"Chcemy jak najszybciej wrócić do pracy i w całym kraju powitać uśmiechem naszych klientów w salonach" - podkreśla lider 55-tysięcznej społeczności wsparcia Beauty Razem. Według niego "prowadzenie salonu kosmetycznego stało się w Polsce sportem ekstremalnym". "Nie znamy dnia ani godziny, w której rząd zaskoczy nas zmianą prawa" - stwierdza Łenczyński.

Jak mówi, otwarcie salonów nie tylko da kosmetyczkom i fryzjerkom w całej Polsce pracę, budżetowi wpływy z podatków i składek, ale też "wpłynie pozytywnie na to, czego wszyscy potrzebujemy teraz najbardziej - podniesie nasze poczucie własnej wartości".

"Decyzja o zamknięciu zakładów fryzjerskich i kosmetycznych od samego początku była absurdalna. W ubiegłorocznym lockdownie branża sama opracowała z MRPiT zaostrzony reżim sanitarny i błyskawicznie go wdrożyła" - mówi. Jego zdaniem rygory bezpieczeństwa okazały się skuteczne, co pokazało 10 miesięcy funkcjonowania salonów. "Wizyta 1 na 1 w salonie po umówieniu się na wizytę jest bezpieczna. Nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia, by odbierać nam pracę, a naszym klientom możliwość skorzystania z usług" - przekonuje.

Łenczyński zauważa, że po ujęciu sektora beauty w tzw. Tarczy Branżowej, skala usług świadczonych "z potrzeb życiowych" zmalała. "Rekompensaty nadal nie napłynęły. Państwo powinno było wcześniej przygotować plan wsparcia, wnioskowanie powinno zostać uruchomione w dniu lockdownu, a każda poszkodowana branża kolejnego dnia powinna była otrzymać rekompensatę pozwalająca utrzymać firmy i miejsca pracy" - ocenił Łenczyński, który w dniu ogłoszenia lockdownu 25 marca br. negocjował z Ministerstwem Rozwoju, Pracy i Technologii zasady wsparcia branży. Zwrócił uwagę, że pomimo akceptacji przez MRPiT postulatów Beauty Razem, pierwsze wnioski o rekompensaty będzie można składać 26 kwietnia, czyli ponad miesiąc po ogłoszeniu lockdownu.

Reklama

"Branża nadal nie zna terminu odmrożenia i zabiega, aby nastąpiło ono jak najszybciej" - podkreśla lider Beauty Razem. "W czwartym tygodniu 2-tygodniowego lockdownu jest 150 tys. firm. Cierpi na tym nie tylko 300 tys. fryzjerek i kosmetyczek, ale przede wszystkim zwykli ludzie, którzy chcieliby skorzystać z naszych usług" - ocenia.

Ekspert przypomina, że w ubiegłym roku po odmrożeniu sektora, do salonów ustawiły się długie kolejki, a część klientów musiała czekać na usługę nawet 16-dni. "To pokazało, jak bardzo jesteśmy dla siebie wzajemnie ważni. Ludzie potrzebują nie tylko dobrze wyglądać, ale przede wszystkim lepiej się poczuć. Samopoczucie psychiczne jest dla wszystkich szczególnie ważne" - podkreśla. Przytacza dane z maja 2020 r. wedle których zniesienie zakazu funkcjonowania salonów fryzjersko-kosmetycznych było najbardziej oczekiwanym odmrożeniem z wszystkich sektorów gospodarki.

Zgodnie z rozporządzeniem RM przedłużono do 25 kwietnia 2021 r. ograniczenia epidemiczne, m.in. zakazano działalności salonów fryzjerskich i kosmetycznych.

Jak zapowiedział we wtorek minister Zdrowia Adam Niedzielski priorytetem jest przywrócenie edukacji, a w dalszej kolejności odmrażane będą usługi (m.in. branża beauty), handel wielkopowierzchniowy, hotele, a na końcu restauracje i siłownie.