– Nadzwyczajne posiedzenie banku centralnego Turcji zupełnie nieoczekiwanie stało się najważniejszym wydarzeniem dnia – mówi Maciej Jędrzejak, dyrektor Saxo Bank Polska. – Nocna decyzja w sprawie stóp była dla rynków zaskoczeniem – przyznaje Marcin Kiepas, analityk Admiral Markets. Eksperci, jak wynika z ankiety Agencji Reutera, liczyli, że główna stopa wzrośnie z 7,75 proc. do 10 proc. Faktycznie ten skok był prawie dwa razy większy – do 12 proc. Pozostałe stopy wzrosły jeszcze bardziej: jednotygodniowa benchmarkowa z 4,5 proc. do 10 proc., a depozytowa overnight – z 3,5 proc. do 8 proc.

Decyzja banku to reakcja na postępujące osłabienie tureckiej liry, której wartość spadła już do historycznych minimów. Duży wzrost stóp miał zahamować ten spadek.

Zrazu wydawało się, że Turcy osiągnęli zamierzony efekt. Lira zyskała na wartości, a w ślad za nią inne waluty rynków wschodzących, w tym złoty. – Co więcej, można było też zaobserwować osłabienie kursów japońskiego jena i franka szwajcarskiego, czyli walut uznawanych powszechnie za bezpieczne przystanie – zauważa Kiepas. Jego zdaniem była to klasyczna hurraoptymistyczna reakcja. – Rynek uznał, że jedna decyzja banku Turcji kończy obawy o sytuację na rynkach wschodzących – tłumaczy analityk z Admiral Markets.

Otrzeźwienie przyszło bardzo szybko. Po kilkunastu minutach tendencje na rynkach walutowych się odwróciły. Lira znowu zaczęła tracić – pod koniec dnia była tańsza do dolara o 2,8 proc. niż dzień wcześniej. Także kurs złotego poszedł w dół (stracił do dolara 0,76 proc., a do euro – 0,87 proc.), pociągnięty falą wyprzedaży walut krajów wschodzących.

Reklama

Spadek waluty odbił się także na stambulskiej giełdzie. W pewnym momencie tamtejszy indeks spadł do poziomu 4,4 proc. poniżej zamknięcia z dnia poprzedniego. Ostatecznie stracił 2,3 proc.

Te spadki to niedobra wiadomości dla polskich TFI, które zarządzają funduszami inwestującymi na tureckim rynku. Już w ubiegłym roku ich jednostki straciły na wartości – stopa zwrotu w przypadku Quercus Turcja w 2013 r. wyniosła minus 30,5 proc. Pozostałe fundusze inwestujące na stambulskim parkiecie też nie miały się czym chwalić: Arka BZ WBK Akcji Tureckich stracił w minionym roku prawie 29 proc., Investor Turcja – ponad 26,5 proc. W tym roku także nie jest dobrze – fundusze tureckie straciły średnio 3,4 proc.

Nie wiadomo, kiedy te jednostki zaczną drożeć. Wszystko przez to, że sytuacja gospodarcza Turcji wynika z dwóch czynników. Pierwszym jest destabilizacja polityczna. – Premier Recep Tayyip Erdogan, chcąc zatuszować gigantyczną aferę korupcyjną, próbował dokonać czystek w armii, policji, sądownictwie oraz mediach, co przez społeczeństwo zostało odebrane jako zamach na podstawowe wolności obywatelskie – argumentuje dyrektor Saxo Banku.

O ile jednak ewentualna dymisja premiera i powołanie nowego rządu mogłoby rozwiązać tureckie problemy polityczne, to drugi czynnik jest globalny. Chodzi o odpływ pieniędzy z rynków wschodzących w stronę USA, gdzie wyraźnie poprawia się koniunktura. Dlatego też straty liczą inne fundusze, które koncentrują się na inwestycjach w tej grupie krajów. Już w ubiegłym roku kilkunastoprocentowe spadku odnotowały te z nich, które stawiały na rynki Europy Wschodniej (najsłabiej wypadł BPH Akcji Europy Wschodzącej, którego jednostki potaniały o 17,7 proc.) czy na kontynent południowoamerykański (ING Ameryki Łacińskiej spadł o 15,8 proc.). W tym roku zaś najgorzej wypadają podmioty inwestujące w Rosji. Ich jednostki potaniały średnio aż o 6 proc.

>>> Czytaj także, jak turecka gospodarka padła ofiarą Fed i własnych polityków