ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Przewidywania pesymistów nie sprawdziły się – ta część kontynentu rośnie w siłę od czasu wejścia do Wspólnoty. Już nie ma mowy o podziale na Wschód i Zachód, mówi się za to o podziale na Północ i Południe. Po jednej stronie oszczędne i pracowite kraje Północy, do których należą państwa Europy Środkowej, Skandynawia i Niemcy, po drugiej – nieodpowiedzialne oraz rozrzutne Południe na czele z Grecją, Włochami i Hiszpanią (jak każde uogólnienie stwierdzenie to zawiera element prawdy i sporą dawkę przesady).
Europa Środkowa tak naprawdę nie ma dokładnej granicy, ale można wyznaczyć jej jądro: to wyszehradzka czwórka, do której należą Polska, Czechy, Słowacja i Węgry. Możemy do niej zaliczyć też kraje nadbałtyckie, Bałkany, Ukrainę, a nawet Austrię. Tu będę mówić o W4, bo tych państw dotyczy raport unijnej Grupy mędrców pt. „Europa Środkowa dostosowana do przyszłości. Grupa Wyszehradzka 10 lat po akcesji do UE”. Jak w przypadku każdego sprawozdania nad niektórymi tezami raportu warto się zastanowić, o innych lepiej zapomnieć. Ogólnie warto podzielić się niektórymi spostrzeżeniami, które mają bardzo ważne znaczenie dla przyszłości Polski w Europie.

>>> Zobacz, jakie są najbogatsze i najbiedniejsze regiony UE

Reklama
W ciągu ostatniej dekady Europa Środkowa (dzięki znacznej pomocy UE) stała się siłą napędową kontynentu. Wzrost PKB jest wyższy od średniego w EU, dochody wzrosły do 60 proc. europejskiej średniej w przypadku Polski i Węgier i ponad 75 proc. w przypadku Czech i Słowacji. Państwa Europy Środkowej mają dobrze działającą gospodarkę rynkową i demokratyczny system polityczny oparty na rządach prawa, choć zdarzają się potknięcia. Europa Środkowa osiągnęła najbardziej oczywiste cele i teraz potrzebuje nowej strategii.
Wzrost wynagrodzeń w Chinach powoduje, że Polska staje się centrum taniej produkcji w Europie, dobrze wykształcona młodzież cieszy się wzięciem na całym kontynencie (zignorujcie, proszę, to, co mówi David Cameron, zamiast tego wejdźcie do jakiegokolwiek brytyjskiego banku i popatrzcie, kto teraz zajmuje stanowiska menedżerów i kasjerów), a wzrostu gospodarczego (choć dość marnego w porównaniu z tym, jakie mamy możliwości) zazdrości nam wiele starych krajów Unii.
Jednak jeśli nie zmienimy kierunku, pozostaniemy centrum taniej produkcji zaopatrującym Niemcy w części zamienne i będziemy skazani na pułapkę średniego dochodu, która polega na wyczerpaniu tradycyjnych źródeł wzrostu, podczas kiedy zyskowne innowacyjne dziedziny gospodarki powstają gdzie indziej. Oczywiste jest, i to potwierdzają badania Paula Romera z Uniwersytetu Stanforda, że wzrost gospodarczy nie może być pobudzany wyłącznie przez czynniki zewnętrzne. Inaczej mówiąc, jeśli Europa Środkowa chce uniknąć pułapki średniego dochodu, musi przestawić się na zaawansowane technologie – główny czynnik wzrostu. Co więcej, Romer dowodzi, że bodźce do zmian technologicznych muszą pochodzić z wewnątrz. Podstawowym błędem Europy Środkowej jest poleganie na zewnętrznych źródłach – choćby na wsparciu Unii Europejskiej. Wydatki na kluczowe dla przyszłości regionu badania i rozwój są na żenująco niskim poziomie. Według danych Eurostatu w 2010 r. wyniosły one w Polsce łącznie 0,74 proc. PKB. Większa część tej nędznej sumy pochodziła ze źródeł państwowych, co oznacza, że prywatny przemysł nie wykonuje swojej części zadania.
Raport porusza również kwestię źle rozwiniętej infrastruktury, zwracając uwagę np. na to, że jedyne działające połączenie kolejowe między Polską a Słowacją biegnie przez Czechy. To bezspornie powstrzymuje rozwój w państwach Grupy Wyszehradzkiej. Ponadto brak współpracy na rynku energetycznym nie tylko przeszkadza w rozwoju, ale też uzależnia Europę Środkową od kaprysów Gazpromu, naszego głównego dostawcy gazu.
Na szczęście mamy wielką szansę – ponad 40 proc. funduszu spójności jest przeznaczone dla naszego regionu. To 127 mld euro do wydania przez najbliższe 6 lat. Jeśli te pieniądze zostaną dobrze wykorzystane do zintegrowania Europy Środkowej, będziemy mieli platformę dla długofalowego wzrostu w całym regionie. Jeśli zmarnujemy szansę, ryzykujemy pogłębienie stagnacji.

