Można raz na zawsze rozwiązać problem rajów podatkowych. Wystarczy, że Francja, Niemcy i Włochy nałożą 30-proc. karne cła na szwajcarski eksport do tych krajów – pisze Gabriel Zucman w książce „The Hidden Wealth of Nations: The Scourge of Tax Havens” („Ukryte bogactwo narodów: plaga rajów podatkowych”).

Skala unikania podatków przez firmy jest podobna. Na przykład 55 proc. wszystkich zagranicznych zysków amerykańskich firm trzymane jest w rajach podatkowych, co kosztuje tamtejszego fiskusa 130 mld dol.

Zucman, 29-letni profesor na wydziale ekonomii University of California w Berkley, twierdzi, że tak naprawdę największym rajem podatkowym na świecie jest Szwajcaria. Tamtejsze banki przeniosły część swojej działalności, której ze względu na podpisane umowy nie mogą wykonywać w swoim kraju, do innych rajów podatkowych, np. na Kajmany albo do Singapuru, ale nadal prowadzą ją filie szwajcarskich banków i instytucji finansowych.

Czyja to firma?

Reklama

O tym, że walka z rajami podatkowymi nie przynosi efektów, świadczy także sprawa anonimowych kont. Jeszcze w latach 60. XX w. konta w Szwajcarii identyfikowano na podstawie serii cyfr. Obecnie takie konta są zakazane przez prawo mające zapobiegać praniu pieniędzy. Można jednak założyć konto na firmę, której właściciela nie sposób ustalić.

W 2012 r. czterech akademików przeprowadziło eksperyment, próbując założyć anonimową firmę przez 3,7 tys. pośredników. W 1/4 przypadków udało im się to bez przedstawiania żadnego dowodu tożsamości. Obecnie 60 proc. kont w szwajcarskich bankach należy do spółek zarejestrowanych na brytyjskich Wyspach Dziewiczych, trustów z Kajmanów albo fundacji z Lichtensteinu, których właścicieli bardzo trudno jest ustalić.

Tak więc zdaniem autora to Szwajcaria umożliwia działanie rajów podatkowych. Jeżeli bowiem zainwestujemy w fundusze z Luksemburga za pomocą konta we francuskim czy amerykańskim banku, nie unikniemy płacenia podatków, ponieważ banki z tych krajów przekazują wszystkie istotne dane organom podatkowym.

Celna koalicja

Co zatem zrobić, by zmusić Szwajcarię do współpracy? W 1962 r. skuteczną metodę pokazał ówczesny prezydent Francji Charles de Gaulle. Francuscy obywatele mieszkający w Monako nie płacili wówczas w ogóle podatku dochodowego. Książę Rainier odmówił francuskiemu rządowi zmiany takiego stanu rzeczy, argumentując, że „fiskalna suwerenność Monako nie podlega dyskusji”. W nocy z 12 na 13 października 1962 r. de Gaulle wysłał celników na granicę z księstwem. Wiadomość była czytelna: jeżeli nie będą współpracować, zostaną odcięci od świata. Reakcja była natychmiastowa. Już od 1963 r. Francuzi mieszkający w księstwie podlegają francuskiemu prawu podatkowemu.

Zucman proponuje podobną taktykę w przypadku Szwajcarii. Powinno dojść do sojuszu Francji, Niemiec i Włoch. Szwajcaria wysyła do tych krajów 35 proc. swoich towarów, a jest odbiorcą tylko 5 proc. ich eksportu. Trójka powinna wprowadzić karne cła, z których dochód równałby się stratom, które te kraje ponoszą w wyniku działalności Szwajcarii – według szacunków Zucmana jest to 15 mld euro rocznie (obywatele tych krajów mają w Szwajcarii około 500 mld euro, od 80 proc. tej sumy nie są płacone podatki). Taką kwotę można uzyskać, nakładając 30-proc. cła na produkty eksportowane przez Szwajcarię. Zyski z pomagania obywatelom innych krajów w uchylaniu się od płacenia podatków to tylko około 3 proc. PKB Szwajcarii, więc jest to kwota, bez której kraj ten może się obyć.

Gdyby jednak mimo karnych ceł nałożonych przez Francje, Niemcy i Włochy Szwajcarzy się opierali, należałoby powiększyć koalicję o kolejne kraje. Po dołączeniu Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Belgii straty dla Szwajcarii sięgnęłyby 4 proc. PKB. Gdyby cała Unia Europejska nałożyła podobne sankcje, koszt sięgnąłby 5 proc. PKB. Im więcej krajów, tym większa szansa na sukces.

