Oficjalnym powodem wizyty rosyjskiego prezydenta jest 70. rocznica wyzwolenia Budapesztu przez Armię Czerwoną. Najprawdopodobniej jednak Węgry i Rosja podpiszą dzisiaj umowę w sprawie dostaw gazu.

Dotychczasowa umowa między Moskwą a Budapesztem wygasa z końcem roku. Problem jednak w tym, że Węgry są uzależnione od dostaw z Rosji. "Nie mamy alternatywnych rozwiązań z innych krajów. Mamy co prawda interkonektor ze Słowacją i Austrią, ale to za mało. Dlatego potrzebujemy rosyjskiego gazu” - wyjaśnia Polskiemu Radiu dziennikarz opiniotwórczego węgierskiego tygodnika HVG Gabor Nagy.

Eksperci przewidują, że nowa umowa może jeszcze bardziej uzależnić Węgry od Moskwy. Dodatkowo, oba kraje podpisały w ubiegłym roku umowę o budowie przez Rosję w węgierskim Paks dwóch nowych reaktorów jądrowych. Moskwa ma udzielić Budapesztowi na ten cel 10 miliardów euro pożyczki.

Jak relacjonuje z Budapesztu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, wizyta Władimira Putina będzie pierwszą jego podróżą do kraju Unii Europejskiej od października ubiegłego roku. Węgierski premier Viktor Orban jest uważany za jednego z nielicznych sojuszników Putina w Unii. Krytycy premiera Orbana przypominają, że poddawał on w wątpliwość sens sankcji na Moskwę za aneksję Krymu, a głoszona przez niego ideologia państwa "nieliberalnego” bliska jest autorytarnym zapędom Putina.

Reklama

>>> Czytaj też: Bill Browder: W Rosji rządzi ten, kto może aresztować ludzi. Majątek Putina? 200 mld dolarów

Przeciwnicy Putina demonstrują

Kilka tysięcy osób protestowało w poniedziałek wieczorem w Budapeszcie przeciwko planowanej wizycie Władimira Putina. Demonstrację pod hasłem "Putin - nie, Europa - tak” zorganizowali młodzi węgierscy aktywiści. Miał to być znak sprzeciwu wobec polityki rządu Viktora Orbana i coraz bliższych więzów, łączących samego Orbana z Putinem.

"W 1989 roku powiedzieliśmy dla carów i dyktatorów i zmieniliśmy system. Jesteśmy wolnym narodem i chcemy o sobie decydować bez wpływów takich tyranów jak Putin” - mówił jeden z organizatorów manifestacji Marton Gulyas z organizacji Human Platform.

Jak relacjonuje z Budapesztu Wojciech Cegielski, demonstranci mieli ze sobą unijne flagi i portrety Władimira Putina przedstawianego jako tyrana. Domagali się powrotu dobrych relacji Węgier z Unią Europejską, a trasę przemarszu wybrali nieprzypadkowo - ze wschodniego na zachodni dworzec kolejowy w Budapeszcie.

"Należymy do Unii i nie powinniśmy przyjaźnić się z Rosją w czasie wojny. Powinniśmy zbliżyć się do Unii, a nie do Rosji” - mówił wysłannikowi Polskiego Radia jeden z protestujących Istvan.

Ostatnie sondaże wskazują, że 2/3 Węgrów chcą, by ich kraj utrzymywał dobre relacje z Unią Europejską, zamiast z Rosją.

>>> Polecamy: Rosja zdziwiona nowymi sankcjami. "To kalkowanie amerykańskich represji”