Dzisiaj w nocy większość inwestorów kierowała uwagę na dane z Japonii, a konkretnie na składowe bilansu handlowego, które miały określić skuteczność realizacji strategii Banku Japonii w wydostaniu kraju ze stagnacji gospodarczej. Powiało lekkim optymizmem, gdyż powyżej rynkowych oczekiwań znalazł się eksport oraz import. Niemniej, ta publikacja nie jest żadną jaskółką na horyzoncie. Ten odczyt pokazał lekki wzrost krajowego popytu, ale i tak nie przekreśla pesymistycznego scenariusza wyrysowanego przez wcześniejsze dane o inflacji i PKB. Ostatnie odczyty pokazały bowiem, że japońska gospodarka skurczyła się rok do roku o 1,6%, wraz z gwałtownym spadkiem eksportu oraz cięciem wydatków konsumenckich. Nakłada to dodatkową presję na premiera Shinzo Abe, który prowadzi bardzo aktywną i ekspansywną politykę gospodarczą tzw. Abenomikę, która ma na celu ożywić gospodarkę oraz wyrwać ją ze szponów długoletniej deflacji. Dodatkowo maleją zamówienia na maszyny, spadają wydatki gospodarstw domowych, a znaczących podwyżek Japończycy nie widzieli od dawna. Obraz jest naprawdę jasny - trzecia największa gospodarka świata jest w recesji, a nadziei na szybką poprawę w obliczu mocno spowalniających Chin (głównego partnera handlowego) próżno szukać.
Z powodu słabych danych, Bank Japonii może być zmuszony do obniżenia prognozy co do wzrostu gospodarczego za obecny rok fiskalny w wys. 1,5%, a rewizja może mieć miejsce w październiku. Minister gospodarki, Akira Amari powiedział, że konsumpcja mocno traci ze względu na wzrost cen żywności, jako że Bank Japonii przez luzowanie ilościowe osłabia jena, co z kolei podbija ceny towarów importowanych.

W dłuższym terminie niebezpieczeństwa widzi także Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który w swoim najnowszym raporcie pisze, że istnieje wysokie ryzyko wzrostu długu publicznego w Japonii do trzykrotności PKB do 2030 roku. Jednocześnie MFW podkreśla, że konieczne będzie ograniczenie wydatków fiskalnych, aby uniknąć wpadnięcia w pułapkę zadłużenia, a to jest do tej porty jednym z trzech kluczowych filarów Abenomiki.

Jakie to może mieć przełożenie na jena? Pary walutowe z jenem były ostatnio dość „nudne”, gdyż od stycznia tego roku kurs utrzymywał się na mniej więcej niezmienionym poziomie. Podobnie jak to było w poprzednich latach po kolejnych „rajdach na jenie”, gdzie japońska waluta traciła dosyć sporą część swojej wartości. Przy pojawianiu się głosów o konieczności dalszego luzowania przez Bank Japonii ryzyka dalszej deprecjacji jena wydają się coraz bardziej materialne. Czyżby cisza przed burzą? Możliwe. Na pewno można jednak powiedzieć, że na razie nie ma żadnych przesłanek do tego, aby Abenomika była w stanie wyrwać gospodarkę ze stagnacji, a słaby realny kurs walutowy pozostaje jej „brzytwą dla tonącego”.

Jeśli utrzyma się słaby popyt ze strony konsumentów, problemy natury politycznej może mieć administracja Abe, a przypomnijmy, że w przyszłym roku czekają nas wybory do wyższej izby parlamentarnej w Japonii.

Reklama