Stracony ślad

We wczorajszym zamachu na redakcję pisma "Charlie Hebdo" zginęło 12 osób, a 11 zostało rannych. Obława na sprawców nadal trwa.

Francuskie siły antyterrorystyczne zostały rozmieszczone na północy kraju, gdzie mogą przebywać domniemani sprawcy wczorajszego zamachu. Według źródeł policyjnych, koło miasta Villers-Cotterêts w rejonie Aisne dwaj mężczyźni obrabowali stację benzynową i porzucili samochód. W aucie znaleziono flagi dżihadystów i koktajle mołotowa. Wysłano tam RAID - jednostkę antyterrorystyczną francuskiej policji i oddział sił specjalnych.

Jak powiedział pracownik stacji, mężczyźni ukradli benzynę i inne produkty. Według jego relacji, mężczyźni podjechali samochodem Renault Clio koloru szarego z tablicami rejestracyjnymi od innego auta. Byli uzbrojeni m.in. w karabiny kałasznikowa.

Reklama

Według informacji lefigaro.fr siły bezpieczeństwa zostały rozlokowane w strefie poszukiwań o szerokości 20 kilometrów wokół miejscowości Crepy-en-Valois. RAID znajduje się na północy strefy, siły specjalne GIGN na południu. Według telewizji FR3 Picardie podejrzani mieli się zabarykadować w pomieszczeniu mieszkalnym w Crepy-en-Valois. Później ta sama stacja telewizyjna podała, że pojazdy policyjne i sił specjalnych zatrzymały się przed zabudowaniami gospodarstwa rolnego położonego między Soissons a Crepy-en-Valois. Na miejsce przybył też przedstawiciel prokuratury ze Soissons.

Wczoraj podczas ataku w redakcji pisma "Charlie Hebdo" w Paryżu, trzej uzbrojeni mężczyźni zabili dwanaście osób, a jedenaście ranili.

Najmłodszy z trzech domniemanych zamachowców, 18-letni Hamyd Mourad, oddał się wieczorem w ręce policji w mieście Charleville-Meziere, w pobliżu granicy z Belgią.



Francja dziękuje za kondolencje

Ambasador Pierre Buhler w imieniu Francji wyraził wdzięczność prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu za złożeniem wyrazów współczucia i wpis w księdze kondolencyjnej. Dziś w ambasadzie francuskiej, wyrazy solidarności z krajem, który wczoraj ucierpiał w wyniku ataku terrorystycznego, złożył także marszałek Radosław Sikorski oraz premier Ewa Kopacz.

Wizyta prezydenta to dla dyplomaty ważny gest. Przyszedł do ambasady, by podpisać księgę kondolencyjną jako pierwszy, co jest gestem przyjaźni i współczucia, jak również mocnym gestem politycznym - podkreślił.
Solidarność okazywana na całym świecie to dla Buhlera pocieszenie i wyraz wsparcia w walce o podstawową wolność, jaką jest wolność słowa.

Ambasador Republiki Francuskiej wyraził wdzięczność nie tylko wobec polskich władz, ale także obywateli. W środę wieczorem przed ambasadę przyszły anonimowe osoby, by złożyć kwiaty i zapalić znicze. Ambasadora odwiedził także aktor Andrzej Seweryn, posiadający także obywatelstwo francuskie, by powiedzieć "Je suis Charlie", czyli "Jestem Charlie" - słowa solidarności z redakcją zaatakowanego magazynu.

Apel francuskich duchownych

Przywódcy duchowni różnych wyznań wzywają do pojednania i solidarności. Apel wystosował Episkopat Francji, Federacja Protestantów, duchowni prawosławni, Wielki Rabinat Francji, Francuska Rada Kultu Muzułmańskiego i buddyści.

Duchowni wezwali wiernych, aby wspólnie wzięli udział w niedzielnej, ogólnonarodowej demonstracji jedności, która ma się odbyć w Paryżu. Manifestacja ma być symbolem solidarności i pojednania ponad różnicami religijnymi, politycznymi i społecznymi, tych wszystkich, dla których drogie są wartości demokratyczne, w tym wolność słowa i swoboda wypowiedzi. Wczorajsza masakra w siedzibie pisma Charlie Hebdo, w której terroryści z imieniem Allaha na ustach zamordowali dwanaście osób i jedenaście ranili, powszechnie uważana jest za zamach na te wartości, które są fundamentami zachodniej cywilizacji. Autorzy apelu podkreślają, że tylko dialog między religiami może doprowadzić do pojednania i odeprzeć niebezpieczeństwo wzajemnych uprzedzeń. Na przekór makabrycznej zbrodni i chcąc udowodnić wierność idei wolności słowa w przyszłym tygodniu ma się ukazać kolejny numer "Charlie Hebdo", tym razem w wydaniu miliona egzemplarzy. Będzie gościnnie opracowywany w redakcji dziennika "Liberation".

