Początek tygodnia nie przyniósł większych zmian na rynkach. Sytuacja na warszawskiej giełdzie była najpierw optymistyczna, a z upływem kolejnych godzin dobry nastrój zanikał wraz z obniżającymi się zachodnimi indeksami. Zakończenie u nas przypadło w słabszym momencie handlu w Stanach i dlatego ostatecznie WIG20 stracił 0,4 procent. Jednak był to jedyny indeks, który stracił. Szeroki WIG oraz małe i średnie spółki bez większych problemów zanotowały zwyżki.

Zapewne byki miałyby ułatwione zadanie, gdyby nie informacje z europejskich gospodarek, które nie zapowiadają najbliższych miesięcy jako pasma szczęśliwości. Coraz wyraźniej w twardych informacjach makroekonomicznych pojawiają się sygnały świadczące o wchodzeniu Europy w recesję. Większość analityków wyraża nawet pogląd, że będzie to dużo dłuższa i głębsza recesja niż w Stanach z uwagi na mniejszą elastyczność europejskich rynków.

Dzisiejsza sesja będzie oczekiwaniem na wynik wyborczy w USA. Na tą informację lub chociaż wstępne prognozy wyczekiwać będzie nie tylko Ameryka, ale również cały świat. W końcu walka toczy się o najważniejsze stanowisko na świecie. Teoretycznie naturalną kontynuacją polityki obecnego prezydenta byłby wybór McCain-a , ale skoro wszystkie sondaże dają przewagę Obamie to rynki są przygotowane na każdą ewentualność i z każdej decyzji inwestorzy powinni się cieszyć.

Zanim zobaczymy stabilizację indeksy powinny zwyżkować, co będzie konsekwencją 6 procentowych wzrostów rynków w Azji. Taka poprawa nie wynika jednak z żadnego fundamentalnego powodu, a jedynie z informacji o cięciu stóp procentowych w Australii. Trudno oczekiwać, że tak egzotyczny fakt będzie miał znaczenie dla wycen naszych spółek.

Krzysztof Barembruch
A-Z Finanse
Reklama