Ludowcy chcą zmienić konstytucję, a Platforma nie mówi „nie”. Chodzi o to, by już od 2015 r. wprowadzić kwotową waloryzację emerytur i zagwarantować taki system w ustawie zasadniczej. Jeśli ktoś ma dzisiaj do emerytury 20 czy 30 lat i myśli, że go to nie dotyczy, to się grubo myli. To dotyczy wszystkich, którzy uczciwie płacą składki emerytalne i myślą, że ich przyszłe świadczenie będzie uzależnione od sumy zgromadzonych przez całe zawodowe życie oszczędności. Jeśli postulat PSL stanie się rzeczywistością, ci wszyscy solidnie płacący składki zostaną wystawieni do wiatru. Oskubani ze swoich pieniędzy. Pod sztandarami sprawiedliwości społecznej.

Nie przypadkiem temat wypłynął teraz, gdy co dwa tygodnie odbywa się głosowanie w sprawie dalszego trwania rządu. Każdy głos się liczy, więc ludowcy najwyraźniej liczą na to, że PO, chcąc ratować rząd, zgodzi się na wiele. I mają rację. A tak naprawdę chodzi o to, by wyborcy PSL, których emerytury są najniższe, zyskali na tej operacji najwięcej. Już teraz świadczenia dla rolników dotowane są w ponad 90 proc. przez budżet państwa. Jeśli PSL wcieli swój pomysł w życie, chłopi dostaną jeszcze więcej. Mimo że ubezpieczeni w ZUS mogą liczyć tylko na tyle, ile zaoszczędzą. Nasze miejskie składki są więc kilkakrotnie wyższe od składek rolników.

Niezorientowani podatnicy ulegają demagogii, że przecież wszyscy mamy jednakowe żołądki i wszystkich dotykają podwyżki cen żywności czy energii. Więc bez względu na to, jakiej wysokości emeryturę ktoś sobie wypracował przez lata, na starość zostanie oskubany. Waloryzacja kwotowa polega bowiem na tym, że – bez względu na wysokość otrzymywanej teraz lub za ileś lat emerytury – corocznie będzie ona powiększana o taką samą kwotę, np. 30 zł. Przy obecnej waloryzacji – procentowej – dla jednych może to być 80 zł, a dla innych, którzy odkładali mniej, na przykład 30.

Ludowcy nie chcą, żeby rolnicy, którzy na starość odkładają symbolicznie, oraz dobrze zarabiający na etatach i płacący spore składki na ZUS znaleźli się w tym samym systemie emerytalnym i odkładali na starość według tych samych zasad. Taką samą składkę, wtedy byłoby naprawdę sprawiedliwie. Ale to by oznaczało, że ich elektorat będzie musiał na KRUS płacić więcej. PSL chce więc ubezpieczonych w ZUS oszukać. Zachować chłopskie przywileje emerytalne, a na starość jeszcze z budżetu państwa swoim wyborcom dołożyć z budżetu. Naszym kosztem.

Reklama

O tę samą kwotę powiększyć się ma więc świadczenie rolnika, który na KRUS płacił symbolicznie (a więc w myśl obecnej waloryzacji dostaje mniej) i pracownika, którego składki były kilkanaście razy wyższe. Żeby było sprawiedliwie. Więc ten płacący przez lata sporo dostanie nawet emeryturę wyższą niż rolnik, ale już po kilku latach zje mu ją inflacja. Z każdym rokiem realna wartość emerytur rolników będzie się natomiast zbliżać do najwyższych ZUS-owskich świadczeń, bo emeryci wiejscy, procentowo, z każdym rokiem będą dostawać najwięcej. Mimo że na starcie, czyli w momencie przejścia człowieka na emeryturę, świadczenia zatrudnionych poza rolnictwem były wyższe. Zaiste, spryt ludowców jest szatański.

Warto się zastanowić, dlaczego – żeby chłopi dostali jeszcze więcej – trzeba aż zmieniać konstytucję? Obecna słusznie uznaje, że waloryzacja kwotowa jest rażąco niesprawiedliwa. Najpierw państwo zmusza pracujących do płacenia wysokich składek na ZUS (gdyby to było dobrowolne, to wielu ludzi by się z tego systemu po prostu wypisało), a potem płacących uczciwie musiałoby oszukać. Tak się już teraz dzieje, bo co kilka lat politycy, chyłkiem, raz waloryzują kwotowo. Sprawa trafia więc do Trybunału Konstytucyjnego, a ten przyznaje, że waloryzacja kwotowa jest wprawdzie niezgodna z konstytucją, ale raz, trudno. I rządowi się udaje oszukać emerytów. Konstytucję więc trzeba zmienić po to, by ich oszukiwać każdego roku zgodnie z prawem. Więc tych, którzy zechcą na ZUS płacić uczciwie, będzie coraz mniej. Niech ZUS się wali, byle wyborcy PSL dostali więcej.