Norwegia: To samo mogło się zdarzyć i u nas

Mimo tragedii paryskiej w norweskim Stavanger została otwarta wystawa karykatury politycznej poświęcona wolności wypowiedzi. Dzisiaj też podczas spotkania z dziennikarzami w Oslo, Benedicte Björnland kierująca kontrwywiadem cywilnym - PST stwierdziła, że coś podobnego jak we Francji może się też wydarzyć w Norwegii. Björnland podkreśliła przy tym, że nie ma żadnych sygnałów o związkach pomiędzy tragedią paryską a Norwegią. Przypomniała też, że w kraju nadal obowiązuje stan podwyższonej gotowości z powodu zagrożenia atakiem terrorystycznym ze strony fanatycznych islamistów.

Stan taki wprowadzono jesienią ubiegłego roku po zamachach między innymi w Kanadzie i w Belgii. Uważamy - mówiła Björnland - że dobrze kontrolujmy tych, którzy powrócili z Syrii, gdzie uczestniczyli w zbrojnych działaniach. Ale zawsze istnieje niebezpieczeństwo, iż obok nich wyrośnie jakiś fanatyczny zamachowiec, o którego istnieniu nie mamy pojęcia - przyznała.

Przed otwarciem wystawy karykatur w Stavanger, mającej następnie wędrować po kraju, odbyło się spotkanie policji z organizatorem ekspozycji, którymi jest Narodowe Centrum Sztuk. Policja zalecając zachowanie ostrożności, obiecała organizatorom swą ochronę.

Potrzeba planu politycznego dla Bliskiego Wschodu

Biorąc pod uwagę ilość i swobodę działania islamistów we Francji, można było się spodziewać takich konsekwencji - tak doktor Wojciech Szewko, specjalista do spraw stosunków międzynarodowych komentuje zamach na redakcję satyrycznego magazynu "Charlie Hebdo".
Zaniechanie rozwiązań systemowych związanych z działalnością radykalnych muzułmanów w Europie może w jego opinii mieć fatalne konsekwencje.

Jak powiedział politolog - Francja jest jednym z głównych państw zasilających Państwo Islamskie, swobodnie działają tam grupy wyznaniowe wspierające dżihad w takiej sytuacji prędzej czy później znajdzie się kilka osób, które zdecydują się nie wyjechać do Syrii, by zasilić szeregi bojowników, a zrobić dżihad u siebie.

Jak mówi Szewko - demokratyczne państwa Unii Europejskiej nie są przygotowane do walki z dżihadem, ponieważ przyzwyczajone są, że najpierw ktoś dokonuje przestępstwa, a dopiero potem się go łapie. System nie jest dostosowany do zagrożeń wynikających z działalności ideologicznej, która na jeden sygnał z zewnątrz może zamienić się w akt terroru - mówi ekspert. Podkreśla jednak, że zaostrzenie praw dotyczących prewencji będzie prowadzić do ograniczania demokracji, a niszczenie europejskiego stylu życia będzie sukcesem dżihadystów.

W opinii politologa Europa nie może sobie jednak pozwolić na brak reakcji - potrzeba planu politycznego dla Bliskiego Wschodu, bo na obecną sytuację w Iraku czy Syrii miały wpływ także działania państw europejskich. Nie wolno też lekceważyć reakcji na sytuacje doraźne. Leczenie objawowe jest potrzebne dla przetrwania naszych społeczeństw, ale nie możemy zapominać, że w wyniku wybuchu jednej bomby, gdy ginie trzech mudżahedinów, na ich miejsce może pojawiać się kolejnych dwudziestu - uważa Szewko.

Bez planu politycznego skierowanego do mieszkańców np. Afganistanu, Państwo Islamskie może być dla nich ciekawszą perspektywą, niż to, co może im zaproponować Zachód - uważa Wojciech Szewko.

Nie cały świat islamski popiera zamach w siedzibie tygodnika "Charlie Hebdo"

Zdaniem dr Katarzyny Górak-Sosnowskiej atak na pismo potępiają niektóre społeczności muzułmanów we Francji czy na Bliskim Wschodzie. Jak mówi ekspertka, ci muzułmanie mają dosyć tego, że fundamentaliści wykorzystują religię do strasznych rzeczy i przyczyniają się do pogarszania wizerunku islamu.

Katarzyna Górak-Sosnowska zaznacza, że także w mediach pojawią się komentarze, by nie oskarżać o radykalizm wszystkich muzułmanów. Jak mówi, w polskich mediach pojawiają się informacje, by najpierw się zastanowić i nie potępiać islamu w czambuł. Katarzyna Górak-Sosnowska zauważa, że może między grupami muzułmanów a mieszkańcami Europy dochodzi do pewnego porozumienia i deeskalacji napięcia.

Jednak jak zaznacza, środowa strzelanina w siedzibie pisma "Charlie Hebdo" nie jest zapewne ostatnim zamachem ze strony radykalnych muzułmanów przeprowadzonym w Europie.

>>> Polecamy: Europie grozi islamizacja? Stary Kontynent przegrywa z radykalizmem