Zdaniem gazety krok ten jest efektem narastających napięć pomiędzy NATO a Moskwą.

Według "Timesa" przyspieszeniu ma ulec czas reakcji nawet do 300 tys. żołnierzy, którzy mogliby być wysłani do strefy konfliktu w ciągu dwóch miesięcy. Obecnie szacuje się, że ich pełna mobilizacja mogłaby zająć nawet pół roku.

"Obserwujemy to, jak Rosja staje się coraz bardziej asertywna, wdrażając znaczący program mobilizacji wojskowej, powiększając wydatki na obronność, rozwijając nowe zdolności bojowe i ćwicząc użycie siły wobec państw sąsiednich" - powiedział w rozmowie z dziennikiem Stoltenberg.

"Zauważyliśmy także to, jak Rosja używa propagandy pośród państw sojuszniczych NATO i właśnie dlatego NATO przygotowuje swoją odpowiedź: największe wzmocnienie naszego kolektywnego systemu obrony od końca zimnej wojny" - dodał szef Sojuszu.

Reklama

Jak podkreślił, choć siłą pierwszej reakcji będzie tzw. szpica w Europie Wschodniej, która może być w pełni zmobilizowana w ciągu pięciu dni, kluczowe jest skrócenie okresu osiągania gotowości bojowej wśród szerszej armii państw sojuszniczych szacowanej nawet na 3 mln osób.

Stoltenberg zaznaczył jednak, że "jest istotne", aby NATO i Rosja dalej komunikowały się i rozmawiały o dzielących je różnicach. Jak powiedział, liczy na to, że w najbliższych tygodniach odbędzie się trzecie w tym roku spotkanie rady NATO-Rosja.

>>> Czytaj też: Zasobne budżety w Rosji należą bezpowrotnie do przeszłości