>>> Polska gospodarka się rozkręca. GUS podał ostateczne dane o PKB

To mi przypomina kwestię przechodzenia przez ulicę na czerwonym świetle. Zrozumienie tego, że tania produkcja nie jest sposobem na długoterminowy rozwój, wymaga zmiany sposobu myślenia. Pochodzę z Wielkiej Brytanii, która przy wszystkich swoich wadach opiera rozwój gospodarki na badaniach i rozwoju, co w niemałym stopniu przyczynia się do jej sukcesu. Jego źródłem jest elastyczne środowisko, w którym ceni się inicjatywę i motywację. Tymczasem w Polsce cały czas dziwi mnie, że młodzi, dobrze wykształceni ludzie biernie stoją przy przejściach dla pieszych, czekając na zielone światło, niezależnie od tego, czy ulicą jadą samochody, czy nie. Z drugiej strony kierowcy, o czym świadczy statystyka wypadków, potrafią przejechać pieszego, który odrobinę za wolno przechodzi na zielonym świetle. Obok stoją policjanci chętnie rozdający mandaty niezależnie od rozsądku czy poczucia sprawiedliwości. Zastąpcie teraz przechodniów pracownikami, kierowców menedżerami, a policję urzędnikami i zobaczycie, dlaczego Polska ma problem z innowacjami i rozwojem. System nie zachęca do podejmowania ryzyka, niezależnego myślenia i kreatywności. To musi się zmienić, jeśli Europa Środkowa chce wykorzystać możliwości, jakie dają historia, sytuacja geopolityczna i członkostwo w UE.
Zmiana zasad ruchu drogowego może pomóc, ale jest jeszcze kilka kwestii, w których konieczne są zmiany. Żyjemy w Europie kilku prędkości: najszybciej rozwijają się kraje strefy euro, a inne tkwią na peryferiach. Pozostawanie poza unią walutową będzie miało długoterminowe konsekwencje polityczne oraz gospodarcze, politycy muszą to sobie uświadomić i zadbać o dołączenie do mechanizmu kursów walutowych, co byłoby pierwszym krokiem do pełnego członkostwa w strefie euro. Bez tego nigdy nie osiągniemy poziomu życia starych krajów UE.
Trzeba również umieć rozpoznawać pojawiające się możliwości. Na przykład służba zdrowia powinna być postrzegana jako sektor stwarzający możliwości inwestycji i zmian technologicznych, nie tylko jako ciężar dla budżetu. Raport Grupy mędrców miał tę wadę, że oceniał zmiany demograficzne i starzenie się społeczeństwa wyłącznie jako problem, nie dostrzegając możliwości związanych z turystyką, ze zmianą stylu życia i z inwestycjami. Starzenie się społeczeństwa to problem nie tyle ograniczonych zasobów, ile braku woli politycznej i nieradzenia sobie z nierównościami we współczesnym społeczeństwie. Co do rozwoju technologii z wewnątrz rząd powinien przestać bezsensownie opierać się przed przyjęciem ustaw związanych z ochroną środowiska, które są kolejnym źródłem długoterminowego rozwoju gospodarczego, zmian technologicznych i powstawania nowych branż.
Ogólnie biorąc, raport sprawiedliwie gratuluje Europie Środkowej sukcesu transformacji, wyliczając jednocześnie obszary, w których musimy coś zmienić. I pod tym względem zasługuje na uwagę klasy politycznej i wszystkich zainteresowanych przyszłością w długoterminowej perspektywie.
Polska musi się określić na nowo. Inaczej pozostanie centrum taniej produkcji zaopatrującym Niemcy w części zamienne i nigdy nie uda się jej dogonić w zamożności państw starego Zachodu.