Putin ma jeden cel. Kreml wątpi w skuteczność sankcji

Przypomnijmy: Trump zagroził wprowadzeniem nowych sankcji wobec Rosji oraz nałożeniem 100-procentowych ceł na kraje kupujące rosyjską ropę – wśród których największymi odbiorcami są Chiny i Indie – jeśli Putin nie zgodzi się na zawieszenie broni w wojnie z Ukrainą.

Trzy osoby znające kulisy dyskusji na Kremlu, z którymi rozmawiał Reuters, uważają, że Putin nie ulegnie presji prezydenta USA. Po pierwsze, ponieważ rosyjski dyktator uważa, że wygrywa wojnę. Po drugie – Moskwa jest sceptyczna, co do "zabójczej skuteczności" zachodnich sankcji.

– Panuje przekonanie, iż więcej już i tak nie można nam zrobić – mówi jeden z rozmówców agencji.

Autokrata nie zamierza jednak otwarcie konfrontować się z Trumpem, by nie ryzykować całkowicie możliwości poprawy relacji z Zachodem. Będzie wykonywał pewne ruchy pozorne, takie jak na przykład rozmowy o zawieszeniu broni, z których nic nie wynika. Dwaj rozmówcy agencji wskazują, że dla Kremla wciąż pierwszoplanowe pozostają cele wojenne, czyli całkowite zajęcie czterech obwodów na wschodzie Ukrainy: donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego.

– Dopiero po ich zdobyciu Putin jest gotów rozmawiać o pokoju – twierdzi jedno ze źródeł.

"Putin nie może się zatrzymać, bo Trump tego chce"

Jeden z rozmówców Reutersa twierdzi, że Putin z jednej strony prywatnie obawia się pogarszających relacji z USA i braku perspektyw na odbudowę relacji handlowych z Zachodem. Ale z drugiej strony widzi postępy armii rosyjskiej na froncie i w związku z tym nie uważa, że to jest właściwy moment na zakończenie wojny. Tym bardziej zatrzymanie ofensywy byłoby niezrozumiałe zarówno dla rosyjskiego społeczeństwa, jak i dla wojska – pierwsze poniosło już wiele wyrzeczeń, drugie olbrzymie straty.

– Putin nie może zakończyć wojny tylko dlatego, że Trump tego chce – zaznacza kolejne rosyjskie źródło.

Mówią Putinowi, że front załamie się na jesieni

W ostatnich trzech miesiącach Ukraina poniosła najpoważniejsze straty terytorialne w 2025 roku. Tylko w lipcu, jak wynika z danych fińskiego ośrodka analitycznego Black Bird Group, straciła 502 km kw. Łącznie Rosja okupuje już około 20 proc. terytorium Ukrainy.

Kreml ma jednak nadzieję na dalsze sukcesy. Jak twierdzi jeden z informatorów Reutersa, rosyjski Sztab Generalny przekazał Putinowi, że ukraiński front może się załamać w ciągu dwóch-trzech miesięcy.

Jednak amerykańskie Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) zwraca uwagę, że od początku 2024 r. Rosja zdobyła jedynie 5 tys. km kw. – to mniej niż 1 proc. powierzchni Ukrainy.

Zarówno ukraińskie, jak i zachodnie źródła wojskowe przyznają, że Rosja posuwa się naprzód, ale powoli i ponosząc duże straty. Z kolei rosyjscy blogerzy wojenni zwracają uwagę, że ofensywa utknęła na obszarach trudnych terenowo i silnie zurbanizowanych, ale przewidują szybsze postępy na innych kierunkach.