Visa w przeciwieństwie do MasterCarda nie jest prywatną spółką notowaną na giełdzie. Czy to nie przeszkadza w podejmowaniu decyzji biznesowych i czy są plany przekształceń organizacyjnych w Visie?

Od wielu lat Visa Europe systematycznie zwiększa swój udział w rynku kosztem największego konkurenta – MasterCarda. Z tego punktu widzenia struktura organizacyjna Visy nie jest przeszkodą. Powiem więcej, w moim przekonaniu ta struktura sprawdza się doskonale i nie ma planów, by ją w najbliższym czasie w jakikolwiek sposób zmieniać.

Od kilku lat obserwujemy spowolnienie wzrostu gospodarczego w Europie. Ale nie ma to wpływu na wzrost liczby i wartości transakcji kartami. Dlaczego tak się dzieje?

S.P.: Faktycznie gospodarka została dotknięta kryzysem i wydatki konsumentów zmniejszyły się zauważalnie. Ale udział transakcji kartami w tych wydatkach rośnie, gdyż konsumenci wybierają je coraz częściej kosztem innych form płatności. Jednym z przejawów tego zjawiska są płatności kartami w internecie, których szybko przybywa. Warto też zauważyć, że kryzys nie wybuchł we wszystkich krajach jednocześnie z równą siłą, co nam w pewnym sensie pomogło. Natomiast trzeba podkreślić, że spowolnienie gospodarcze nas także dotknęło. Tempo wzrostu płatności ogółem było słabsze niż oczekiwaliśmy. Zamiast 10-12 proc. osiągnęliśmy wzrost na poziomie 8-9 proc. rocznie.

Reklama

W Polsce w ostatnim czasie pojawiło się bardzo dużo rozwiązań w zakresie płatności mobilnych. Jak w tym kontekście widzi Pan szanse forsowanej przez organizacje płatnicze technologii mobilnej NFC?

S.P.: Konsumenci przyzwyczaili się do kart zbliżeniowych. Sądzę, że przejście do płatności zbliżeniowych telefonem będzie następnym krokiem. Połączenie telefonu z portfelem wydaje się naturalnym procesem. Oczywiście trzeba czasu, by ogłosić, że płatności mobilne NFC odniosły taki sukces jak płatności zbliżeniowe kartami. Ale ten sukces zostanie osiągnięty, jestem o tym przekonany.

>>> Czytaj też: Visa broni się przed spadkiem opłat interchange

Proponowane przez Państwa rozwiązanie wymaga współpracy ze strony operatora telekomunikacyjnego. Czy to nie utrudnia rozwoju tej usługi?

S.P.: W porównaniu do kart płatniczych schemat jest na pewno bardziej złożony, gdyż pojawiają się nowe ogniwa w łańcuchu płatności. Nie tylko operatorzy telefonii komórkowej, ale również producenci smartfonów czy firmy odpowiedzialne za personalizację kart SIM. Z wieloma z nich mamy bardzo dobre relacje i wierzę, że to pomoże w rozwoju naszego pomysłu na płatności mobilne.

Kiedy doczekamy się wdrożenia płatności mobilnych NFC z kartami Visa w Polsce?

Małgorzata O’Shaughnessy, dyrektor generalna Visa Europe: Usługa ta jest bardziej skomplikowana niż wydawnictwo kart. Trzeba więc znaleźć taki model biznesowy, który spowoduje, że wszyscy będą chcieli w nim uczestniczyć. Bardzo aktywnie nad tym pracujemy i planujemy pierwsze wdrożenia już w najbliższym czasie.

W rozwój technologii Visa inwestuje znaczące kwoty. Czy przy zmniejszających się stawkach prowizji od transakcji te inwestycje mają sens?

S.P.: Potrzeba jest matką wynalazku. Interchange spada i zdajemy sobie sprawę, że raczej nie ma od tego odwrotu. Ale wychodzimy z założenia, że to jest najlepszy moment, by zapewnić bankom nowy strumień przychodów. Wrócę do pytania o wpływ kryzysu na naszą działalność – zniwelowaliśmy go w znacznym stopniu dzięki zwiększeniu transakcyjności. Banki wiedzą, iż muszą zapewnić konsumentom rozwiązania płatnicze następnej generacji. To jest ten czas, kiedy mogą i powinny to zrobić, wychodząc naprzeciw potrzebom konsumentów i zarazem ratując się przed spadkiem przychodów.

