Z taką sytuacja nie mamy jednak teraz do czynienia i trudno się dziwić wezwaniom Hectora Torresa, by z większą i bardziej skuteczną pomocą pośpieszył MFW.
Jeszcze do niedawno wydawało się, że Fundusz odniósł sukces, gdyż dzięki dobrej koniunkturze i skuteczniejszej polityce gospodarczej niemal całkowicie zamarł popyt na kredyty ratunkowe. Ofiarą sukcesu stał się sam MFW, który musiał szukać nowych źródeł dochodów (np. przez sprzedaż złota ze swych zasobów), zredukować zatrudnienie i zmniejszyć przekraczające 900 mln dol. rocznie wydatki.
Od czasu upadku systemu z Bretton Woods w 1971 roku MFW poszukuje dla siebie nowej roli i wchodzi w związku z tym na coraz to nowe obszary, takie jak pomoc dla krajów najuboższych czy walka z praniem brudnych pieniędzy. MFW był często krytykowany za swe działania, ale prawda jest też taka, że była to jedyna instytucja zdolna do udzielania szybkiej i dużej pomocy. W związku z tym dość powszechna jest opinia, że gdyby nie było MFW, to trzeba byłoby go wymyślić. Świat jest dziś jednak zupełnie inny niż w 1944 roku, gdy tworzono MFW. Jeśli Fundusz ma zachować znaczenie, to musi zostać niejako wymyślony na nowo, a jego cele i instrumenty muszą ulec gruntownym zmianom. Przyznał to pośrednio obecny szef MFW D. Strauss-Kahn, mówiąc, że globalna architektura finansowa nie zdołała dostosować się do zglobalizowanych rynków finansowych.
MFW mógłby obecnie udzielić pożyczek na sumę około 200 mld dol. To niby dużo, ale za mało wobec kilku bilionów dolarów, które władze najbogatszych krajów już przeznaczyły na ratowanie swych systemów finansowych. Sugeruje to, że MFW powinien się skupić na pomaganiu mniejszym krajom i na pełnieniu roli zaufanego doradcy, sprawnego koordynatora i skutecznego nadzorcy. Wszystkie bez wyjątku kraje powinny być jednak gotowe skorzystać z rad i zaleceń MFW. Jest dość symptomatyczne, że MFW już od wielu lat proponował dokonanie przeglądu systemu finansowego USA, ale władze tego kraju nie wyrażały na to zgody.
Reklama
Reforma instytucji międzynarodowej mającej długie tradycje i liczącej 185 członków nie jest rzeczą łatwą. Proces ten już się rozpoczął poprzez dostosowanie kwot członkowskich, choć H. Torres może mieć rację, mówiąc, że nie były one dość radykalne. MFW jest rodzajem kasy pożyczkowej i jest rzeczą dość naturalną, że kraje wnoszące więcej środków chciałyby mieć w tej kasie więcej do powiedzenia. Urealnione kwoty członkowskie powinny więc pozostać podstawą dla procesu decyzyjnego, natomiast słuszne są postulaty, aby nieco bardziej uelastycznić relację między wielkością wkładu do MFW a kwotą możliwego do uzyskania kredytu. W MFW trwają już prace nad stworzeniem podobnego do postulowanego przez H. Torresa instrumentu pozwalającego na szybki dostęp do płynności, ale jednocześnie główny udziałowiec tej instytucji (czyli USA) wzywa, aby takie mechanizmy nie były tworzone na siłę i aby Fundusz trzymał się blisko swej podstawowej roli. Konieczne będzie więc znalezienie jakiegoś kompromisu i trzeba mieć nadzieję, że będzie on miał rozsądny, a nie zgniły charakter.
Wiesław Szczuka, główny ekonomista BRE Banku