Na początku roku, kiedy wskaźnik bezrobocia kształtował się jeszcze na poziomie 14 proc., niewielu liczyło na tak dobry wynik. Tak znaczący spadek bezrobocia może budzić pewne zdziwienie. Wszak w ciągu minionych 6 miesięcy nastąpiło wyraźne pogorszenie wielu kluczowych wskaźników makroekonomicznych odzwierciedlających kondycję polskiej gospodarki. Dynamika sprzedaży detalicznej zmalała w cenach stałych z 5 proc. w I kwartale bieżącego roku do 3 proc. w III kw., a tempo wzrostu wartość produkcji sprzedanej przemysłu spadło w tym samym okresie z 5 do 1,6 proc.

>>> Czytaj też: Kraje zacofane nie rozwiną się nigdy, jeżeli maksymalnie otworzą swoje gospodarki

Pod wpływem tych danych powstało przekonanie, iż polska gospodarka wkroczyła w fazę spowolnienia, co – jak ostatecznie pokazał szacunek PKB za poprzedni kwartał – nie było zupełnie uzasadnione.

Pierwszą możliwą przyczyną zaskakująco szybkiej poprawy sytuacji na rynku pracy jest zatem niedoszacowanie tempa wzrostu gospodarczego, które zmniejszyło się w znacznie mniejszym stopniu niż oczekiwano. To jednak jeszcze nie wystarcza do tego, by wyjaśnić spadek stopy bezrobocia rejestrowanego aż o 1,7 punktu procentowego w stosunku do analogicznego okresu poprzedniego roku. Tak dobry wynik odnotowano po raz ostatni w grudniu 2008 r., a więc 71 miesięcy temu.

Reklama

Osłabienie dynamiki PKB może oczywiście negatywnie odbić się na tempie zmian stopy bezrobocia dopiero z pewnym opóźnieniem. Warto jednak pamiętać, iż tak wyraźną poprawę osiągnięto przy dynamice PKB rzędu nieco ponad 3 proc. licząc rok do roku, podczas gdy – biorąc pod uwagę doświadczenia ostatniej dekady – taki wynik zazwyczaj pozwala jedynie na powstrzymanie dalszego wzrostu bezrobocia, a nie jego daleko idące ograniczenie.

Obecna sytuacja bardzo wyraźnie kontrastuje z tym, co można było zaobserwować w poprzednich kilku latach. W 2009 r. nastąpiło silne spowolnienie tempa wzrostu gospodarczego w Polsce połączone ze stosunkowo znaczącym wzrostem stopy bezrobocia. Pomimo przekroczenia przez dynamikę PKB granicy 4 proc. w 2010 r. liczba osób pozostających bez zatrudnienia rosła tylko nieznacznie wolniej niż rok wcześniej.

W kolejnym roku polska gospodarka rozwijała się jeszcze szybciej, jednak wystarczyło to wyłącznie do powstrzymania dalszego pogarszania się sytuacji na rynku pracy. Wypracowywany wówczas wzrost gospodarczy miał zdecydowanie bezzatrudnieniowy charakter. Z drugiej strony w czasie późniejszego spowolnienia, które miało swoje apogeum na przełomie lat 2012-2013, odsetek osób zarejestrowanych jako poszukujące pracy nie rósł już w tak dużym tempie jak tuż po pierwszej fali światowego kryzysu pomimo jeszcze głębszego spowolnienia dynamiki PKB. Obecnie natomiast rynek pracy zdaje się być ponadprzeciętnie silny na tle reszty gospodarki.

ikona lupy />

Czytaj dalszą część artykułu w serwisie Obserwator Finansowy