Japonia jest niezadowolona z zamieszania na rynkach finansowych od Wall Street po Moskwę. – Nie ma większego sensu podejmować wspólnych działań, które byłyby nieadekwatne do sytuacji, odmiennej w każdym kraju, a przy tym kosztowne – podkreślił.

Wypowiedź to kubeł zimnej wody na głowy tych finansistów z G-7, którzy spodziewali się, że najbogatsze kraje mogą zaproponować wspólną błyskawiczną akcję ratunkową na planowanym spotkaniu pod koniec tygodnia. Wcześniej Bak Japonii pozostawił stopy procentowe na niezmienionym poziomie 0,5 proc. już 20. miesiąc z rzędu.

Zdaniem ekspertów banku gospodarka Japonii pozostanie w najbliższym czasie „w stanie letargu”, gdyż „spowolnienie na świecie stanie się bardziej wyraźne”. Bank ma nadzieję, że druga gospodarka świata potem powróci na „ścieżkę lekkiego wzrostu”.

Wypowiedz Shirikawy rozczarowała świat finansów, zwłaszcza po tym, jak centralny bank Australii obciął stopy o 1 proc. do poziomu 6 proc. Krok ten ożywił giełdę w Sydney i innych rynkach regionu. Miano nadzieję, że w jej ślady pojedzie także Japonia, podkreśliła Hitomi Kimura, strateg banku JP Morgan Securities w Tokio.

Reklama

– Ludzie liczyli, że Bank Japonii wykaże więcej zrozumienia dla sytuacji panującej na świecie i będzie gotów do działania - dodała. Zwłaszcza, że wcześniej wpompował w system finansowy kraju 1 bln jenów czyli równowartość 9,9 mld dolarów.

Niewiele to dało, bo i tak główny wskaźnik giełdy w Tokio - Nikkei 225 - stracił we wtorek 3 proc. i spadł do najniższego poziomu od grudnia 2003 – do 10155,90 pkt.

Żuk/Reuters/Bloomberg