W opinii psychologa Jacka Santorskiego, z którym rozmawiała PAP, najważniejsze w obliczu kryzysu na światowych rynkach jest zachowanie spokoju. "Zarówno panika, impulsywne odruchy, jak i niefrasobliwość są w tej chwili niewskazane.(...) Banki nie powinny dementować i nerwowo reagować na każde zachowanie się rynku. Powinny spokojnie informować o swoich wynikach i zabezpieczeniach" - ocenił.

"To, co jest nam teraz potrzebne, to przytomność umysłu i odpowiedzialność mediów. Źródłem niepotrzebnej paniki może być bowiem dezinformacja czy nieprecyzyjna informacja" - uważa Santorski.

"W takim kryzysie wszystko osadza się na czymś bardzo ulotnym, co się nazywa zaufaniem" - powiedział z kolei profesor Janusz Czapiński z wydziału psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, prorektor Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania.

"W pierwszym momencie pojawił się brak zaufania między bankami, w związku z tym słabsze banki straciły płynność, bo nie mogły pożyczać od innych" - wyjaśnił Czapiński. Następnie "oliwy do ognia" - jego zdaniem - dolały rządy: amerykański i niektóre zachodnioeuropejskie, zwiększające gwarancje depozytów bankowych. Ostatnie ogniwo kryzysu, według Czapińskiego, to utrata zaufania przez depozytariuszy "już nie tylko do banków, ale do gwarancji rządowych".

Reklama

Czapiński uważa, że wobec takiego kryzysu obywatele będą próbowali ratować - nawet w mało racjonalny sposób - tyle, ile się da, ze swoich oszczędności. "To jest klasyczny scenariusz kryzysu" - podsumował Czapiński.

Zdaniem eksperta, rząd i kancelaria prezydenta powinny mieć przygotowany scenariusz na wypadek dotarcia kryzysu do Polski.

"Rząd powinien informować, że nasz system bankowy jest odporny na realne źródła kryzysu, ale zarazem powinien ostrzec Polaków, że żaden system finansowy (...) nie jest odporny na psychologiczne źródła kryzysu" - dodał Czapiński.

Z kolei według Andrzeja Sadowskiego z Centrum im. Adama Smitha, "informacja mówiąca, do jakiej kwoty rząd gwarantuje wkłady obywatelom, jest wystarczająca, by nie popadać w panikę".

Poinformował, że poszczególne kraje różnie regulują kwestie gwarancji dla depozytów bankowych ludności. "Jak można zauważyć w Europie, dopiero teraz kraje takie jak np. Irlandia wprowadziły 100 proc. gwarancji dla depozytów. Jest to również wdrażane w kolejnych państwach po to, by nie doszło do paniki" - wyjaśnił Sadowski. Dodał, że w Polsce takie rozwiązania są stosowane od lat.

"Dzisiaj kwota, którą możemy bezpiecznie trzymać w jednym banku to - w przeliczeniu z euro na zł - ok. 75 tys. Jeżeli ktoś dzisiaj ma poczucie jakiegokolwiek zagrożenia, to powinien pamiętać, że ta kwota jest gwarantowana przez bankowy system gwarancyjny i nie ma powodów, żeby wykonywać jakiegokolwiek ruchy z tego tytułu" - wyjaśnił Sadowski. "Trzeba pamiętać, że spora część naszego społeczeństwa ma wkłady, które nie przekraczają tej kwoty" - dodał.

Jego zdaniem aktywa ulokowane w różnego rodzaju papierach, przekraczające 75 tys. zł, posiada "dosyć wąska, zamożna część społeczeństwa, która dzisiaj wykazuje objawy nerwowości i to są już reakcje emocjonalne".

W Polsce od grudnia ubiegłego roku działa Komitet Stabilności Finansowej, w skład którego wchodzi minister finansów, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego i prezes Narodowego Banku Polskiego. Komitet opracował tzw. krajowy plan awaryjny dla sektora finansowego, który przewiduje procedury działań na wypadek wystąpienia kryzysu finansowego w Polsce. Procedury te nie są jawne.

AL, PAP