ikona lupy />
Jak polska gospodarka nadrabia straty? / Dziennik Gazeta Prawna

Transformacja prowadzona na dużą skalę ma swoją cenę. Decyzje z okresu terapii szokowej przemeblowały polską scenę polityczną, wykreowały milionerów i korporacyjną klasę robotniczą.

Jej efektem był wzrost zamożności polskiej klasy średniej. I bieda najgorzej przygotowanych do rywalizacji. Ćwierćwiecze gospodarczego eksperymentu dorobiło się własnych, specyficznych dla Polski pojęć.

Bezrobocie

W naszym sondażu na 25-lecie przemian jest wskazywane jako największy ból wolności. Mieliśmy trzy wyże bezrobocia: na początku lat 90., gdy na skutek upadłości i restrukturyzacji państwowych firm wzrosło do 16 proc w 1993 r. Największy wzrost nastąpił jednak 10 lat później, gdy na skutek spowolnienia wzrosło w 2003 r. do 20 proc. Wejście do UE i emigracja zarobkowa (patrz: Za chlebem) polepszyły sytuację. Dlatego gdy gospodarka zwolniła na początku tej dekady, wskaźnik bezrobocia wzrósł już „tylko” do 13,4 proc. w latach 2012–2013. Formy walki z tym zjawiskiem były różne, od masowego wysyłania zwalnianych pracowników na wcześniejsze emerytury w latach 90. po budowę systemu interwencji na rynku pracy obecnie. Teraz emigracja i niekorzystne procesy demograficzne powodują, że sytuacja szybko będzie się poprawiać. W ciągu dekady możemy mieć zupełnie inny problem: braku rąk do pracy, o czym pisaliśmy na łamach DGP.

Ceny i pieniądz

Transformacja polskiej gospodarki rozpoczęła się w warunkach szalejącej hiperinflacji. Ale w ciągu dekady średnioroczna inflacja spadła z 585,8 proc. do 7,3 proc. To miara sukcesu. Przy okazji konieczna okazała się denominacja narodowej waluty, bo w użyciu były banknoty o nominałach 1 czy 2 mln zł, a monety właściwie zniknęły z obiegu. W 1995 r. stare banknoty zastąpiono nowymi w relacji 1 nowy złoty za 10 tys. starych. Strach przed nawrotem wysokiej inflacji miał koszty uboczne. Powodował, że walka ze wzrostem cen była traktowana jako absolutny priorytet najpierw przez NBP, a potem przez Radę Polityki Pieniężnej. Bronią były relatywnie wysokie stopy procentowe, a ubocznym skutkiem – pogłębienie spowolnienia gospodarczego na początku zeszłej i obecnej dekady. Skutkiem czego wkrótce być może przyjdzie nam się zmierzyć z deflacją.

Dobrobyt

Według GUS realny dochód gospodarstw domowych jest o ponad półtora raza wyższy niż w 1989 r. Ale nie można przy tym zapominać, że owoce transformacji nie zostały podzielone równo między wszystkich Polaków. Dla przykładu według GUS w 2012 r. co ósmy pracujący – to jest 1,3 mln osób – otrzymywał minimalne wynagrodzenie, czyli na rękę nieco ponad 1111 zł. W efekcie w 2012 r. 16,3 proc. osób w gospodarstwach domowych znajdowało się poniżej relatywnej granicy ubóstwa. To o 4,5 pkt proc. więcej niż w 1995 r. Jednocześnie zwiększyło się rozwarstwienie społeczne. Mierzący je wskaźnik Giniego wzrósł, za Bankiem Światowym, z 26,9 w 1989 r. do 32,7 w 2011 r. Dlatego w naszym sondażu o blaskach i cieniach 25 lat wolnej Polski bieda i ubóstwo są wskazywane jako drugi po bezrobociu cień przemian.

Deindustrializacja

Upadek wielkich zakładów przemysłowych to ciemniejsza strona transformacji. Według niektórych wyliczeń w 1989 r. przemysł odpowiadał nawet za 50 proc. PKB, w 2012 r. było to 24,8 proc. Myliłby się jednak ten, kto uważa, że „w Polsce nic się nie produkuje”. Udział przemysłu w wartości dodanej PKB od 2000 r. powoli rośnie, a Polska jest eksportową potęgą chociażby w motoryzacji. Faktem jednak jest, że w przypadku wielu branż państwo nie zrobiło tyle, ile mogło. W konsekwencji sektor stoczniowy jest swoim własnym cieniem pomimo światowego wzrostu popytu na nowe statki, a w górnictwie rentowne, prywatne kopalnie sąsiadują z nierentownymi, których właścicielem jest państwo.

