Kazik śpiewał, że „Ameryka też się sypie...”.
Niestety, to prawda. Czytam właśnie świetną książkę na ten temat, napisał ją znany polityczny dziennikarz Mark Leibovich. Nazwał ją „This Town”. Tu nie chodzi o jakieś przygodne miasteczko, lecz o Waszyngton i jego zdegenerowane polityczne elity.
I co, sypią się?
Leibovich udokumentował to, co od lat obserwuje jako waszyngtoński insider. Pokazał, jak odrażająca, skorumpowana i oderwana od rzeczywistości jest amerykańska klasa polityczna. Jak imprezuje, brata się z mediami i lobbystami, kombinując tylko, jak tu się szybko wzbogacić.
Reklama
Kto gorszy? Republikanie czy demokraci?
Są siebie warci. Choć ja akurat jestem bardziej krytyczny wobec demokratów, bo oni głoszą tę zgubną ideę wielkiego rządu. Czyli tego, co w Europie nazywa się państwem dobrobytu, który ma każdemu zapewnić pracę i dochód. A więc próbują zinstytucjonalizować ten system, na którym będą potem żerowali ich politycy.
Czyli jednak lewica gorsza?
Niekoniecznie, bo jak się czyta książkę Leibovicha, to nie widać między republikanami a demokratami większych różnic. Oni pracują ramię w ramię, by utwierdzać stan posiadania. Taki John McCain, republikanin od trzydziestu lat zasiadający w Kongresie, dorobił się olbrzymiego majątku. Dużo większego, niż wynikałoby tylko z jego parlamentarnych zarobków. Albo demokrata Harry Reid. Nigdy nie był w biznesie, nigdy nie pracował poza sferą publiczną. I jest wart miliony dolarów. Waszyngtońskie elity są jeszcze gorsze niż sitwa z Wall Street, o której rozmawialiśmy jakiś czas temu. Oba te środowiska działają podobnie. Biorą twoje pieniądze i dodają do nich swoje doświadczenie. A na koniec oni zostają z pieniędzmi, a ty z doświadczeniami. Najczęściej przykrymi.

>>> Korupcja w zamówieniach publicznych: przetarg wygrywa ten, kto da większą łapówkę. Czytaj więcej

Da się coś z tym zrobić?
Wprowadzić limity na kadencje polityków.
Przecież są.
Ale dotyczą tylko prezydenta. A parlamentarzystą można być od skończenia studiów do śmierci.
I co w tym złego? Lepiej często wymieniać polityków? Przecież zanim zdobędą jakieś doświadczenie, będą musieli kończyć. Popełnią w związku z tym całą masę błędów.
Obecne rozwiązania sprzyjają tylko budowaniu kasty zawodowych polityków. Oni są jak mafia. Tworzą sieć powiązań, która pozwoli im przetrwać, zapewnić byt sobie samemu i swojej rodzinie. Co ma społeczeństwo z takiego doświadczenia? To w połączeniu z systemem finansowania partii politycznych umożliwia kupowanie sobie polityków przez wpływowe grupy interesów.
Znowu mi się przypomniała inna piosenka Kazika: „Każdy minister to gangster, każdy gangster to minister swojej własnej działalności”.
Tylko nie myślcie, że wszystkie te problemy ze zdegenerowaną demokracją nie dotrą także do Polski.
Może już dotarły?
Właśnie takie mam wrażenie. Zwłaszcza od czasu, gdy rządzi PO. Tusk obiecał odbiurokratyzować państwo. A doprowadził do czegoś zupełnie odwrotnego. Ale ostrzegam was, widząc, co się dzieje w USA. Może być jeszcze gorzej.

>>> Przedsiębiorca w Polsce ma gorzej niż przestępca. Czytaj wywiad z byłym policjantem