Od dwóch miesięcy, gdy Europę trawi kryzys finansowy, coraz większym zmartwieniem polityków i ekonomistów jest blokada obiegu kredytów w gospodarce. Banki w obawie przed ryzykiem nie chcą pożyczać pieniędzy, trzymając je w skarbcach lub w bezpiecznych rządowych obligacjach. Pozbawieni kredytów konsumenci ograniczają zakupy, a firmy tną inwestycje.

Nie pomagają ani rekordowe cięcia stóp procentowych, ani miliardy euro pompowane do największych banków przez budżety państw. W Wielkiej Brytanii i we Francji bankowcy są nawet wzywani przez polityków na dywanik i słyszą ultimatum: "Albo będziecie pożyczać, albo odbierzemy wam rządową pomoc".

W Polsce banki też zaostrzają kryteria przyznawania kredytów. Jako pierwsi kredytową suszę odczuli chętni na pożyczki hipoteczne. Część banków w ogóle przestała udzielać pożyczek we frankach szwajcarskich. Pozostałe podniosły oprocentowanie wszystkich kredytów i dwa razy oglądają każdą pożyczaną złotówkę. Na coraz trudniejszy dostęp do kredytów skarżą się firmy, zwłaszcza z branży deweloperskiej i budowlanej. Banki nie chcą ryzykować. Wolą trzymać gotówkę i czekać na lepsze czasy, niż udzielić złego kredytu.

Po co bankom te pieniądze? Czytaj w "Gazecie Wyborczej".

Reklama