Ukraiński Majdan nie dowierza zorganizowanej opozycji, która teoretycznie ma go reprezentować w rozmowach z władzami. W ciągu dwóch i pół miesiąca konfliktu wyrośli nowi liderzy, mało znani, ale za to mający posłuch w szerokim gronie protestujących.
Z badań Fundacji Inicjatywy Demokratyczne wynika, że jedynie 2,8 proc. obecnych na Majdanie Nezałeżnosti ludzi wyszło na plac wskutek wezwań opozycji. Ukraińcy rozczarowali się polityką po pomarańczowej rewolucji, która zamiast przynieść naprawę państwa, utonęła w konflikcie wewnątrz zwycięskiego obozu. Dlatego tak dobrze są przyjmowani ludzie spoza głównego nurtu czy chociażby ci, którzy zdołali swoją polityczną przeszłość schować w cień.
Klasycznym przykładem jest Andrij Parubij, koordynator samoobrony Majdanu. 43-letni działacz od początku lat 90. był związany z partiami, początkowo ze Swobodą Ołeha Tiahnyboka, później z Naszą Ukrainą Wiktora Juszczenki. Obecnie jest posłem Batkiwszczyny Arsenija Jaceniuka. Mimo to przez Majdan jest traktowany jako „swój”. Parubij dysponuje siłą około 7 tys. gotowych do walki członków samoobrony. Wśród nich ok. 10 proc. stanowią radykałowie spod znaku Sektora Prawicowego (PS). To najbardziej skłonna do agresji, a zarazem najtrudniejsza do kontrolowania część ruchu protestu. – Oni są poza naszą kontrolą. Zresztą wszelkie nasze próby ingerencji w ich działania byłyby przeciwskuteczne – mówił DGP Bohdan Beniuk ze Swobody.
Reklama
>>> Hrywna jest najsłabsza od 5 lat. Dlaczego Ukraińcy nie ufają swojej walucie? Czytaj więcej.
PS zaczynał jako konfederacja kilku skrajnych organizacji, jak Biały Młot, Tryzub im. Stepana Bandery czy Zgromadzenie Socjalnarodowe. Stopniowo najbardziej wpływową postacią został Dmytro Jarosz z Tryzubu. Niedawno ekstremiści zażądali włączenia swoich przedstawicieli do rozmów z prezydentem, które prowadzą trzej liderzy parlamentarnej opozycji. „Sektor Prawicowy zgodził się na zawieszenie broni, ale nasze wymogi nie są wypełniane. Od teraz nie jesteśmy już zobowiązani do kontynuacji rozejmu” – napisał Jarosz w niedzielę wieczorem. Jeśli porywcza, radykalna młodzież złamie rozejm, sytuacja w Kijowie łatwo może wymknąć się spod kontroli i przerodzić w krwawe starcia z oddziałami Berkutu.
O ile komendanci Majdanu starają się pacyfikować nastroje w PS (niedawno włączono go na równi z samoobroną do nowo tworzonej gwardii narodowej), o tyle nad inną radykalną organizacją, Wspólną Sprawą, nie mają żadnej kontroli. Pod koniec stycznia ludzie kierowani przez Ołeksandra Danyluka zajęli przylegający do terenu protestów gmach Ministerstwa Rolnictwa. Komendanci Majdanu potraktowali ten krok jako prowokację, a ludzie Wspólnej Sprawy zostali siłą usunięci z budynku przez działaczy Swobody. Pierwsza potyczka wewnątrz Majdanu była wodą na młyn państwowej propagandy, rozdmuchującej najdrobniejsze przejawy anarchii w stolicy.
Danyluk, prawnik funkcjonujący dotąd na obrzeżach opozycji, w obawie przed aresztowaniem 3 lutego uciekł do Anglii, gdzie mieszka jego żona. Jego nagłe zniknięcie część działaczy odebrała jednak jako przyznanie się do działania na rzecz władz. – Niespodziewane zajęcie ministerstwa wzbudziło wiele podejrzeń. Ostatecznie to tylko budynek, niewart ryzyka sprowokowania agresywnej reakcji władzy – mówi politolog Taras Berezoweć, dyrektor Berta Communications.
Zdecydowanie więcej wiadomo o Automajdanie, którego lider Dmytro Bułatow przez tydzień przebywał w niewoli nieznanych sprawców. Automajdan, zbliżony do ugrupowania Witalija Kłyczki, to najbardziej mobilna, bo zmotoryzowana grupa protestujących, gotowa szybko przyjść z posiłkami w razie kłopotów którejś z grup demonstrantów. W ostatnich tygodniach aktywność Automajdanu została ograniczona. Bułatow przebywa na leczeniu na Litwie, inni liderzy również musieli opuścić kraj lub mają ograniczone możliwości działania ze względu na nękanie ze strony służb.
W pierwszym miesiącu protestów ważną rolę organizacyjną i mobilizacyjną odgrywali także artyści, zwłaszcza piosenkarze Rusłana Łyżyczko i Saszko Położynski. – Nie tyle koordynuję obywatelski Majdan, ile pomagam kontaktować się wzajemnie różnym ludziom, którzy mogą pomóc – tłumaczył Położynski w grudniowej rozmowie z DGP. W miarę radykalizacji nastrojów i wzrostu roli struktur paramilitarnych znaczenie artystów osłabło.