Żenada, skandal, kompromitacja – epitety można mnożyć. Bezpłatny wgląd w szkolny e-dziennik w rządowym rozporządzeniu okazał się wydmuszką, pełną prawnych dziur, które pozwalają kpić z rodziców i żądać od nich opłat. Co na to resort? Zamiast pilnie poprawić akt, przerwać szydzenie z prawa, brnie w ośmieszenie, upierając się, że problemu nie ma. Co tu komentować…
Mam za to do pani minister oświaty prośbę, zresztą to prośba do wszystkich ministrów, także tych, co zaraz nadejdą. Niech wezmą do serca kazanie siódme Piotra Skargi: „Prawo też to żadnego pożytku nie niesie, które się dobrą egzekucyją i pilnym wykonanim nie opatrzy i potężnością do przymuszenia nie przyprawi. Piszem prawa, a więcej tych, które żadnego wypełnienia nie mają. Karty mażem, a papier ukazujem, a po staremu w nierządzie żyjem. Na czym to królestwo i ludzie w nim barzo chramie”.
Już 400 lat temu ten słynny kaznodzieja ostrzegał, że umiemy tylko mówić, pisać i wywodzić, ale czynić już najmniej. Że nie mamy pilnych, ostrych i porządnych urzędników, którzy nie boją się egzekwować prawa. Że urzędy mocy nie mają, która by złych ludzi hamowała i do dobrego przymuszała. Że prawo jest źle opatrzone, rozerwane i rozmnożone. Że jeden przepis drugiemu przeszkadza, przez co urzędnicy bronić królewskiej powagi nie mogą. 400 lat minęło i słowa te są wciąż aktualne.