Branża papierosów elektronicznych w Polsce to przede wszystkim małe i średnie przedsiębiorstwa. Cechą charakterystyczną branży jest jej duże rozdrobnienie. Według szacunków na rynku funkcjonuje kilkaset drobnych podmiotów - producentów, importerów i dystrybutorów, a także około 1000-1200 specjalistycznych punktów, nie licząc sprzedaży na stacjach paliw, w kioskach i sklepach ogólnospożywczych. Branża bezpośrednio zatrudnia około trzech tysięcy osób, w tym pracowników specjalistycznych punktów sprzedaży i produkcyjnych. W sumie sektor zapewnia kilka tysięcy miejsc pracy i ponad 283 miliony złotych wpływu do budżetu z tytułu podatku VAT rocznie.

Od marca branża zmaga się ze skutkami pandemii COVID-19. Ponieważ e-papierosy sprzedawane są w przeważającej mierze w galeriach i pasażach handlowych to ograniczenia w handlu doprowadziły albo do zamknięcia niektórych punktów sprzedaży albo drastycznego spadku ich obrotów, co zagroziło ich funkcjonowaniu. W takich warunkach, od 1 lipca miała wejść w życie akcyza na płyny do papierosów elektronicznych, ale dzięki zabiegom między innymi Stowarzyszenia Vaping Association Polska udało się przesunąć jej wprowadzenie o trzy miesiące. Od 1 października 1 ml płynu do e-papierosów objęty jest akcyzą wynoszącą 55 groszy, czyli przy litrze jest to 550 zł. Zdaniem Stowarzyszenia oznacza to po pierwsze wzrost kosztów działalności, a po drugie - wzrost cen produktów o 100-250 procent, co uderza w konsumenta. Przed wprowadzeniem akcyzy standardowy, najbardziej popularny wśród konsumentów pojemnik płynu o pojemności 10 ml kosztował średnio 8 zł - teraz nawet 200 proc. więcej.

- Może nas czekać scenariusz włoski, gdzie wysoka stawka akcyzy doprowadziła do upadku większości małych firm, a handel przeniósł się do szarej strefy. Tego chcemy za wszelką cenę uniknąć, mówi Piotr Zieliński, prezes Vaping Association Polska.

Włochy wprowadziły pod koniec 2014 podatek w wysokości 0,37 euro za 1ml płynu. Z planowanych 85 mln euro do budżetu z podatku od płynów wpływa jednak tylko ok 3-5 mln euro. Po wyeliminowaniu większej części legalnego rynku i tysięcy działających na nim przedsiębiorców, w styczniu 2019 r. Włosi zmniejszyli stawkę dla płynów nikotynowych do 0,08 euro za 1 ml (czyli o 80 proc.), a beznikotynowych do 0,04 euro za 1 ml (czyli o 90 proc.). Podobna sytuacja miała miejsce na Węgrzech – w 2017 r. wprowadzono tam stawkę akcyzy w wysokości 55 forintów za 1 ml płynu, co spowodowało wzrost udziału szarej strefy w rynku do 80-90 proc. W 2019 r. Węgrzy obniżyli stawkę niemal trzykrotnie – do 20 forintów za 1 ml.

Reklama

Takiego rozwoju sytuacji (upadku firm, szalonego rozwoju szarej strefy) spodziewają się polscy producenci e-papierosów, jeżeli stawka akcyzy pozostanie na tym samym poziomie.

- Biorąc pod uwagę drugie już w tym roku zamknięcie galerii handlowych możemy za chwilę nie mieć wyjścia. Mamy problem z importem surowców do produkcji, ilością zamówień itp. Już pandemia pokrzyżowała nam plany, a teraz dorzucono nam jeszcze wysoką akcyzę. Apelujemy więc do państwa o pomoc – jesteśmy uczciwymi podatnikami z wyłącznie z polskim kapitałem. Państwo potrzebuje też naszych pieniędzy, aby uruchamiać kolejne plany pomocowe dla polskich firm. Bez zmniejszenia stawek akcyzy upadniemy i państwo nic na nas nie zarobi, a w dodatku doprowadzimy do zalania rynku produktami niewiadomego pochodzenia, dodaje Piotr Zieliński.

Producenci podkreślają też, że od dawna współpracują z państwem w zakresie przestrzegania ustawowych zapisów o zakazie sprzedaży e-papierosów osobom niepełnoletnim. Stowarzyszenie opracowało nawet Kodeks Dobrych Praktyk, w którym zobowiązuje się m.in. do przestrzegania przepisów, właściwego oznakowania punktów sprzedaży detalicznej, czy dbałości o wysoką jakość produktów. Stowarzyszenie podkreśla, że odpowiednią weryfikację wieku wprowadziłoby możliwość tymczasowej sprzedaży produktów przez internet.

- E-handel w sytuacji braku możliwości sprzedaży stacjonarnej w wielu punktach pomógłby i branży i konsumentom. Takie rozwiązanie obowiązuje np. w Niemczech i działa. Zminimalizowalibyśmy dzięki temu ryzyko pojawienia się wyrobów niesprawdzonej jakości, moglibyśmy nadal działać, a konsument dostawałby przebadany, bezpieczny produkt, dodaje Piotr Zieliński.