Rosyjscy biznesmeni nie boją się podpisania przez Kijów umowy o stowarzyszeniu i wolnym handlu z UE (DCFTA) – wynika z sondażu Rosyjskiego Związku Przemysłowców i Przedsiębiorców (RSPP). Ludzie interesu znad Wołgi nie uwierzyli w malowane przez Kreml czarne wizje o fali europejskich towarów, które zaleją Rosję przez ukraiński rynek.
– Jeżeli Ukraina podpisze umowę z UE, zobowiąże się do obniżenia stawek celnych o 85 proc. w ciągu dwóch miesięcy po ratyfikacji porozumienia, a za trzy lata – o kolejne 95–98 proc. – oświadczył pod koniec listopada prezydent Władimir Putin. – Mamy podstawy obawiać się, że towary z Europy trafią bezpośrednio na nasz rynek przez Ukrainę. To wielkie zagrożenie dla naszej gospodarki – przekonywał. Uwierzyło mu jedynie 28,1 proc. właścicieli firm przebadanych przez RSPP. Aż 2/3 respondentów uważa zaś, że DCFTA nie wpłynie na ich działalność. Tyle samo uznało, że bezpieczny jest też cały sektor gospodarki, w którym działają.
Tymczasem reeksportu towarów z UE na rosyjski rynek obawia się zaledwie 5,5 proc. respondentów. – Biznesmeni wiedzą, że obawy Kremla są wyolbrzymione. Celnicy skutecznie regulują przepływ towarów – przekonuje w rozmowie z DGP Aleksiej Portanski, profesor Wyższej Szkoły Ekonomii w Moskwie. Rosja niewiele też straci, jeśli dojdzie do wzmożonej konkurencji na ukraińskim rynku. – Na Ukrainę przypada zaledwie 4 proc. rosyjskich obrotów handlowych – wspomina Portanskij. O tym, że czarne wizje Kremla to nic innego jak polityka, przekonuje też w rozmowie z rosyjskim dziennikiem „RBK Daily” ekonomistka z Rosyjskiej Szkoły Ekonomii Natalja Wołczkowa. – Władze straszą, a biznes utrzymuje pragmatyzm – przekonuje.
Reklama
Ukraina ma duże znaczenie jedynie dla kilku branż rosyjskiej gospodarki. Najważniejszy jest przemysł maszynowy. – Moskwa nie może sobie pozwolić na blokadę produkcji z tej branży. Choćby rosyjskie koleje RŻD w dużej mierze zależą od dostaw produkowanych na Ukrainie wagonów – tłumaczy w rozmowie z DGP analityk ukraińskiego oddziału agencji analitycznej Art Capital Ołeksij Andrejczenko. W ciągu pierwszego półrocza 2013 r. Ukraina wyeksportowała do Rosji 9,9 tys. wagonów. – Dziś udział ukraińskich wagonów nad Wołgą stanowi 27 proc. Jeszcze większa zależność istnieje w przypadku silników lotniczych. Tu potentatem jest zaporoski Motor-Sicz – dodaje Andrejczenko.
Zdaniem ekspertów Rosjanie gospodarczo prędzej zyskaliby, niż stracili na ratyfikacji DCFTA przez Ukrainę. – Rosyjski kapitał jest obecny niemal w każdej ukraińskiej branży. Mógłby więc uzyskać dostęp na europejski rynek na takich samych zasadach, jak inne firmy zarejestrowane na Ukrainie – mówi Aleksiej Portanski. To kolejny dowód, że dramatyczny sprzeciw Moskwy i groźby rozpętania wojny handlowej w razie pogłębienia integracji Ukrainy z Europą były motywowane politycznie.

>>> Czytaj też: Protesty na Ukrainie: Wiktor Janukowycz już się nie boi

Europa walczy o Kijów

Bój o Kijów wciąż się toczy. Do akcji wkroczyła europejska delegacja na czele z szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton, która przybyła wczoraj na Ukrainę. Z kolei rosyjscy deputowani w specjalnej rezolucji wezwali UE do niemieszania się w wewnętrzne sprawy Ukrainy.

Pod presją protestów w Kijowie prezydent Wiktor Janukowycz zapewnił, że dzisiaj Ukraina wróci do negocjacji z UE na temat umowy stowarzyszeniowej. Prace nad umową miałyby się zakończyć przed kolejnym szczytem Ukraina – UE, planowanym na marzec 2014 r. Z kolei jego poprzednicy, Łeonid Krawczuk i Łeonid Kuczma, po wczorajszych konsultacjach z Janukowyczem zasugerowali, że konflikt między władzami a opozycją mógłby zostać rozwiązany poprzez dymisję rządu Mykoły Azarowa. Z kolei Wiktor Juszczenko, którego miejsce Janukowycz zajął po wyborach w 2010 r., namawiał do zdecydowanego powrotu Ukrainy na drogę integracji europejskiej.