Jeśli jesteście równie cyniczni jak ja odnośnie kontrolowania migracji do Europy z krajów arabskich, z pewnością nurtuje was pytanie: dlaczego marynarki wojenne europejskich państw nie zawrócą morskich uchodźców z powrotem do Libii, Turcji, czy gdziekolwiek, skąd pochodzą?

Brzmi to okrutnie, jednak to właśnie zrobiło USA z falą haitańskich uchodźców z 1990 roku, a Australia robi tak do dziś.

Pierwszą odpowiedzią może być miękkie serce Europejczyków, jednak to by było zbyt proste. Głównym powodem, dla którego Europa ratuje uchodźców na morzu i udziela im później azylu jest decyzja Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 2012 roku.

Umotywowana pobudkami humanitarnymi i podjęta przed syryjskim kryzysem decyzja pokazuje jak prawo wpływa na politykę. Jest także modelowym przykładem sytuacji w której decyzje międzynarodowych sądów powodują ogromne konsekwencje dla państw.

Przed tą decyzją rząd Włoch miał umowę z rządzoną przez Kadafiego Libią, by wszystkie łodzie z uchodźcami włoska marynarka wojenna zawracała z powrotem do Libii. Na pierwszy rzut oka wydaje się to straszne i faktycznie, międzynarodowe organizacje broniące praw człowieka mocno to krytykowały.

Reklama

Jednak takie podejście powstrzymywało wielu uchodźców przed wchodzeniem na rozklekotane, przeciekające łódki z nadzieją, że zostaną przechwyceni w pełnym morzu i otrzymają azyl.

Dzisiaj uchodźcy wiedzą, że gdy tylko dopłyną na międzynarodowe wody wystarczy im telefon satelitarny – najczęściej dostarczany przez przemytników – by zadzwonić do włoskich służb. Wtedy zostają przechwyceni i odstawieni do Europy. Zakładając oczywiście, że łódka wcześniej nie zatonie. A ryzyko jest spore na przeładowanych i nieprzystosowanych do rejsów w pełnym morzu krypach. Nikt by się na to nie zdecydował, gdyby miał inne wyjście. Jednak uchodźcy ryzykują tylko po to, by zostać uratowanymi przez europejskie marynarki.

W 2012 roku miała miejsce także sprawa sądowa Hirsi Jamaa kontra Włochy. W niej somalijscy i erytrejscy obywatele wskazywali, że włoska polityka imigracyjna narusza konwencję genewską w sprawie uchodźców. Artykuł 33 wskazuje, że nikt nie ma prawa „wygnać lub zawrócić” uchodźcy na tereny, gdzie jego wolność lub życie byłoby zagrożone ze względu na jego rasę, religię, narodowość, przynależność do grupy społecznej lub poglądy polityczne.

Włochy wskazywały wówczas, że artykułu 33 nie stosuje się na wodach międzynarodowych. Uciekinierzy ze wschodniej Afryki nigdy nie dotarli do Włoch, więc Włochy nie były zobowiązane do przyjęcia ich.

Tego samego argumentu z powodzeniem użył rząd USA przed Sądem Najwyższym w 1993 roku w sprawie Sale przeciw Porozumieniu Centrów Haitańskich. W decyzji 8-1 sąd zadecydował, że prawo stosowane na terenie USA nie ma zastosowania na wodach międzynarodowych.

Przegrana dla Haitańczyków sprawa była krytykowana przez Harolda Hongju Koha, który potem został wysokim urzędnikiem w Departamencie Stanu, zarówno u Billa Clintona jak i Baracka Obamy. Koh namówił potem sędziego Harry’ego Blackmuna, by napisał sprzeciw wobec tej decyzji, gdzie ten wskazał, że państwo „nie może się odwracać od tych ludzi” a sami uchodźcy „nie stanowią wielkiego zagrożenia”.

Najwyraźniej Europejski Trybunał Praw Człowieka wziął sobie do serca tę opinię, którą potem cytował w uzasadnieniu swojego wyroku. Według wyroku okręty włoskiej marynarki wojennej stanowią terytorium Włoch, więc gdy tylko przechwytują łodzie z uchodźcami, nie mogą już ich zawrócić.

W przeciwieństwie do Sądu Najwyższego USA czy Australii, Europejski Trybunał Praw Człowieka nie jest organem państwowym, który interpretuje prawo na potrzeby pojedynczego kraju. Jego decyzje są wiążące dla 47 państw, które w tej chwili muszą obowiązkowo udzielać azylu wszystkim przechwyconym na morzu uciekinierom.

Jest jednak mało prawdopodobne, by europejscy politycy bronili się przed imigracją drogą morską, nawet, gdyby pozwalało im na to prawo. Choć sugestie zawracania imigrantów by się pojawiały, nikt by ich nie uznał z moralnego punktu widzenia. Obecnie nawet w ty wymiarze dyskusja jest ograniczona, co rodzi poważne konsekwencje zarówno dla Europy jak i zdesperowanych uciekinierów.