ikona lupy />
Wódka Smirnoff jest jedną z najpopularniejszych wódek nie tylko w Polsce, ale także w Stanach Zjednoczonych / Bloomberg
Reklama
W Związku Radzieckim wielką popularnością cieszyła się opowieść, jak Michaił Gorbaczow, po tym jak narzucił obywatelom „suchoj zakon”, otrzymał telegram z Syberii. Miejscowe władze błagały: „Natychmiast przysłać dwadzieścia pociągów z wódką. Naród wytrzeźwiał i zaczyna pytać, gdzie car”. Sekretarz generalny zlekceważył ostrzeżenie i wkrótce imperium się rozpadło. Tej jesieni o krok od „suchego prawa”, czyli niemal prohibicji, znajdowała się już Rosja. Przez kilka lat minimalne ceny wódki – ustalane przez rząd – regularnie rosły. Ograniczano też jej sprzedaż, a Władimir Putin i premier Miedwiediew ostentacyjnie podkreślali, że są abstynentami. Wyburzono nawet pomnik gorzałki w miasteczku Głazow na Uralu. I nagle pod koniec grudnia rosyjski prezydent ogłosił, iż ma dla narodu noworoczną niespodziankę. W sprzedaży detalicznej pół litra czystej stanieje aż o 16 proc. Średnio butelka wódki kosztować będzie 170 rubli, czyli niecałe 10 zł.
„Jestem kategorycznie przeciw alkoholizowaniu ludności. Z tym trzeba walczyć, ale zdrowymi sposobami i środkami. A zawyżanie cen produkcji alkoholowej prowadzi tylko do wzrostu konsumpcji surogatów” – tak prezydent wyjaśniał oficjalne powody decyzji podczas posiedzenia rady ds. kultury i sztuki. Jednak trudno nie zauważyć, że Władimir Putin musiał dobrze odrobić lekcję historii. Gdy z dnia na dzień wszystkie produkty spożywcze drożeją, bezpiecznie jest obniżyć cenę najpopularniejszego środka rozrywkowo-znieczulającego. Zwłaszcza że ilekroć Rosjanie na trzeźwo stawali do walki o zachowanie swojej mocarstwowej pozycji, zawsze przegrywali.

Wolność i abstynencja

Lanie, które podczas wojny krymskiej sprawiły armii carskiej wojska angielskie i francuskie, wstrząsnęło Rosją. Mikołaj I wcześniej nigdy nie chorował, a nagle poważnie zaniemógł. Jego zgon był tak niespodziewany, że podejrzewano otrucie. Następca tronu Aleksander II wiedział, iż musi szybko zmodernizować kraj. Jednym z priorytetów stało się zniesienie pańszczyzny, by 90 proc. mieszkańców imperium w końcu przestała mieć status niewolników, bo przemysł potrzebował rąk do pracy. Gdy w Petersburgu przygotowano reformy, chłopi nagle zaczęli trzeźwieć. Co zdarzyło się im po raz pierwszy w ciągu półwiecza pijaństwa.
Niewiele bowiem nowych technologii wywarło większy wpływ na losy Rosji niż udoskonalenie procesu pędzenia spirytusu. Pod koniec XVIII w. nowe urządzenia do destylacji umożliwiły uzyskiwanie na masową skalę alkoholu ze zboża i przede wszystkim ziemniaków. Ceny wódek radykalnie spadły, czyniąc je dostępniejszymi dla ubogich konsumentów na wsiach. Pańszczyźniani chłopi szybko zagustowali w mocnych trunkach, a upijanie się do nieprzytomności stało się normą. Zwłaszcza że państwo rosyjskie odsprzedawało właścicielom ziemskim prawo do produkcji i dystrybucji wyrobów alkoholowych w swoich włościach. Ci zaś robili wszystko, żeby uzależnić poddanych, wymusić zakup wódki i tak wydrenować ich finansowo. Poczucie krzywdy dramatycznie rosło, aż w 1858 r. przetoczyła się przez imperium wielka fala buntów. „Całe wsie składały uroczyste przysięgi, że nie będą używać alkoholu, demolowano karczmy, napadano na sprzedawców, czasem też na przedstawicieli administracji podejrzanych o sprzyjanie znienawidzonym »odkupszczikom« (sprzedaż przez państwo praw do produkcji i dystrybucji alkoholu nazywano „otkupnaja systema” – red.), stawiano opór oddziałom wojskowym” – opisuje Ludwik Bazylow w „Historii Rosji”. W ciągu roku odnotowano prawie tysiąc takich wystąpień. Nawet mieszczanie zaczynali popierać włościan, demonstracyjnie ogłaszając abstynencję. Do stłumienia buntów car rzucił wojsko, po czym 780 najbardziej aktywnych abstynentów zesłano na Syberię. Jednak protesty przyniosły efekt. Wraz ze zniesieniem pańszczyzny zmieniono na początku 1861 r. system obrotu alkoholem. Jego sprzedażą mógł się zajmować już każdy, pod warunkiem opłacania akcyzy. Podatek ten naliczano od wiader wódki, bo w takich właśnie naczyniach kupowano ją na wynos. Zliberalizowanie rynku spirytualiów ukróciło nadużycia, ale jednocześnie przyniosło jeszcze większy wysyp alkoholików. Do ministra finansów Nikołaja Bunge trafiało coraz więcej petycji od zaniepokojonych ziemian oraz organizacji społecznych z żądaniem ograniczenia sprzedaży wódki. Minister nie ignorował skarg, lecz wpływy z akcyzy były zbyt duże, żeby łatwo z nich rezygnować. Bunge wymyślił zatem cały zestaw działań pozornych, mających pokazać, iż władza walczy z alkoholem. Wprowadzono więc zakaz sprzedaży wysokoprocentowych spirytualiów w sklepach spożywczych i restauracjach ludowych. Do szynków zabroniono wpuszczać uczniów szkolnych oraz... żołnierzy. A na koniec podniesiono akcyzę.