Komisja Europejska planuje obniżyć interchange do 0,2-0,3 proc. w zależności od rodzaju karty. Przychody Visy nie zależą bezpośrednio od tych stawek, ale można się domyślić, że banki będą szukały różnych oszczędności, także po stronie prowizji płaconych organizacjom płatniczym. W jaki sposób wpłynie to na sytuację Visy?

S.P.: Banki będą intensywnie szukały nowych strumieni dochodów. Niektóre mogą oczywiście zareagować podnosząc opłaty za używanie kart. Ale większość instytucji, z którymi współpracujemy, szansę na podniesienie przychodów widzi w nowych technologiach. W rozwoju technologii widzą także możliwości zmniejszenia kosztów. Trzeba też pamiętać, że przepisy, o których tu mowa, to na razie projekt. Mogą się zmienić i będą jeszcze podlegać ewolucji. Wierzymy, że uda się wypracować rozwiązanie kompromisowe.

A jak regulacja kosztów obsługi kart wpłynie na polski rynek?

M.O.: Regulacja stała się faktem. Myślę, że i banki przyjęły to już do wiadomości. Wiadomo, że można było to zrobić inaczej i że najlepszym sposobem była samoregulacja. Ale trzeba pogodzić się z tym, co się stało. Jesteśmy pewni, że wzrost sieci akceptacji, transakcyjności i przyspieszenie rozwoju obrotu bezgotówkowego pomogą bankom w zasypaniu dziury po obniżce interchange.

A czy próbą zasypania tej dziury nie jest zmiana zasad naliczania opłaty marketingowej Visa, która będzie obowiązywać od kwietnia br.?

M.O.: Zdecydowanie nie. Opłata na Fundusz Rozwoju Rynku, jest pobierana zarówno od wydawców kart Visa, jak i agentów rozliczeniowych. Celem Funduszu, jak nazwa wskazuje, jest wspieranie wielu ogólnorynkowych inicjatyw przyśpieszających rozwój obrotu bezgotówkowego w Polsce. Zmiana jest jednak minimalna w porównaniu do skali obniżki opłat interchange. Biorąc pod uwagę obniżkę wprowadzoną przez Visa w styczniu 2013 roku oraz wymogi regulacji obowiązujące od 1lipca 2014 roku opłata interchange spada o 1,1 punktu procentowego dla kart debetowych i o 0,95 punktu procentowego dla kart kredytowych, podczas gdy opłata na rzecz rozwoju rynku rośnie ok. 0,03 punktu procentowego. Zmiana ta stanowi więc mniej niż jedną trzydziestą wielkości obniżki opłaty interchange, której zresztą Visa nie jest beneficjentem. Nie może zatem być mowy o zasypywaniu dziury. Poprzez Fundusz Rozwoju Rynku polskie instytucje członkowskie Visa Europe wspierają rozwój całego rynku, z korzyścią dla wszystkich – również dla detalistów i agentów rozliczeniowych.

Pojawia się jednak pytanie, czy detaliści odczują obniżkę interchange i sieć akceptacji rzeczywiście zwiększy się znacząco? Fundacja Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego przedstawiła badania, z których wynika, że poprzednią obniżkę odczuło jedynie 10 proc. akceptantów...

M.O.: To była inna skala obniżki. Akceptanci posiadający umowy oparte o schemat interchange plus marża agenta po obniżeniu interchange automatycznie powinni zauważyć spadek kosztów transakcji. Sieć akceptacji powinna zaś zyskać dodatkowy impuls do rozwoju. Podejmiemy też wiele działań edukacyjnych i marketingowych zachęcających do używania kart oraz zmierzających do zwiększenia sieci akceptacji np. w obszarze e-commerce. Dla mnie to jest pierwszy i naturalny segment rynku, który powinien otworzyć się na karty.

>>> Polecamy: Awaria pewna jak w banku. Przez sektor bankowy przetacza się lawina usterek

A jak ocenia Pani najnowszą interpretację Ministerstwa Finansów, która zakłada, że nowe umowy podpisywane przez agentów z akceptantami powinny zawierać już obniżoną interchange od stycznia, a nie, jak się sądziło wcześniej, od lipca tego roku?

M.O.: Nasza interpretacja jest zgodna z interpretacją przedstawioną przez Związek Banków Polskich. Według naszych prawników okres przejściowy powinno się stosować do wszystkich umów. Inne rozwiązanie byłoby otwieraniem furtki dla działań prowadzących do nierównego traktowania przedsiębiorców. Niby dlaczego ta firma, która od dawna akceptuje karty, miałaby być poszkodowana w porównaniu z tym podmiotem, który akceptację dopiero zaczyna?