Światowy rejestr właścicieli

Kiedy już raje podatkowe zgodzą się współpracować, trzeba się jeszcze upewnić, że informacje, których dostarczają, są prawdziwe. Zucman proponuje stworzenie globalnego rejestru finansowego. Byłaby to światowa baza danych, która rejestrowałaby, do kogo należą akcje, obligacje i jednostki funduszy inwestycyjnych. Bez takiego rejestru przedstawiciele szwajcarskich banków będą nadal mogli twierdzić, że ich klientami nie są obywatele USA czy Wielkiej Brytanii (bo ukrywają się za pośrednictwem firm zarejestrowanych w rajach podatkowych).

Globalny rejestr to nie utopia. Istnieją już takie bazy danych, tylko nie są tak kompleksowe i należą do prywatnych firm. Na przykład w USA to Depository Trust Company, w Belgii Euroclear, we Francji Euroclear France, w Luksemburgu Clearstream itd. Wystarczy je połączyć w jedną globalną bazę. Autor sugeruje, by jej zorganizowaniem zajął się na przykład Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Światowy rejestr finansowy jest konieczny, jeżeli rozważamy wprowadzenie, zaproponowanego przez Thomasa Piketty’ego w książce „Kapitał XXI w.” globalnego podatku majątkowego, który miałby wyrównywać zbytnie nierówności majątkowe.

Autor zwraca uwagę, że ujawnienie ukrywanych przed fiskusem pieniędzy umożliwi krajom ich legalną konfiskatę. Zdaniem Zucmana jakakolwiek amnestia jest wykluczona ze względu na to, że nie można „nagradzać najbogatszych za to, że nie stosowali się do prawa”. Ostatnio na przykład Hiszpania przyjęła regulacje, które pozwalają nałożenie na uchylających się od płacenia podatków kar nawet przewyższających wartość ukrytego przed fiskusem majątku (władze podatkowe mogą odebrać dom, w którym mieszka taka osoba).

Zucman twierdzi, że jedyne ustępstwo, na jakie można sobie pozwolić, to nieujawnianie nazwisk przestępców. W zamian należałoby nałożyć podatek w wysokości 100 proc. niezadeklarowanych dochodów. W przypadku Francji możliwe byłoby odzyskanie w ten sposób 300 mld dol., czyli 15 proc. PKB. Gdyby rząd przeznaczył te pieniądze na spłatę długu publicznego, korzyść byłaby podwójna, bo podatnicy zaoszczędziliby także na odsetkach.

Książka po raz pierwszy ukazała się w 2013 r. po francusku (Zucman jest obywatelem Francji) i od tego czasu sprzedano prawa do jej tłumaczenia na 12 języków, co może świadczyć o tym, jak duże jest zainteresowanie tym tematem na świecie (przykre tylko, że nikt nie kupił jeszcze praw do edycji polskiej, chociaż na przykład do słoweńskiej już tak). 22 września 2015 r. nakładem University of Chicago Press ukazała się wersja angielska. Dopiero teraz będziemy mogli przekonać się o tym, jak przekonujące są argumenty Zucmana, ponieważ premiera w języku angielskim pozwoli na dyskusje na ten temat w USA, najważniejszym światowym rynku, jeżeli chodzi o publikacje ekonomiczne.

Widać, że wydawcy próbują powtórzyć sukces książki ekonomicznej innego francuskiego ekonomisty – Thomasa Piketty’ego. Zresztą jest on dobrym znajomym Zucmana. Razem napisali kilka prac ekonomicznych, a Picketty pokusił się jeszcze o napisanie wstępu do tej pozycji i zachwala książkę kolegi na okładce.

Trzeba jednak przyznać, że jest ona wciągająca. Napisanie nienudnej publikacji o podatkach to nie lada sztuka. Na jej korzyść przemawiają niewielkie rozmiary (142 strony, w tym 116 stron właściwego tekstu). Być może dzięki temu więcej ludzi ją przeczyta, a warto, by tak się stało także w Polsce. Gdyby bowiem polscy bogaczy ukryli w rajach podatkowych tylko 5 proc. tego, co Francuzi, to byłoby to ponad 20 mld zł, a więc kwota, po którą każdy minister finansów się schyli.