Transformacja energetyczna oznacza czas wyzwań.

– To tak naprawdę bardziej rewolucja niż transformacja. Wymaga innych surowców, kompletnego przebudowania rynku, którego trzeba będzie się nauczyć. Nowa energetyka musi być rentowna, musimy umieć na niej zarabiać. Przed nami wyzwania technologiczne, by transformacja nie była skokiem do basenu, w którym nie ma wody – mówił Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego, podczas debaty Dziennika Gazety Prawnej „Transformacja energetyczna po polsku: w poszukiwaniu własnej drogi do nowych przewag konkurencyjnych”, która odbyła się podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

System energetyczny ma wyglądać docelowo zupełnie inaczej. Źródła energii będą rozmieszczone bliżej końcowego odbiorcy, aby można było lokalnie je bilansować. Są to źródła o różnych charakterystykach, co wymaga innego podejścia do rozwoju sieci przesyłowych i dystrybucyjnych. Pojawiać się będą ujemne ceny energii (obserwowaliśmy to zjawisko w Polsce po raz pierwszy w czerwcu tego roku), trzeba też się przyzwyczaić do wyłączania niektórych źródeł OZE.

– Rynek się zmienia, jesteśmy w zupełnie innym miejscu niż jeszcze trzy–pięć lat temu. Trzeba się go na bieżąco uczyć – podkreślał Marcin Roszkowski.

Patryk Demski, wiceprezes Tauronu, zaznaczał, że rewolucja w energetyce jest konieczna. Firmy energetyczne z jednej strony same narzucają sobie cele, dostosowując je do odgórnych wytycznych, a z drugiej są motywowane przez konsumentów, szczególnie duże firmy energochłonne, które w swoich strategiach zawierają coraz ambitniejsze cele.

– Dziś ktokolwiek chce sprzedawać energię do koncernów zagranicznych, musi respektować ich korporacyjne polityki, które są w stu procentach ukierunkowane na raporty ESG – mówił wiceprezes.

Wśród klientów Tauronu wiele jest takich firm.

– Inwestorzy lokują duże energochłonne zakłady na terenach, na których działa spółka. Mowa o takich podmiotach, jak Mercedes, Intel, Volkswagen. Najważniejsze z pytań, które od nich napływają, to ile zielonej energii możemy im dostarczyć i jak szybko mogą zostać przyłączeni do sieci. Za dużymi inwestorami podążają nasi krajowi producenci, którzy zorientowali się, że muszą iść podobną drogą, by się przygotować na nowe realia rynkowe – informował Patryk Demski.

Podkreślał, że transformacja jest warunkiem utrzymania konkurencyjności polskiej gospodarki. Bez tego nie skorzystamy z dynamicznego rozwoju opartego na skoku technologicznym i innowacjach.

Tauron inwestuje od dawna w sieci dystrybucyjne. W ostatnich latach nakłady na sieci stale rosną, a w przyszłym roku sięgną rekordowych 3 miliardów złotych. To najważniejszy kierunek inwestycyjny, a grupa z dużą przewagą nad konkurencją – jest liderem dostaw prądu dla klientów. – Bez przebudowy sieci, niezależnie od tego, ile energii z OZE wyprodukujemy, system elektroenergetyczny nie będzie funkcjonował efektywnie – podkreślał wiceprezes Tauronu.

Firma inwestuje też we własne nowe źródła energii. Do 2030 roku ma mieć 3,7 GW w odnawialnych źródłach energii, obniżając jednocześnie emisję o 80 procent.

– Nie zaniedbujemy energetyki wodnej, rozważamy budowę elektrowni szczytowo-pompowej w Rożnowie, która odgrywałaby rolę wielkoskalowego magazynu energii. Jesteśmy mocno zaangażowani w energetykę wiatrową na lądzie i słoneczną, mamy koncesję z PGE na morzu. W dłuższej perspektywie widzimy duży potencjał w energetyce jądrowej w formule SMR. Na wszystko to potrzeba pieniędzy, a przecież równolegle ponosimy wydatki na transformację linii przesyłowych, na inteligentne liczniki – informował Patryk Demski.

Zaznaczał, że coraz większy nacisk trzeba będzie położyć na magazynowanie. Według niego budowanie instalacji fotowoltaicznych bez zabezpieczenia magazynowego będzie w przyszłości nieopłacalne lub trudne do bilansowania.

– Im więcej odnawialnych źródeł w systemie, tym więcej turbulencji, konieczności niwelowania napięć, magazynowania – tłumaczył.

To oznacza, że trzeba będzie ponosić coraz większe wydatki już nie tylko na nowe źródła, lecz także na pozostałe elementy tworzącego się systemu.

Marcin Roszkowski informował, że Polska ma okazję wykorzystać w procesie transformacji rentę zapóźnienia. Krajowy system wciąż w 75–80 procentach oparty jest na węglu. Moment jest o tyle dobry, że obecnie technologie odnawialne nie wymagają żadnego wsparcia.

– One oczywiście potrzebują rozbudowy i modernizacji systemu przesyłowego, dystrybucyjnego, bilansowania itd., ale same źródła nie wymagają już dotacji. To jest pewna korzyść. Poza tym nauczyliśmy się już bardzo dużo – mówił prezes Instytutu Jagiellońskiego.

Również on podkreślał, że przemiany w energetyce nie są kwestią wyboru, ale koniecznością.

– Nikt na nas nie poczeka. Musimy sami wymyślić własną drogę. Mam nadzieję, że Komisja Europejska uwzględni w swoich regulacjach pewne niuanse, na które zwraca uwagę Polska – zaznaczał.

ms
ikona lupy />
Materiały prasowe

partner relacji:

ikona lupy />
Media