ikona lupy />
Yiannis Gabriel profesor University of Bath School of Management, socjolog, ekspert od zarządzania zajmujący się storytelling, dziedziną podkreślającą znaczenie narracji i opowieści jako nośników wartości w organizacjach fot. Materiały prasowe / DGP
„Miłość”, „troska”, „empatia” – słowa te nie kojarzą się raczej z naukami o zarządzaniu. Pan jednak w swoich pracach posługuje się nimi bardzo często. Dlaczego?
Zajmuję się badaniem problematyki przywództwa. Słowa te stanowią podbudowę historii, w których ludzie opowiadają o swoim liderze. A opowiadają mnóstwo: snują narracje, dlaczego przywódca ubiera się tak, a nie inaczej, jak się wyraża, jakie ma upodobania, przyzwyczajenia, jaki po prostu jest. Lider jawi się w tych opowiadaniach jako postać wręcz nie z tego świata – tajemnicza i fascynująca, a każde spotkanie z nim przeradza się w legendę czy też coś na wzór biblijnego apokryfu przekazywanego sobie przez wyznawców, zwolenników. Zbieram i analizuję te opowieści, ponieważ ich badanie pozwala zrozumieć, czym jest dobre przywództwo.
I czym jest?
Reklama
Jest umiejętnym wykorzystywaniem i rozwijaniem tego, czego ludzie poszukują w liderze.
A poszukują...
Matczynej troski i ojcowskiej ochrony. Wszystkie te opowieści sprowadzają się do poszukiwania w liderach wzorców matki i ojca. Idea przywódcy kształtuje się w naszym umyśle we wczesnej fazie życia, gdy jako dzieci obserwujemy rodziców. Właśnie tak widzimy naszych przywódców – jako fizycznie ogromnych, życiowo doświadczonych, dobrze wiedzących co robić. Takich, którzy czasami, jak matka, są troskliwi, a czasami, jak ojciec, surowi. Te archetypy powracają i ujawniają się w naszym życiu w różnych kontekstach, a zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. Dobry przywódca pozwala ludziom odnajdywać je we własnej osobie. Postrzeganie lidera przez tych, którymi chce on kierować, jest obciążone konkretnymi emocjami i symbolami. Są one potężnymi narzędziami budującymi oddanie ze strony ludzi. Przywódca może jawić się dzięki temu np. jako figura chrystusowa, jako dobry pasterz zajmujący się swoim stadem, który będzie gotowy ratować choćby jedną swoją owieczkę.
I to jest właśnie dobry lider?
Potencjalnie. Takiemu wyobrażeniu może towarzyszyć inne – o wszechmocy i wszechwiedzy przywódcy, czyli o zdolności do czynienia niemal cudów, podejmowania właściwych decyzji, a nawet trafnego przewidywania przyszłości. Jeżeli o liderze opowiada się w ten sposób, to znaczy, że ma u tych, którym przewodzi, legitymację do działania. Ale to jeszcze nie znaczy, że wykorzysta ją we właściwy sposób. Może zacząć jej nadużywać i wtedy szybko będzie postrzegany jako uzurpator. Jego pozycja osłabnie. Wówczas pojawi się na jego temat inna narracja – o przywódcy bezwzględnym, odległym, który nie troszczy się o swoich, porzuca ich w potrzebie. Ujawnią się uczucia winy, odrzucenia, gniewu.
I mówimy teraz ogólnie – o przywódcach jako takich, nieważne, czy politycznych, biznesowych, religijnych?
Tak.
Czy tego rodzaju przywództwo oparte na opowiadaniu (storytelling) to coś, czego można się nauczyć?
Tak. Załóżmy, że spotykasz się ze swoimi wyborcami albo pracownikami i musisz uścisnąć dłoń 200 osobom. Jeśli nie masz świadomości, co dla tych osób znaczysz, twój uścisk szybko stanie się wiotki, słaby, a spojrzenie rozbiegane, ujawniające, że myślami jesteś daleko. Jeśli masz tę świadomość, będziesz patrzył w oczy wszystkim 200 osobom, ściskał ich dłonie oburącz i mocno. Będziesz wiedział, że o ile wszystkich tych osób i tak pewnie nie zapamiętasz, one zapamiętają to spotkanie do końca życia i na jego podstawie wyrobią sobie zdanie o tobie. Każde gest i słowo przywódcy są przez ludzi analizowane. Czy podał mi dłoń? Uścisnął ją zdecydowanie czy lekko? Uśmiechnął się do mnie czy może skarcił wzrokiem? Albo ludzie odnajdą potwierdzenie, że jesteś kimś wyjątkowym, albo nie. ©℗