Nowa propozycja finansowania inwestycji w spółce, której udziały do końca tego roku mają trafić w ręce samorządów, w przyszłym tygodniu zostanie przekazana do zespołu roboczego negocjującego reformę na kolei.

Rząd gwarantuje w niej 150 mln euro z unijnego Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko oraz promesę corocznej dotacji. Dotacja ta ma zrekompensować straty z tytułu przeniesienia z PKP PR do PKP Intercity dochodowych połączeń międzywojewódzkich szacowanych na ok. 30-50 mln zł rocznie.

- Gwarantujemy co najmniej dwa razy tyle każdego roku – deklaruje Cezary Grabarczyk, minister infrastruktury.
Na dodatkowe środki samorządy miałyby liczyć także z Funduszu Kolejowego sięgającego ok. 400 mln zł rocznie. Ile – tego minister nie chciał zdradzić.

Nowa rządowa oferta finansowania inwestycji w tabor to kolejny odcinek serialu pt. reforma na kolei. Pod koniec września, po ponad rocznych negocjacjach, Konwent Marszałków RP zawiesił wydanie pozytywnej opinii na temat przejęcia udziałów w spółce. W uchwalonym stanowisku samorządy domagają się 3,6 mld zł. do 2015 r. na modernizację starego i zakupu nowego taboru. Ostrożne szacunki nowej oferty rządu i PKP pokazują, że ok. dwie trzecie z tej kwoty samorządy będą musiały sfinansować z własnej kieszeni.
Marszałkowie nie chcą komentować oferty. - Oficjalnie taka propozycja jeszcze do nas nie płynęła - mówi Władysław Husejko, wicemarszałek zachodniopomorskiego i przewodniczący Konwentu Marszałków RP.

Reklama

Nieoficjalnie inni marszałkowie, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że rządowe obietnice ich nie satysfakcjonują.
Samorządowcy twierdzą też, że resort infrastruktury chce przekazać im firmę, której zadłużenie jest wyższe o 1,2 mld zł od uchwalonego niedawno oddłużenia z budżetu w kwocie 2,16 mld zł. - To strata bilansowa, zapis czysto księgowy, nie mający wpływu na funkcjonowanie spółki, który samorządy łatwo będą mogły zlikwidować przy pomocy operacji księgowych na kapitale zakładowym – twierdzi Andrzej Wach, prezes PKP.
Jak dowiaduje się GP, w tej sytuacji prawdopodobny jest scenariusz, w którym marszałkowie wstrzymają przejęcie udziałów w przewozach regionalnych co najmniej o rok. W tym czasie będą się przyglądać spółce po jej oddłużeniu i odebraniu jej najbardziej opłacalnych połączeń.
- To racjonalny pomysł – ocenia Adrian Furgalski z zespołu doradców gospodarczych „Tor”. – Im dłużej trwają negocjacje, tym więcej trupów wypada z szafy PKP, jak chociażby w postaci straty bilansowej. W tej sytuacji ryzykowne jest przeprowadzenie tak gigantycznej operacji – twierdzi Furgalski.


PKP chce złamać opór buntujących się województw już teraz żądając od nich dwukrotnie wyższych dopłat do przewozów regionalnych za 2009 r. Np. od marszałka śląskiego kolejarze chcą ponad 100 mln zł dopłaty w porównaniu do 50 mln zł w tym roku. Wczoraj Andrzej Wach nie wykluczył także, że zbuntowane województwa mogą się spodziewać się rachunku za niezapłacone, a wykonane przewozy w ubiegłych latach. – Samorządy nie mają wobec PKP PR żadnych zobowiązań – twierdzi Husejko.

Maciej Szczepaniuk
maciej.szczepaniuk@infor.pl