W ten sposób udało się zmniejszyć spadki z pięciu procent na trzy, ale wciąż daleko było do opisania sytuacji jako bezpiecznej, bo widać było kopiowanie każdego ruchu zachodnich indeksów. Gdyby tam sytuacja się pogorszyła, bardzo szybko nie z własnej winy notowalibyśmy głębsze spadki.

Kolejne godziny przyniosły stabilizację, którą przerwały dopiero amerykańskie dane. Mniejsza inflacja i odrobinę mniejsza ilość nowych bezrobotnych wygenerowały entuzjastyczną reakcję i wszystkie rynki wzrosły o trzy procent przez moment wychodząc nawet na zieloną stronę. Sytuacja nie trwała jednak długo, bo kolejne dane gospodarcze nie były już tak optymistyczne. Wielkość produkcji przemysłowej wyraźnie spadła, a indeks rozwoju regionu Filadelfii wręcz się załamał. To przyspieszyło realizację zysków z wzrostów i indeksy powróciły do trzyprocentowej przeceny, na której zakończyła się sesja.

Równie ciekawa sesja rozegrała się w Stanach. Początkowo przecena sięgała 5 procent i indeksy niebezpiecznie zbliżały się do piątkowego dna. Od tego momentu rozpoczął się wyścig po akcje i wszystkie indeksy rosły, jak na drożdżach momentalnie odrabiając straty i w drugiej fazie sesji Amerykanie wydźwignęli indeksy nawet na pięcioprocentowe plusy. Znów dzienna zmienność sięgnęła 10 procent, więc jak widać sytuacja przez ostatni tydzień wcale się nie uspokoiła, ale zmieniła nastroje na dużo lepsze niż w zeszłym tygodniu. Tak silny odwrót w środku sesji bardzo był bykom potrzebny. Teraz to one powinny podkreślać swoją obecność na parkiecie i dzięki temu dziś, zarówno w kraju i Europie, powinniśmy obserwować wzrosty.

Reklama
Krzysztof Barembruch
A-Z Finanse