ikona lupy />
Mikołaj Doskocz prawnik, aplikant radcowski, ekspert Aeroklubu Polskiego / Dziennik Gazeta Prawna
I tu ostatnie tygodnie przyniosły szeroką dyskusję nad potrzebą inwestycji. Emocje wzbudzają doniesienia o możliwym ograniczaniu unijnych dotacji oraz nieodpowiedzialnych decyzjach lokalnych władz w sprawie tworzenia nowych lotnisk. Słusznie podnoszony jest argument rentowności, która powinna być wynikiem niezbędnych inwestycji w infrastrukturę lotniskową. Istnieje jednak prosta i tania droga do znacznej poprawy dostępności lotniczej poszczególnych regionów, poprawy infrastruktury i rynku lotniczego przy eliminacji strat. Chodzi o rozwój nowej kategorii lotnisk lokalnych, nazwanych w ustawie – Prawo lotnicze lotniskiem użytku publicznego o ograniczonej certyfikacji.
W Polsce istnieje wszak sieć małych lotnisk użytku wyłącznego, ze skromną infrastrukturą, na których odbywają się głównie loty szkoleniowe i sportowe. Jest to jednak wielki kapitał. Lotniska te po zmianie ich kwalifikacji prawnej i tzw. upublicznieniu mogą stać się oknem na świat wszystkich regionów w Polsce. Co ważne, by tak się stało, potrzebne są stosunkowo niewielkie nakłady. Istnieje oczywiście konieczność modernizacji istniejących lotnisk pamiętających wczesny PRL. Chodzi o wydatki takie jak: budowa lub modernizacja istniejącej utwardzonej drogi startowej (o długości od 800 do 1200 m), jej oświetlenie i budowa stacji paliw. To w połączeniu z wejściem w życie rozporządzeń wykonawczych do prawa lotniczego umożliwi przekształcenie obecnych lotnisk użytku wyłącznego w lotniska użytku publicznego o ograniczonej certyfikacji. Inwestycja w lotnisko o ograniczonej certyfikacji powoduje również likwidację wielu wymogów stawianych portom lotniczym, jak na przykład: ogrodzenie, utrzymanie służb ratowniczych, rozbudowana administracja. Koszt takiej inwestycji szacuje się od kilku do kilkunastu milionów złotych na jedno lotnisko, co porównując do kosztów już wydanych na Port Lotniczy Gdynia-Kosakowo, pozwalałoby zupełnie zmodernizować ok. 20 lotnisk lokalnych.
Reklama
Ten model lotniska nie będzie przeznaczony do obsługi regularnych przewozów pasażerskich. Będą to lotniska przeznaczone dla lotnictwa powszechnego (ang. general aviation), czyli lotów turystycznych, działalności taksówek powietrznych, lotnictwa biznesowego, szkoleniowego, ratowniczego i pasażerskiego w skali potrzebnej w danym regionie. Tego rodzaju miejsca z powodzeniem funkcjonują w krajach europejskich, a za przykład niech posłużą chociażby lotniska w Norwegii (Berlevag z pasem startowym o długości 880 m lub Rorvik z pasem o długości 950 m), Niemczech (Heringsdorf lub Allendorf z drogą startową o długości 1240 m). W Niemczech na ok. 200 lotnisk użytku publicznego aż 150 to małe lokalne lotniska publiczne. W Norwegii obecnie funkcjonuje ponad 30 takich miejsc, przy czym część z nich jest używana jedynie przez general aviation i służby państwowe, natomiast na części funkcjonują regularne przewozy lotnicze, a pewne trasy z uwagi na konieczność skomunikowania regionów są dofinansowane ze środków publicznych.
Również w Polsce obecnie istniejące lotniska lokalne są w znacznym stopniu rentowne i zarabiają na siebie zarówno działalnością lotniczą jak i okołolotniskową. Właśnie działalność okołolotniskowa jest istotna, gdyż dobre zagospodarowanie terenu lotniska (a często jest to kilkaset hektarów) pozwoli na czerpanie wymiernych korzyści i istotne zarobki właścicieli lotniska.

>>>Czytaj też: Polacy i Brytyjczycy będą patrolować przestrzeń powietrzną nad Bałtykiem