>>> Czytaj także: KE analizuje polską gospodarkę. Oto lista słabości naszego kraju

Gospodarki struktura

W wyniku przemian zupełnie zmieniła się struktura polskiej gospodarki. Zmniejszyła się rola rolnictwa i przemysłu, a wzrosła usług, co widać także w strukturze zatrudnienia. W tym pierwszym zatrudnienie spadło o połowę, w drugim – o 7 pkt proc. do 30 proc. Tymczasem w usługach wzrosło z 35 do blisko 60 proc. Polska gospodarka stała się otwarta i konkurencyjna, a polskie firmy świetnie radzą sobie za granicą, o czym świadczy szybko rosnący eksport. Na liście największych globalnych eksporterów przesunęliśmy się od 1990 r. z 35. na 22. miejsce. Małe i średnie firmy, choć radzą sobie dobrze, to ich wkład do PKB nadal jest o 10 pkt proc. niższy niż średnio w Unii. Perłą w koronie okazała się Giełda Papierów Wartościowych, która stała się centrum finansowym naszego regionu.

Prywatyzacja

Do zeszłego roku sprywatyzowano majątek państwowy za 150 mld zł. Sprzedaż państwowego majątku nie tylko zapewniała budżetowe wpływy, ale okazała się jednym z podstawowych kanałów, jakim do Polski napływały nowe technologie, wzory zarządzania czy pomysły na biznes. Miało to olbrzymie znaczenie zwłaszcza w latach 90., gdy gospodarka przestawiała się z torów socjalistycznych na wolnorynkowe. Nie znaczy to jednak, że uniknięto potknięć czy porażek (patrz: Deidustrializacja). Jedną ze sztandarowych była sprzedaż polskiego państwowego monopolisty TP SA francuskiej państwowej firmie France Telekom, co równało się sprzedaży rynku, a nie firmy.

Reformy

Polska okazała się laboratorium wprowadzania gospodarki rynkowej. Pakiet reform zaproponowanych przez Leszka Balcerowicza w 1989 r. likwidował pozostałości systemu centralnego sterowania gospodarką i uruchomił mechanizmy rynkowe. W tym prywatyzację i demonopolizację, wymienialność pieniądza, komercjalizację sektora bankowego i ubezpieczeniowego oraz ułatwienia dla inwestorów zagranicznych. Zmiany w zasadniczym kształcie kontynuowały kolejne rządy. Choć reforma Balcerowicza uwolniła rynek, toczy się dyskusja, czy wymagała tak wysokich kosztów społecznych.

Z kolei rząd AWS–UW w latach 1997–2001 chciał dopasować ustrój społeczny, samorządowy i szkolny do rzeczywistości gospodarki rynkowej i perspektyw członkostwa w UE. Zmiany miały mieć potężne konsekwencje gospodarcze poprzez odciążenie finansów publicznych i podwyższenie poziomu usług publicznych. Ale jak widać po sytuacji w służbie zdrowia czy zmianach w OFE, cel udał się połowicznie. Jak pokazuje nasz sondaż, stan służby zdrowia Polacy oceniają jako trzecie duże niepowodzenie polskiego 25-lecia.

Wzrost PKB

Jeden z polskich fenomenów. Od 1991 r., gdy polska gospodarka skurczyła się aż o 7 proc. w wyniku terapii szokowej, ruszyła i ani na chwilę się nie zatrzymała. Jako kraj bez recesji jesteśmy w Europie ewenementem. Choć dwukrotnie mieliśmy gospodarcze spowolnienie – pierwszy raz na początku poprzedniej dekady, gdy w roku 2001 wzrost wyniósł 1,2, oraz w roku 2009, gdy spowolnił do 1,6 proc. Najszybciej gospodarka rosła w 1997 r. – PKB wzrósł wtedy o 7,1 proc. – oraz dziesięć lat później, gdy było to 6,8 proc. W efekcie, jak podaje GUS, nasz PKB wzrósł od 1990 r. niemal półtora raza, a dokładanie o 144 proc.

Za chlebem

Między 2004 a 2012 r. liczba Polaków przebywających na stałe w krajach unijnej „15” zwiększyła się o 210 proc., z 580 tys. do 1,8 mln osób. Z jednej strony otwarcie rynków pracy przez kraje starej Unii okazało się błogosławieństwem, bowiem uchroniło nas w kryzysie przed jeszcze wyższym bezrobociem. Z drugiej jednak strony układający sobie życie za granicą niechętnie będą wracać do Polski, uszczuplając zasoby siły roboczej i w dłuższej perspektywie znacznie osłabiając potencjał demograficzny. Co nie zmienia faktu, że metropolia nie korzysta z owoców pracy migrantów. Począwszy od 2004 r., Polacy rozsiani po całym świecie przysłali do kraju łącznie 166,8 mld zł.

>>> Polecamy: Po 25 latach wolności chcemy więcej państwa opiekuńczego