Polska jest postrzegana jako lider we wprowadzaniu nowych rozwiązań płatniczych. Jednak pod względem liczby transakcji bezgotówkowych, kart czy sieci akceptacji jesteśmy daleko w tyle za Europą. Dlaczego tak się dzieje?

M.O.: To, że mamy mało kart i terminali, wynika z faktu, że zaczęliśmy je wdrażać 30 lat później niż Europa Zachodnia. Sama pamiętam, że pierwszy milion kart pojawił się na polskim rynku w 1998 roku, kiedy praktycznie już każdy Anglik miał w portfelu kartę. Zmiana przyzwyczajeń konsumenta zabiera dużo czasu. Ale to zapóźnienie możemy przekuć na naszą korzyść. Fakt ten już pomógł nam w odniesieniu sukcesu w przypadku transakcji zbliżeniowych. Przeciętny Anglik jest przyzwyczajony do tego, że ma terminal wystawiony na sklepowej ladzie i samodzielnie wkłada do niego kartę. Ciężko mu teraz odzwyczaić się od tej czynności, więc nawet jeżeli ma zbliżeniówkę, i tak płaci stykowo. U nas tego problemu nie ma, bo jesteśmy przyzwyczajeni do rozwiązania starszego, w którym oddajemy kartę kasjerowi i to on wkłada plastik do urządzenia. W sytuacji, gdy pyta nas o chęć wykonania transakcji zbliżeniowej, przychodzi nam to z łatwością.

Organizacje płatnicze cieszą się, że udział kart zbliżeniowych na polskim rynku przekracza już 50 proc. Ale pojawiają się zarzuty, iż to dlatego, że klienci stawiani są przed faktem dokonanym i nie mają możliwości wyboru. Czy podobnie jest w innych krajach?

S.P.: W wielu krajach jest podobnie jak w Polsce – to banki decydują o tym, jakie karty wydają. Ale nie to jest najważniejszą miarą sukcesu zbliżeniówek. Przede wszystkim liczy się fakt, że ludzie bardzo chętnie z nich korzystają. To jest ich wybór i to nie jest im narzucane. To dowód na to, że Polacy sami z siebie pokochali karty zbliżeniowe.

Narodowy Bank Polski rekomenduje bankom ujednolicenie zasad wydawania kart zbliżeniowych. Chodzi na przykład o to, aby klienci mieli wybór, czy chcą mieć w portfelu kartę zbliżeniową, czy tradycyjną. Czy jest to potrzebne?

M.O.: Jeżeli taka jest wola banku centralnego, a zadanie jest dla banków wykonalne, to te zasady powinny zostać wprowadzone. Uważamy, i jest to podparte analizami Komisji Nadzoru Finansowego, że karty zbliżeniowe są równie bezpieczne jak standardowe. Nie ma mowy o tym, by był jakiś problem z fraudami kartami zbliżeniowymi w naszym kraju. Mało tego, Polska jest liderem jeżeli chodzi o minimalizację transakcji nieuprawnionych.

Z czego to wynika?

M.O.: Jest kilka czynników, które temu sprzyjają. Wpływ na to ma choćby fakt, że zarówno banki, jak i agenci rozliczeniowi dysponują bardzo dobrymi, najnowocześniejszymi systemami monitoringu transakcji. Ponadto w Polsce od zawsze wydawano przede wszystkim karty debetowe, dzięki czemu większość transakcji jest autoryzowana w miejscu sprzedaży.

Kiedy uruchomiony zostanie portfel V.me i z jakimi innymi bankami oprócz ING jeszcze na ten temat rozmawiacie?

M.O.: ING zadeklarował, że portfel V.me by Visa uruchomi komercyjnie już w tym kwartale. Rozpoczęliśmy już wdrożenia z wieloma innymi bankami, m.in. BZ WBK. Planuje je również kolejna grupa banków, m.in. Raiffeisen Polbank, Eurobank oraz SGB-Bank i Bank BPS, zrzeszające banki spółdzielcze. Naszym celem jest, by do końca roku portfel V.me by Visa został udostępniony przez banki użytkownikom ponad połowy kart Visa w Polsce.

>>> W urzędach coraz częściej można płacić kartą. Czytaj więcej.