Premier Donald Tusk zobowiązał się przeznaczyć fundusze, jakie Polska ma otrzymać z budżetu UE na lata 2014-2020 na ożywienie gospodarki i przybliżenie polskiego standardu życia do poziomu Europy Zachodniej. Poprawa ma nastąpić jeszcze przed wyborami w 2015 r., a jest to również termin, jaki Komisja Europejska wyznaczyła Polsce na zbicie deficytu do 3 proc. PKB z obecnych 4,8 proc. Sukces pomoże zachęcić inwestorów do zakupu polskich obligacji, których rentowności wzrosły po ubiegłotygodniowch roszadach w rządzie Tuska i według danych agencji Bloomberg osiągnęły poziom najwyższy od dwóch miesięcy.

Zdaniem Jarosława Janeckiego, głównego ekonomisty Societe Generale SA w Polsce, dopóki gospodarka przyspiesza możliwe jest pogodzenie zmniejszania deficytu i wydatków. Dodaje on, że polski minister finansów jest w pewnym sensie zakładnikiem KE i jej wymagań budżetowych. Wyznaczony przez UE docelowy deficyt będzie w zasięgu Polski w 2015 r., twierdzi Mateusz Szczurek z ING Groep NV. Budżet kraju na ten rok może się okazać wyjątkowo ciężki.

>>> Polecamy: Fundusze z UE: cztery poważne powody do niepokoju dla premiera

Premier Tusk stara się przywrócić poparcie dla swojej partii, nadszarpnięte przez gospodarkę spowalniającą w wyniku recesji w strefie euro, która jest największym partnerem handlowym Polski. Według danych zgromadzonych przez PKO Bank Polski za trudniejszą sytuację w 2012 i 2013 r. odpowiada również deficyt budżetowy kraju, który w 2010 sięgnął 7,9 proc. oraz wygasanie środków z poprzedniego unijnego budżetu. Przewiduje się, że wydatki na budowę dróg i kolei, związane z nowymi funduszami z UE, zwiększą krajową produkcję w przyszłym roku o 0,8 proc. Przedsiębiorcy spodziewają się lada dzień ogłoszenia przetargów, które pozwolą rozpocząć prace już w 2014 r.

Reklama

Polska, największy beneficjent unijnych funduszy, ma otrzymać z Funduszu Spójności w budżecie 2014-2020 kolejne 72,9 mld euro, które można będzie przeznaczyć na budowę dróg, tworzenie miejsc pracy, edukację i badania naukowe. Samorządy regionalne otrzymają po 33,4 mld euro i będą musiały dołożyć do współfinansowanych przez UE inwestycji od 15 do 20 proc. z własnej kieszeni.

>>> Czytaj też: Mateusz Szczurek chce pobudzić gospodarkę pieniędzmi z Unii

Zwiększenie wydatków publicznych przy jednoczesnym ograniczaniu deficytu budżetowego to niełatwe zadanie. KE sprzyja wydawaniu unijnych środków, ale bez ogłoszenia nowych reform nie będzie tak przychylnie nastawiona, twierdzi Rafał Benecki z ING.

Plan wykorzystania środków UE na infrastrukturę zaaprobował Międzynarodowy Fundusz Walutowy, zwiększając prognozowany dla Polski w 2014 wzrost z 2,4 do 2,7 proc. MFW zaleca, by po ustabilizowaniu się sytuacji rząd zaczął w umiarkowanym tempie ograniczać wydatki. Najważniejsze, by udało się uniknąć ograniczania państwowych inwestycji, które są najkorzystniejszą i najbardziej stymulująca gospodarkę formą wydatków państwowych.

Złoty w tym kwartale ma najlepsze wyniki wśród walut na europejskich rynkach wschodzących, a różnica pomiędzy rentownością polskich i niemieckimi obligacjami zmniejszyła się o 2 punkty bazowe do 270 po osiągnięciu poziomu rekordowego od września.

Zdaniem Abbasa Ameliego-Renanegoi, specjalisty od strategii rynków wschodzących w Royal Bank of Scotland, ciężar łatania dziury budżetowej przypadnie dla Polski na lata 2014 i 2015. Pomimo konieczności pokrycia części kosztów projektów współfinansowanych przez UE, Polsce powinno się udać osiągnięcie wyznaczonego przez KE celu i obniżenie deficytu do 3 proc. PKB, dzięki skuteczniejszemu ściąganiu podatku dochodowego i transferom z funduszy emerytalnych.