Dobroczyńcy budżetu

Zręczna polityka Nikołaja Bunge przyniosła mu urząd przewodniczącego Komitetu Ministrów Imperium Rosyjskiego, co odpowiadało funkcji premiera na Zachodzie. Następny minister finansów Iwan Wyszniegradski nie był już tak kreatywny, a rosyjska gospodarka popadła znów w stagnację. Tymczasem potrzeby fiskalne rosły. Wojnę krymską przegrano z dwóch podstawowych powodów. Rosyjscy żołnierze walczyli uzbrojeni w przestarzałe karabiny oraz działa. Zaś z powodu braku linii kolejowych i bitych dróg zaopatrzenie dla wojska nie docierało na czas. Mimo iż od klęski mijały kolejne lata, nie udawało się ani zbudować infrastruktury, ani przezbroić w wystarczającym stopniu armii. Zawsze wpływy z podatków okazywały się zbyt skromne. Na pomysł, jak temu zaradzić, wpadł dopiero Siergiej Witte. Po objęciu teki ministra finansów w 1892 r. przygotował plan stopniowego wprowadzenia tzw. monopolu winnego, obejmującego de facto wszystkie wyroby spirytusowe. Państwo w kolejnych guberniach przejmowało kontrolę nad sprzedażą alkoholi, a następnie nacjonalizowało ich wytwórnie. Zaczęto w styczniu 1895 r. od guberni permskiej. Dwa lata później akcja nacjonalizacyjna dotknęła teren Królestwa Polskiego. Wkrótce z 44 fabryk wódek pozostało ich jedynie 13. Witte nie oszczędzał nikogo, nawet wpływowej rodziny Smirnowów. Twórca słynnej marki Paweł Smirnow otrzymał w 1886 r. od cara Aleksandra III tytuł głównego dostawcy wódki dla imperialnego dworu. W jego gorzelniach pracowało 1,5 tys. ludzi, a ród stał się jednym z najbogatszych w Rosji. Nie uchroniło to firmy przez nacjonalizacją w 1904 r.
„Wszystko to pozwoliło dokonać bez większych restrykcji oszczędnościowych dla ludności przezbrojenia armii (armaty szybkostrzelne), wzmocnić flotę wojenną i zakończyć budowę wielkiej transsyberyjskiej magistrali o łącznej długości (razem ze wschodniochińskim odgałęzieniem) osiem tysięcy siedemset wiorst, co kosztowało pół miliarda rubli” – opisuje Jan Sobczak w książce „Mikołaj II – ostatni car Rosji”. Dochody z alkoholu umożliwiały też kredytowanie rozbudowy przemysłu ciężkiego. Ale oparcie budżetu państwa na wpływach ze sprzedaży wódki wzbudzało kontrowersje moralne. Dlatego Witte, wzorując się na doświadczeniach Nikołaja Bunge, na samym początku reform zaczął tworzyć regionalne urzędy nazwane kuratoriami trzeźwości. Miały one za zadanie uświadamiać obywateli, jak szkodliwa jest nadmierna konsumpcja alkoholu. Ponadto kuratoria zakładały lecznice i przytułki dla alkoholików oraz organizowały zabawy ludowe z bufetem bez napojów wyskokowych. Mimo to, gdy tylko car Mikołaj II zgodził się na utworzenie parlamentu, natychmiast na forum obrad znalazła się kwestia wódki.

