"Cieszymy się, że branża hotelarska nareszcie wychodzi z lockdownu, jednak do pełnego otwarcia jeszcze daleka droga" - wskazał Mączyński.

Jak zaznaczył, z jednej strony jest długo wyczekiwana możliwość przyjęcia gości bez względu na cel podróży, z drugiej jednak hotele będą działać przez najbliższe tygodnie z limitem pokoi i bez dodatkowych usług tak kluczowych dla nich przychodów. Przy takich założeniach niektóre obiekty poczekają z decyzją o otwarciu operacyjnym do czasu pełnego zniesienia ograniczeń.

Dodał, że w trudnym położeniu są szczególnie hotele miejskie i konferencyjne.

"Mimo, że po raz pierwszy od dłuższego czasu poznaliśmy harmonogram luzowania gospodarki, to obowiązujące limity, wciąż zamknięta gastronomia hotelowa, baseny czy bezruch w przemyśle spotkań bezlitośnie przedłużają trudną sytuację naszej branży o kolejne tygodnie" - wskazał.

Reklama

Jak zaznaczył, w związku z tym, że w kwietniu branża hotelarska była zamknięta, w maju nadal nie możemy normalnie funkcjonować, a pomoc z PFR zakończyła się z końcem marca. "Oczekujemy niezwłocznego wsparcia, które zrekompensuje straty po tym czasie" - podkreślił.

Jak dodał, hotelerze liczą bardzo na zapowiadane od dawna wsparcie. "Szczególnie, że otwarcie branży nie oznacza jednoczesnego zysku obiektów, a popyt na usługi noclegowe będzie się odbudowywał stopniowo" - wskazał ekspert.

Przypomniał, że z ostatnich badań Izby wynika, że hotelarze spodziewają się pierwszych zysków najwcześniej w 2023 roku. "Dlatego też chcemy rozmawiać z rządem na temat nowych rozwiązań zwiększających popyt w branży hotelarskiej" - powiedział Mączyński.

Zgodnie z opublikowanym w czwartek rozporządzeniem Rady Ministrów w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii. od 8 maja do 5 czerwca przywrócona zostaje działalność hoteli w reżimie sanitarnym i z limitem 50 proc. zajętych pokoi. Do 14 maja posiłki dla gości hotelowych mogą być dostarczane do pokoju i to tylko tym, którzy spędzą w obiekcie co najmniej jedną dobę.