W przyszłym tygodniu na stronach Ministerstwa Gospodarki i Krajowej Izby Gospodarczej pojawi się zaproszenie dla polskich przedsiębiorców, do wzięcia udziału w misji gospodarczej do Turcji. Okazją jest przypadająca w tym roku 600. rocznica nawiązania stosunków dyplomatycznych między naszymi krajami, na którą 5–6 marca wybiera się prezydent. Równolegle odbędzie się Tureckie Forum Gospodarcze.
– Chcielibyśmy zaprosić na nie 100 polskich przedsiębiorców przede wszystkim reprezentujących branżę energetyczną oraz ochrony środowiska – mówi wiceminister gospodarki Ilona Antoniszyn-Klik. Dodaje, że chętnym rząd pokryje koszty przelotu i uczestnictwa w forum. Turcja obok Algierii, Brazylii, Kanady, Kazachstanu, Meksyku i Zjednoczonych Emiratów Arabskich jest na liście siedmiu rynków perspektywicznych, na których promocja jest szczególnie wspierana przez polskie władze, również finansowo. Oprócz tego działają również analogiczne programy Go Africa i Go China.
Rząd tylko nad Bosforem ma wydać na ten cel niemal 2 mln zł. Powodem jest prognozowany szybki wzrost tego rynku. Ankara planuje, że do 2018 r. stanie się 10. największą gospodarką świata, co będzie oznaczało skok o siedem pozycji. Równocześnie Turcja jest dla nas dopiero 18. rynkiem eksportowym. W ciągu dziesięciu miesięcy ubiegłego roku wysłaliśmy do tego kraju towary za ponad 2 mld euro. Było to jednak o 2 proc. mniej niż w tym samym okresie 2012 r.
Reklama
Tymczasem to bardzo chłonny rynek. Oprócz technologii pozyskiwania energii ze źródeł konwencjonalnych i niekonwencjonalnych oraz służących ochronie środowiska Turcy potrzebują rozwiązań teleinformatycznych, sprzętu medycznego i aparatury pomiarowej, materiałów budowlanych, środków transportu, kosmetyków, odzieży i żywności. Dlatego oprócz marcowej misji polski rząd zamierza jeszcze w tym roku zaprosić nasze firmy na pięć imprez targowych. Tutaj przedsiębiorcy mogą się ubiegać o zwrot 75 proc. kosztów uczestnictwa.
– Problemem wejścia do Turcji jest silna ochrona rynku. Ankara preferuje firmy, które zainwestowały i produkują w Turcji – zaznacza Ilona Antoniszyn-Klik. Dlatego duzi polscy inwestorzy, np. Asseco, Polpharma czy Selena, decydują się na produkcję na miejscu. W efekcie bezpośrednie inwestycje polskich firm w Turcji są warte 200 mln euro, czterokrotnie więcej niż tureckich nad Wisłą. Z drugiej jednak strony brak fabryk w Turcji nie przeszkodził Solarisowi, który w ubiegłym roku wygrał przetarg na dostawę 100 autobusów do Izmiru.
ikona lupy />
Turcji daleko do czołówki naszych partnerów handlowych - główne kierunku importu / DGP