Do boju o suchym pysku

Pierwsza Duma Państwowa zaczynała swoje obrady w kwietniu 1906 r., gdy Rosja nie mogła pozbierać się po klęsce w wojnie z Japonią. Krajem wstrząsały robotnicze strajki i zamachy terrorystyczne. Kiedy szukano przyczyn porażki dobrze już uzbrojonej armii, szybko przerzuconej na Daleki Wschód, dzięki kolei transsyberyjskiej, zwrócono uwagę na alkohol. „Powołani pod broń przybywali do swych jednostek kompletnie pijani i potrzeba było całego tygodnia na zaprowadzenie dyscypliny” – zanotował Jan Sobczak. Do tego jeszcze wedle statystyk każdego roku upijało się na śmierć ponad 35 tys. młodych Rosjan, którzy bardzo przydaliby się na froncie. Wkrótce parlament stał się centralnym ośrodkiem antyalkoholowej agitacji. Posłów wspierała Cerkiew prawosławna, promując całkowitą abstynencję. To pod jej patronatem w 1911 r. powstał Wsjerosijskij Trudowoj Sojuz Christian-Trezwennikow. Unia trzeźwych chrześcijan skupiła wielu bogatych przemysłowców, polityków, arystokratów i działaczy społecznych. Gdy w Rosji obchodzono 300-lecie dynastii Romanowów, z inicjatywy Kościoła prawosławnego zorganizowano we wrześniu 1913 r. w całym kraju Dzień Trzeźwości. Potem następne imprezy Unii ściągały tłumy uczestników. „Wczoraj, 7 kwietnia, w drugi dzień świąt Wielkanocy odbyła się okazała pielgrzymka abstynentów do klasztoru Aleksandra Newskiego” – donosił w 1914 r. dziennik „Peterburgskij Listok”. Jak informowała gazeta: „W wielkim pochodzie można było zobaczyć ponad 200 chorągwi: złotych, srebrnych, jedwabnych, aksamitnych i wełnianych. Ponadto niesiono około 150 ikon – dużych, małych oraz ogromną liczbę krzyży” – opisywano. W tym czasie zebrał się prawosławny Święty Synod i biskupi ustanowili 11 września corocznym Dniem Trzeźwości. Akcje po egidą Cerkwi wywarły olbrzymie wrażenie na Mikołaju II, prywatnie bardzo religijnym człowieku. „Z jego głębokiej religijności wypływała też pewna skłonność do fatalizmu, do przekonania, że wszystko leży w rękach Boga i że Bóg niezmiennie nad nim czuwa” – opisuje Elisabeth Heresch, autorka książki „Mikołaj II. Życie i upadek ostatniego cara Rosji”. Skoro pijaństwo obrażało Boga, nie można go było ryzykować w godzinie próby, gdy Rosja musiała stawić czoło potężnym wrogom. Tymczasem po zastrzeleniu arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie Austro-Węgry zamierzały zniszczyć oskarżoną o wspieranie terrorystów Serbię. Jednak Petersburg nie zamierzał pozwolić na pognębienie sojusznika, nawet jeśli Wiedeń mógł liczyć na bezapelacyjne wsparcie Niemiec. Mikołaj II bał się kolejnej klęski, lecz nie potrafił przerwać biegu wydarzeń prowadzących do nieuchronnej wojny. O dziwo jej wybuch Rosjanie przyjęli z ogromnym entuzjazmem. Pod Pałac Zimowy ciągnęły tłumy ludzi. „Car wyszedł na balkon w towarzystwie carycy” – wspominał przewodniczący Dumy Michaił Rodzianko. „Gdy tłum, cisnący się na ogromnym placu aż po wylot dochodzących do niego ulic, zobaczył cara, jak gdyby wyzwoliła się elektryczna iskra, która – ogarnąwszy wszystkich – wywołała nie mające końca radosne okrzyki wypełniające rozległą przestrzeń pod wolnym niebem. Rozwinięto flagi i transparenty z napisami »Niech żyje Rosja i Słowianie!«, wszyscy uklękli na widok cara” – dodawał. W imperium zapanowała niepamiętana od czasów wojen napoleońskich jedność. Jedyny zgrzyt wywołało ogłoszenie 4 września (w Europie było to 22 sierpnia) specjalnego dekretu, całkowitej prohibicji. Zażądał jej naczelny dowódca wojsk rosyjskich, wielki książę Mikołaj Romanow. Młodszy brat cara chciał uniemożliwić poborowym upicie się w trupa przed pójściem na rzeź.
Czas gonił. We Francji wojska niemieckie maszerowały na Paryż i jedynie szybka ofensywa na froncie wschodnim mogła ocalić sojusznika. Błyskawiczne uderzenie na Prusy Wschodnie zakończyło się jednak kompletną klęską. Trzeźwi oficerowie dowodzili fatalnie, a równie trzeźwi żołnierze bili się bez przekonania. Po przegranej bitwie pod Tannenbergiem ponad 100 tys. poddało się do niewoli. Pogrom wstrząsnął Mikołajem II i całym jego otoczeniem. Choć początkowo prohibicję wprowadzono jedynie na czas mobilizacji poborowych, za aprobatą Dumy oraz Cerkwi nową ustawą wydłużono ją bezterminowo. Na terenie całego kraju surowo zabroniono produkcji, handlu oraz spożywania napojów zawierających choć odrobinę alkoholu. Nawet piwa. Po raz pierwszy w dziejach mieszkańcy Imperium Romanowów mieli prowadzić wojnę kompletnie trzeźwi.

