Jeśli ktoś się spodziewał, że akcje ratunkowe podjęte na ogromną skalę przez rządy Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej przyniosą natychmiastowe skutki i kryzys zostanie szybko zażegnany, to był nadmiernym optymistą. Nie da się wyrównać strat poniesionych przez inwestorów na skutek bankructw banków i niewypłacalności rozmaitych funduszy, pompując w rynek finansowy biliony dolarów i euro z banków centralnych i państwowych kas.

Niemal na całym świecie banki przestały ufać zarówno klientom, jak i partnerom, a to znaczy, że zaostrzają warunki udzielania kredytów. Żaden pakiet ratunkowy tego nie zmieni. "Kryzys gospodarczy jest tutaj" - mówił podczas zakończonego wczoraj szczytu europejskiego prezydent Francji Nicolas Sarkozy. I dodał: "Jeżeli daliśmy skoordynowaną odpowiedź na kryzys finansowy w Europie, to dlaczego nie mielibyśmy koordynować odpowiedzi na kryzys ekonomiczny.

Polska gospodarka jest w lepszej sytuacji niż większość innych w Unii Europejskiej. Jest jednak oczywiste, że również my odczujemy spowolnienie wzrostu. Nie ma co panikować, nasz system finansowy jest stabilny, a recesja mało prawdopodobna. Po prostu przez jakiś czas nasze dochody nie będą rosły tak szybko jak w ostatnich trzech latach, nie będzie tak łatwo o dobrą pracę, ograniczenie kredytów wydłuży czas oczekiwania na mieszkanie, trzeba będzie odłożyć o rok wymarzone wczasy zagraniczne.

W trudniejszej sytuacji trzeba się zachowywać bardziej odpowiedzialnie. Politycy powinni dbać, by ich spory - naturalne w demokracji - nie przeszkadzały w prowadzeniu racjonalnej polityki gospodarczej i przyjmowaniu prawa potrzebnego przedsiębiorcom i wszystkim obywatelom. Związki zawodowe nie powinny eskalować żądań płacowych, lecz zgodzić się na racjonalne reformy proponowane przez rząd. A zwykli Polacy nie powinni od rządu oczekiwać cudów. Nie jesteśmy krajem najlepiej rządzonym, ale całkiem dobrze sobie radzimy. Przy odrobinie szczęścia i spokoju przejdziemy przez kryzys suchą nogą - pisze "Gazeta Wyborcza".

Reklama
T.B.,(PAP)