Premier Włoch Matteo Renzi, którego rząd przegrał w niedzielę referendum konstytucyjne, zapowiedział, że poda się do dymisji, choć postanowił ją "zamrozić" do czasu uchwalenia budżetu, co ma nastąpić w piątek. Opozycja chce natychmiastowego rozpisania przedterminowych wyborów. Jak komentują media, w tej sytuacji nie można oczekiwać, że Włochy będą w stanie przeprowadzić poważne reformy strukturalne, które są absolutnie konieczne; zaniechania grożą kryzysem sektora bankowego, groźnym dla całej strefy euro.

"Włochy od dawna były największym zagrożeniem dla przetrwania wspólnej europejskiej waluty i samej Unii Europejskiej". PKB ugrzęzło na poziomie z lat 90. Rynek pracy jest nieelastyczny. Banki obciążone są toksycznymi długami - pisze "Economist".

"Financial Times" cytuje Johna Cryana, prezesa Deutsche Bank, który w poniedziałek ostrzegł pracowników swej firmy, że wynik referendum we Włoszech "jest zwiastunem nowych turbulencji, które mogą rozprzestrzenić się ze sceny politycznej na gospodarkę, szczególnie zagrażając Europie".

Cryan ostrzegł też, że Deutsche Bank będzie teraz funkcjonował "w niepewnym otoczeniu" i grozi mu "szereg niebezpiecznych sytuacji".

Reklama

Tygodnik od kilku tygodni ostrzegał, że nawet jeśli Włosi zaakceptują reformy w referendum, to nie wystarczą one, by postawić na nogi gospodarkę kraju, w którym średni wzrost PKB od lat 60. wynosi 0,6 proc. rocznie.

Zadłużenie publiczne sięga 133 proc. PKB; to mniej więcej tyle, ile wynosiło zadłużenie rządu Grecji w 2009 roku, gdy kraj ten popadł w kolosalne tarapaty.

"Jeśli Włochy zaczną zmierzać ku niewypłacalności, to będzie to zbyt duży kraj, by móc go uratować" - podkreśla brytyjski tygodnik. Włochy to trzecia pod względem wielkości gospodarka strefy euro.

"FT" przypomina, że produkcja przemysłowa Włoch spadła o 25 proc. od kryzysu finansowego w 2008 roku. W ogóle okres, który nastąpił po tym załamaniu finansowym, był dla włoskiej gospodarki katastrofalny; dopiero w ubiegłym roku sytuacja zaczęła się nieco poprawiać, pojawił się niewielki wzrost rzędu 0,8 proc. i mały spadek bezrobocia - do 11 proc. Ale wśród ludzi młodych nadal wynosi ono 37 proc. - podaje "Wall Street Journal".

Na wiosnę Komisja Europejska ogłosiła, że włoska gospodarka obciążona jest nadmiernymi nierównowagami makroekonomicznymi; oznacza to, że KE oczekuje, iż Rzym wdroży cały zestaw reform mających poprawić sytuację.

Nierównowagi makroekonomiczne to np. nadmierne zadłużenie, zbyt wysokie bezrobocie, deficyt handlowy czy niedostosowane do konkurencyjności gospodarki koszty pracy. Włoską gospodarkę trapi też niska produktywność, spadek inwestycji, a ponadto nierówności regionalne są znaczne i uboższe Południe wymaga rządowych subsydiów.

Niebezpieczne zadłużenie banków ustabilizowało się na poziomie 18 proc. wszystkich kredytów - kontynuuje "WSJ". Warto jednak przypomnieć, że te 18 proc. to kredyty warte w sumie 360 mld euro, a zarazem odpowiednik 22 proc. zeszłorocznego PKB Włoch. Dla porównania - we Francji odsetek problematycznych kredytów wynosi 5 proc., w Wielkiej Brytanii 1,5 proc. tego, co pożyczyły banki.

Największym problemem Włoch - a zarazem zagrożeniem dla całej strefy euro - jest właśnie kondycja sektora bankowego. Są one w większości w tak fatalnym położeniu, że gazety finansowe ostrzegają przed zapaścią sektora, która mogłaby doprowadzić do kolejnego kryzysu w Europie.

Obciążenie złymi kredytami we Włoszech narastało od ośmiu lat, czyli od kryzysu finansowego, który odbił się fatalnie na sektorze nieruchomości oraz budowlanym, a ich kłopoty, a czasem niewypłacalność, wpędziły w tarapaty banki.

Jak pisze "FT", po klęsce Renziego stanowi to największe zagrożenie, ponieważ rekapitalizacja banków staje pod znakiem zapytania. Tymczasem najbardziej zagrożony bank Monte dei Paschi di Siena - najstarszy bank świata, założony w 1472 roku - jest bliski upadku.

Zresztą prawie cały sektor bankowy w Italii pilnie potrzebuje zasilenia finansowego. Nowe europejskie przepisy dotyczące banków, które weszły w życie 1 stycznia, stanowią jednak, że podczas takich operacji rząd może dofinansować banki dopiero wtedy, gdy koszty restrukturyzacji poniosą najpierw udziałowcy banków i inwestorzy posiadający bankowe obligacje i aktywa.

Jeśli więc prywatni inwestorzy nie zdołają uratować zagrożonych banków - a zwłaszcza Monte dei Paschi di Siena - rząd będzie musiał interweniować i wyłożyć publiczne pieniądze - pisze "FT". A przy tak wysokim zadłużeniu publicznym pole manewru państwa jest dość okrojone.

Włochy są więc przyczyną obaw na skalę całej Unii Europejskiej. Nie wdrożyły w wystarczającym stopniu reform strukturalnych i nawet rządowe plany uelastycznienia rynku pracy trafiają na wielki opór polityczny. Zdaniem "Economista" reformy Renziego były niewystarczające, a w przypadku rynku pracy - obciążone pewnym błędem, ponieważ starając się ten rynek uelastycznić, rząd ułatwił zwalnianie z pracy ludzi młodych, a to oni są najbardziej zagrożeni bezrobociem.

Na szczęście dzięki interwencjom Europejskiego Banku Centralnego (EBC) rentowność włoskich papierów dłużnych utrzymuje się na stosunkowo niskim poziomie - niespełna 2 proc. za 10-letnie obligacje rządowe.

Ale jeśli rozwój wypadków po nieudanym referendum Renziego wypłoszy inwestorów, sytuacja może się zmienić. Warto pamiętać, że Italia doświadczyła już ich paniki. W 2011 roku oprocentowanie 10-letnich obligacji przekroczyło krytyczny poziom 7 proc.; uważa się powszechnie, że tak wysokiego oprocentowania długu nie sposób obsłużyć, a rząd nie może już pożyczać pieniędzy na otwartym rynku.

Zdaniem "FT" to, jak Włochy poradzą sobie teraz z zadłużeniem publicznym i sektorem finansowym, zależeć będzie przede wszystkim od tego, jak dalece EBC skłonny będzie nadal skupować włoskie aktywa, by podeprzeć gospodarkę.

"Economist" podkreśla jednak, że trudno będzie kontrolować daleko idące konsekwencje porażki Renziego, bo włoskie banki mogą mimo wszystko zdestabilizować strefę euro.

Na szczęście - podkreśla - inwestorzy byli przygotowani na to, że Włosi nie poprą w referendum planu reform, i mimo nocnych zawirowań na giełdach i rynkach walutowych w poniedziałek rano ustabilizowały się zarówno kursy akcji, jak i notowania euro, a wszelkie straty zostały odrobione.

Marta Fita-Czuchnowska (PAP)

fit/ kot/ mc/