Trzeźwi nie do zniesienia

Od czasów Piotra Wielkiego Rosjanie uczciwie zapracowali sobie na opinię, że są żołnierzami nieludzko odpornymi na mróz, głód i trudy wojny, bijącymi się z samobójczą pogardą dla własnego życia. Ale gdy obowiązywał „suchoj zakon”, te zalety nieco przyblakły. Podczas I wojny światowej carscy wojacy bili się z wrogiem bez przekonania, za to uwielbiali organizować wiece polityczne i prowadzić wielogodzinne dyskusje o koniecznych reformach w ojczyźnie. Prym wiedli na nich eserowscy i komunistyczni agitatorzy, zdobywający sobie posłuch wśród żołnierzy. Obiecywali im zbudowanie sprawiedliwego państwa, bez carskiego samodzierżawia oraz wyzysku. Komuniści dorzucali w pakiecie zawarcie szybkiego pokoju z Niemcami i mnóstwo innych obietnic. Gdy w lutym 1917 r. wybuchła rewolucja, armia wsparła buntowników, wymuszając na carze abdykację. Ale utworzony przez eserowców i demokratów Rząd Tymczasowy zawiódł pokładane w nim nadzieje. Nie zawarł pokoju z Niemcami, nie poprawił zaopatrzenia w miastach ani nawet nie zniósł prohibicji. Wkrótce więc stracił społeczne poparcie. Nikt nie stanął w jego obronie, gdy bolszewicy przeprowadzali zamach stanu, odsuwając od władzy prozachodnich reformatorów.
Ku zaskoczeniu wszystkich wódz komunistów Włodzimierz Lenin zburzył cały porządek prawny w kraju, poza przepisami dotyczącymi „suchego prawa”. Co więcej, dekretem z 19 grudnia 1919 r. zdecydowanie zaostrzył restrykcje. Każdemu, kto produkował lub sprzedawał na terenie bolszewickiej Rosji wyroby alkoholowe, groziły konfiskata mienia oraz 5 lat odsiadki. Oczywiście nawet najbardziej surowe prawo nie mogło ukrócić bimbrownictwa. Zwłaszcza iż nawet bolszewiccy przywódcy nie wylewali za kołnierz. Jednak Leninowi nikt nie śmiał się przeciwstawić. Sytuacja zmieniła się, gdy po serii wylewów częściowo sparaliżowany przywódca bolszewików stracił wpływ na bieżącą politykę. Do walki o schedę po nim szykował się z jednej strony Lew Trocki, z drugiej Józef Stalin wraz ze swoim stronnictwem. O tym, kto wygra, decydowało poparcie wahających się najbliższych współpracowników Lenina. Wiceprzewodniczący Rady Komisarzy Ludowych (sowieckiego rządu) Aleksiej Rykow ostatecznie zdecydował się wesprzeć Stalina. A jednym z elementów przypieczętowujących ten sojusz stało się zniesienie prohibicji. Odpowiedni akt prawny Rykow przygotował w sierpniu 1923 r., acz wódka do legalnej sprzedaży wróciła już po śmierci Lenina w 1924 r., gdy Rykow awansował na przewodniczącego RKL.
„W Moskwie pojawiła się 30-procentowa wódka, która słusznie nazywana jest »rykowka«” – zanotował w dzienniku pisarz Michaił Bułhakow. „To ją różni od wody królewskiej (mieszanina kwasów solnego i azotowego – przyp. aut), że o dziesięć stopni jest słabsza, cztery razy gorsza w smaku i czasami jest droższa” – dodawał autor „Mistrza i Małgorzaty”.

