W I półroczu 2013 r. do pośredniaków nie wpłynęła żadna oferta pracy dla osób szukających zatrudnienia w aż 397 zawodach. Dotyczyło to m.in. matematyków, filozofów i techników włókiennictwa.
Z kolei w przypadku 55 profesji pracodawcy szukali chętnych do pracy, ale nie odnotowano bezrobotnych, którzy mogliby ją podjąć. Chodzi przede wszystkim o zawody medyczne, tj. pielęgniarki specjalistki opieki paliatywnej, lekarzy psychiatrów, lekarzy (anestezjologia i intensywna terapia), położne (specjalistki pielęgniarstwa rodzinnego czy ginekologicznego), lekarzy geriatrów oraz medycyny pracy.
Tak wynika z raportu „Zawody deficytowe i nadwyżkowe w I półroczu 2013 r.” Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS).
– Pogłębia się niedopasowanie między tym, jakich pracowników potrzebują firmy, a jacy bezrobotni szukają zatrudnienia. Obserwujemy je już od kilku lat – mówi prof. Mieczysław Kabaj, ekspert Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
Reklama
Pracodawcy też się skarżą, że w określonych profesjach trudno znaleźć odpowiedniego pracownika.
– Jest duża różnica między tym, kogo szukają przedsiębiorcy, a jakie wykształcenie mają osoby, które chcą podjąć pracę – potwierdza Grzegorz Byszewski, ekspert Pracodawców RP.
Specjaliści wskazują, że winny jest m.in. system edukacji.
– Nie jest oparty na strukturze popytu na pracę, czyli szkoły nie kształcą w tych zawodach, których potrzebuje rynek – tłumaczy prof. Mieczysław Kabaj.
>>> W ciągu 13 ostatnich lat aż 8,3 mln rodaków zaliczyło pośredniak. Bezrobocie odciska swoje piętno na społeczeństwie. Czytaj więcej na ten temat.

Pracodawca nie nauczy

Dodaje, że mimo iż mamy ogromne bezrobocie, to kilka tysięcy miejsc w przedsiębiorstwach nadal czeka na pracowników. Pracodawcy wymagają umiejętności, których szkoła nie uczy.
– Firmy nie stać na to, aby dopłacać do pracowników, a często kilka miesięcy muszą poświęcić na przyuczenie w danym fachu, bo np. szkoła zawodowa nauczyła już niepotrzebnych dla firm umiejętności – wskazuje.
To również potwierdzają dane z raportu. Na przykład na liście zawodów, na które jest zapotrzebowanie, znalazł się spawacz metodą MAG. Praca w tym fachu wymaga znajomości nowoczesnej technologii. Z drugiej strony profesja spawacza ręcznego gazowego została zaliczona do grupy tych, których pracodawcy nie szukają.
– Skoro wiemy, że w danych zawodach jest zdecydowana nadwyżka, to na tych kierunkach powinno być ograniczane kształcenie – uważa Grzegorz Byszewski.
Jego zdaniem trudniej jest przewidzieć, jakich pracowników będą potrzebowały firmy za kilka lat.
– Może się okazać, że osoba, która dziś podejmie studia na informatyce, będzie mieć problem ze znalezieniem pracy za pięć lat, bo rynek już tych osób nie będzie potrzebował – wskazuje Grzegorz Byszewski.

Zbyt duże ambicje

Do zawodów nadwyżkowych należą m.in. ekonomiści, pedagodzy czy specjaliści administracji publicznej. W przypadku tych profesji rośnie liczba osób bezrobotnych, a maleje liczba oferowanych miejsc pracy. Najbardziej w zawodzie pedagoga.
Potrzebni są zaś ludzie do pracy w takich profesjach jak robotnik gospodarczy, technik prac biurowych czy telemarketer.
– Obecnie studia podejmuje ok. 80 proc. maturzystów. Osoba, która zdobędzie tytuł magistra, potem nie zawsze chce pracować za płacę minimalną jako telemarketer – mówi Grzegorz Byszewski.
Zdaniem ekspertów potrzebna jest współpraca rządu w sprawie wypracowania wspólnego modelu kształcenia przyszłych kadr. Zdaniem prof. Mieczysława Kabaja w przygotowaniu takiej strategii powinny wziąć udział MPiPS, Ministerstwo Edukacji Narodowej oraz Ministerstwo Gospodarki.
– Jeśli nie zwiększy się liczba miejsc pracy ani nie zostaną wprowadzone zmiany w systemie edukacji, liczba bezrobotnych będzie rosnąć. Te osoby z Polski wyjadą, a to byłaby ogromna strata ekonomiczna – kończy.
>>> Prawdziwy etat wyrabiają tylko na umowie o dzieło. Żeby jednak nie wypaść z systemu, zatrudniają się na fikcyjnych umowach w firmach ojców, cioć, znajomych, którym oddają pieniądze za opłacane dla nich składki. To cena za spokój.Czytaj cały artykuł: 1/8 etatu u cioci i wujka. Tak młodzi bronią się przed inwazją umów śmieciowych