W zakończonych na Ukrainie wyborach prezydenckich Petro Poroszenko zdobył 55,9 procent głosów, a Julia Tymoszenko 12,9. Na trzecim miejscu znalazł się Ołeh Liaszko z poparciem 8 procent wyborców. Takie są wyniki najbardziej prestiżowego ukraińskiego sondażu (exit polls) przed lokalami wyborczymi, przeprowadzanego od lat wspólnie przez Fundację Inicjatywy Demokratyczne, Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii i Centrum Razumkowa.

Zwycięstwo niemal 50-letniego Petra Poroszenki nie jest zaskoczeniem. Od początku kampanii prowadził w sondażach. Jego popularność wzrosła w czasie rewolucji, gdy umiał się zdystansować od trójki liderów opozycji parlamentarnej. Choć hasło jego kampanii brzmiało „Żyć po nowemu”, w polityce jest on obecny od lat. Był między innymi szefem Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony oraz MSZ. Jest właścicielem największego producenta słodyczy na Ukrainie - firmy Roshen.

Wybory przebiegły spokojnie poza Wschodem kraju, gdzie głosowanie uniemożliwili separatyści blokujący komisje i zastraszający ich członków. W obwodzie donieckim udało się otworzyć jedynie 20 proc. lokali. Poza wschodem kraju nie zanotowano znacznych naruszeń, nie było na przykład tradycyjnych dla Ukrainy karuzeli, gdy grupa osób głosuje kilkakrotnie w różnych lokalach wyborczych. Największym problemem głosowania były długie kolejki chętnych. W związku z tym w Kijowie podjęto decyzję, że ci, którzy zajęli sobie miejsce, mogą głosować nawet po 20.00, czyli po godzinie, gdy lokale miały zostać zamknięte.

>>> Czytaj więcej: Petro Poroszenko - oligarcha i opozycjonista przyszłym prezydentem Ukrainy?

Reklama