Alkoholizm ostatnim stadium komunizmu

Józef Stalin potrafił się uczyć na błędach poprzedników. Mieszkańcom ZSRR zabronił praktycznie wszystkiego, każdy objaw nieposłuszeństwa karał śmiercią, jednak wszystkim zapewnił nieograniczony dostęp do trunków i to dużo mocniejszych od pionierskiej „rykowki”. Choć jej pomysłodawcę Aleksieja Rykowa kazał rozstrzelać, podobnie jak wielu innych dawnych sojuszników. Gdy w 1941 r. III Rzesza najechała na Kraj Rad, poborowym w momencie powołania dawano do wypicia 100 gramów wódki. A potem mieli jej pod dostatkiem przed każdą bitwą. Wprawdzie na początku wojny czerwonoarmiści masowo poddawali się i szli do niewoli, lecz gdy Niemcy udowodnili, że potrafią być krwawszymi oprawcami nawet od enkawudzistów, wszystko się zmieniło. Rosyjscy żołnierze znów bili się tak twardo, jak za czasów napoleońskich. Trzeźwiejąc niezwykle rzadko.
Wojnę wygrano, lecz ubocznym skutkiem komunistycznej dyktatury stał się skokowy wzrost spożycia alkoholu. Kiedy Mikołaj II wprowadzał prohibicję, statystyczny Rosjanin wypijał rocznie 4,7 litra czystego spirytusu, co uznawano za zatrważającą liczbę. W połowie XX w. mieszkaniec ZSRR konsumował już 15 litrów spirytusu rocznie, bijąc światowe rekordy. A statystyka ta nie obejmowała powszechnie pitego samogonu. Wysyp alkoholików w końcu zaniepokoił nawet rządzących i w 1958 r. Nikita Chruszczow, choć prywatnie lubił wypić, zainicjował pierwszą kampanię antyalkoholową. Niczego ona nie zmieniła i do pomysłu walki państwa z nadmiernym spożyciem wódki wrócił dopiero w 1972 r. Leonid Breżniew. Niedługo potem wybrał się z oficjalną wizytą do Polski, by udekorować Edwarda Gierka Orderem Lenina. Podczas bezskutecznej próby przypięcia odznaczenia o mały włos nie upadł, a potem stoczył bohaterską walkę z mikrofonem, by na koniec tylko wybełkotać: „Eto wy tak spiecyalno sdiełali?”. Zszokowany Mieczysław F. Rakowski odnotował w dzienniku: „Znajoma Rosjanka, która obserwowała te sceny, zaklinała się, że B. był po prostu pijany”. O uzależnieniu od alkoholu przywódcy Związku Radzieckiego wiedziano powszechnie i nikt w Kraju Rad ogłoszonej przez niego wojny z wódką nie brał na poważnie. Chyba że wedle popularnego wówczas hasła: „Alkohol to twój wróg. A wroga trzeba lać w pysk”. Dlatego tak wielkim wstrząsem okazała się przygotowana w maju 1985 r. uchwała KC „o środkach w przeciwdziałaniu pijaństwu i alkoholizmowi”. Nowy sekretarz generalny KPZR Michaił Gorbaczow uznał, że przymusowe trzeźwości mieszkańców ZSRR musi stać się jednym z filarów reform. Wiecznie pijani robotnicy byli bardzo niewydajni, a o dyscyplinie pracy w radzieckich fabrykach należało zapomnieć. Aby z tym walczyć, sklepom zezwolono na sprzedaż trunków jedynie w godzinach popołudniowych. Wszystkim osobom pojawiającym się publicznie w stanie nietrzeźwym postanowiono obcinać pensje, odbierać premie, a nawet zablokować możliwość wyjazdu do ośrodków wczasowych. Jednocześnie zainicjowano gigantyczną akcję propagandową promującą abstynencję. Wedle zarządzenia Gorbaczowa w ciągu jednej pięciolatki produkcja mocnych trunków miała spaść w ZSRR o 10 proc. Jedynie ten element kampanii antyalkoholowej zrealizowano w całości i to w ciągu zaledwie roku. Powrót prohibicji Rosjanie przyjęli ze spokojem, zwielokrotniając produkcję samogonu.
W „suchoj zakon” uderzył też inny filar pierestrojki, a mianowicie głasnost. Dzięki poluzowaniu cenzury w lipcu 1987 r. dziennik „Prawda” mógł opublikować tekst o tym, że po dwóch latach walki z wódką statystyczne spożycie czystego spirytusu w ZSRR wzrosło. Acz zawdzięczano to „konsumpcji substytutów alkoholu, takich jak samogon, substancje zapobiegające zamarzaniu, tanie wody kolońskie i metanol”. Rosła też liczba zgonów po libacjach. Najbardziej jednak przerażał spadek dochodów państwa. Jak obliczano, kampania antyalkoholowa zmniejszyła wpływy budżetowe o 37 mld rubli. Oficjalnie tyle wynosiły dwuletnie wydatki na zbrojenia. Tania ropa na rynkach światowych w połączeniu z „suchym prawem” zrujnowały finanse ZSRR. Radykalna zmiana polityki w 1988 r. przyszła za późno. Rosjanom znów pozwolono upijać się do woli, lecz Związku Radzieckiego to już nie ocaliło. Zwłaszcza iż społeczeństwo się rozpolitykowało, a ulubieńcem mas został sympatyczny alkoholik, pierwszy sekretarz Komitetu Miejskiego KPZR w Moskwie Borys Jelcyn.

