W sobotę mija termin ultimatum, które władze dały protestującym na opuszczenie zajętych budynków rządowych w centrum Kijowa i rozebranie części barykad. Opozycja uzależniała rozejście się od przyjęcia przynajmniej części jej żądań. Pat może się przedłużyć aż do przyszłorocznych wyborów prezydenckich.
„Po trzech tygodniach rozmów (z prezydentem Janukowyczem – red.) znaleźliśmy się w ślepym zaułku” – napisała na Facebooku deputowana Batkiwszczyny Łesia Orobeć. I wylicza, że władze nie spełniły żadnego z warunków, poza dymisją premiera Mykoły Azarowa. Nie zwolniono też większości zatrzymanych aktywistów; części z nich grożą kary 15 lat więzienia.
Dla opozycji dowodem na złą wolę było zatrzymanie we wtorek czterech weteranów wojny w Afganistanie. „Afgańcy” dostarczyli na komisariat złapanego na Majdanie kieszonkowca i już nie zdołali opuścić budynku. Wczoraj zaś prokuratura umorzyła śledztwo wobec winnych brutalnego rozpędzenia proeuropejskiego protestu z 30 listopada 2013 r. Być może dlatego, że jeden z podejrzanych, ówczesny mer Kijowa Ołeksandr Popow, zeznał, iż rozkaz ataku wydał obecny szef administracji prezydenta Andrij Klujew. Pobicie demonstrujących studentów doprowadziło do wybuchu niespotykanych od dekady protestów.
Wszystko to sprawia, że 15 lutego barykady z kijowskiej ulicy Hruszewśkoho nie znikną, zaś i przyjęta w styczniu w okrojonym kształcie ustawa o amnestii straci moc. Politycy z obu stron barykady stracili już wiarę, że do soboty da się zrobić choćby drobny krok w stronę kompromisu. Wczoraj po południu zadecydowano, że parlament w tym tygodniu już się nie zbierze. Nie ma kompromisu ani w sprawie reformy konstytucyjnej, która mogłaby przywrócić ustrój parlamentarny, ani w sprawie powołania nowego premiera.
Reklama
– Absolutna większość: komuniści, my (Partia Regionów – red.), niezależni i Batkiwszczyna, nie poparła przedłużania tej sesji parlamentu w związku z tym, że żadne nowe przepisy nie są jeszcze gotowe – tłumaczył poseł PR Mychajło Czeczetow. Dzisiaj przedstawiciele partii mają się co prawda znów spotkać, ale tylko po to, by ustalić porządek obrad w kolejnym tygodniu. – Obecnie ani prezydent, ani jego większość parlamentarna nie są zainteresowani rozwiązaniem kryzysu. A komuniści stwierdzili dziś, że od poniedziałku władze powinny aresztować wszystkich aktywistów, wobec których wszczęto śledztwa – skarżył się opozycyjny deputowany Witalij Kowalczuk.
Przedłużający się pat w parlamencie prowadzi do radykalizacji na ulicy. Sektor Prawicowy, stanowiący kilka procent stanu samoobrony Majdanu, ostrzegł wczoraj, że ukraińskie służby specjalne przygotowują serię zamachów terrorystycznych, którymi zamierzają obciążyć opozycję. „Nie szykujemy żadnych aktów terroru. Sama myśl, że mogliśmy prowadzić działania, podczas których mogliby ucierpieć niewinni ludzie, jest dla nas nie do przyjęcia” – czytamy w oświadczeniu lidera PS Dmytra Jarosza. To reakcja na słowa szefa MSW, który ostrzegał przed możliwymi zamachami.
Nie wyjaśniono do tej pory ani wybuchu ładunku na Majdanie, który 6 lutego ranił dwóch aktywistów, ani też śmierci sędziego Ołeksandra Łobodenki, który decydował o aresztach wobec opozycjonistów ze środkowoukraińskiej Połtawy. Łobodenko w nocy z wtorku na środę został kilkakrotnie postrzelony niedaleko swojego domu w Krzemieńczuku. Prokurator generalny Wiktor Pszonka zasugerował wczoraj podczas konferencji prasowej, że głównym rozpatrywanym motywem morderstwa jest zemsta środowisk opozycyjnych.
23 aktywistów Euromajdanu uważa się za zaginionych
49 zwolenników opozycji przebywa w aresztach
1700 osób zostało poturbowanych i rannych

>>> Ukraina: nieznani liderzy Majdanu już się ze sobą biją. Czytaj więcej