Niekonsekwentnie pijani

Po rozpadzie ZSRR, przez dekadę rządów Jelcyna, Rosjanie mogli cieszyć się niespotykaną wcześniej wolnością. Ich prezydent nie wykazywał dyktatorskich zapędów, a to, iż nie stronił od kieliszka, czyniło z niego „swojego człowieka”. Nawet jeśli czasami podczas zagranicznej podróży tracił przytomność na pokładzie samolotu. Ten stan rzeczy zaczął się stopniowo zmieniać, gdy Jelcyna zastąpił Władimir Putin. Nowy przywódca reformy wprowadzał stopniowo. Na początek eksponując własną sprawność fizyczną i abstynencję. „Chcę męża takiego jak Putin pełnego sił./ Takiego jak Putin, żeby nie pił./ Takiego jak Putin, by nie krzywdził mnie” – śpiewały w 2002 r. dziewczyny z girls bandu Pojuszczije Wmiestie. Przebój zwiastował nowe czasy. Wkrótce wprowadzono zakaz reklamowania wódki w telewizji. Zabroniono picia trunków w miejscach publicznych. Kolejnym krokiem na drodze do „suchego zakona” stał się zakaz sprzedaży napojów alkoholowych miedzy 23.00 a 6.00 rano. W styczniu 2008 r. parlament położonego na Uralu obwodu swierdłowskiego poprosił władze centralne o przywrócenie Dnia Trzeźwości. Pomysł znów podchwyciła Cerkiew, podkreślając, że statystyczny Rosjanin może wypijać nawet 19 litrów czystego spirytusu rocznie (oficjalnie jest to 14 litrów). W końcu Święty Synod uchwalił, że 11 września 2014 r. odbędą się we wszystkich cerkwiach modły w intencji powszechnej abstynencji. Władze poparły inicjatywę, organizując w miastach własne obchody i imprezy bezalkoholowe. Wreszcie na początku grudnia ubiegłego roku poseł Partii Liberalno-Demokratycznej Michaił Diegtyiarew wniósł w Dumie projekt ustawy wprowadzającej co roku 11 września prohibicję na terenie całego kraju. Gdy wszystko już zmierzało w kierunku nowego „suchego prawa”, Putin nagle otrzeźwiał. Najwyraźniej nie mając zamiaru skończyć tak jak car Mikołaj II.