Z inicjatywy Beaty Małeckiej-Libery, przewodniczącej senackiej Komisji Zdrowia na połączonym posiedzeniuz Komisją Klimatu i Środowiska w Senacie podjęto uchwałę zobowiązującą Ministerstwo Zdrowia do natychmiastowego powołania grupy roboczej, także z udziałem innych instytucji, w tym m,in. UOKiK czy policji, której celem jest wypracowanie sposobów, jak wycofać z obrotu produkty, które nie spełniają określonych prawem wymogów.

Według raportu Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych, duża część sprzedaży to produkty nagminnie naruszające i łamiące obowiązujące przepisy polskiego prawa. Z danych IPAG wynika, że sprzedaż z naruszeniem prawa dotyczyć może nawet 60 proc. polskiego rynku jednorazowych e-papierosów. Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało, że pracuje nad projektem ustawy, która ma całkowicie zakazać dystrybucji produktów jednorazowych. Wiele osób zgadza się, że tak byłoby najlepiej, ale z drugiej strony są obawy, że to droga na skróty, która nie przyniesie sukcesu. Polska ma już restrykcyjne prawo: zakaz sprzedaży nieletnim, przez internet, zakaz reklamy, określony poziom nikotyny. Ale prawo nie jest całkowicie egzekwowane. Stąd problem popularności jednorazówek wśród nieletnich.

Liczni eksperci a także Beata Małecka-Libera oraz Stanisław Gawłowski, przewodniczący senackiej Komisji Klimatu i Środowiska, powątpiewali, czy całkowity zakaz przyniesie jakikolwiek skutek, skoro w ostatnich latach państwo praktycznie nie egzekwowało przepisów. Dlaczego tak było, senatorowie pytali m.in. Biuro Substancji Chemicznych, zajmujące się dopuszczaniem produktów do obrotu.

Agnieszka Dudra, prezes Biura ds. Substancji Chemicznych, wyjaśniała, że gdy dokumentacja nie odpowiada wymogom, prezes Biura stwierdza naruszenie i wydaje odpowiednią decyzję. Jest ona następnie publikowana i przekazywana do Inspekcji Handlowej, do której należy podjęcie dalszych kroków, w tym sprawdzenie, czy dany produkt jest na rynku. Dudra dodała, że na ponad 40 tys. zgłoszeń wydano zaledwie ponad 20 takich decyzji. - Gdy stwierdzamy niezgodność z ustawą, zawiadamiamy prokuraturę – powiedziała. Jednak – jak zaznaczyła – prokuratura umarza postępowania ze względu na znikomą szkodliwość czynu. - Mamy złożonych kilkadziesiąt zażaleń – poinformowała.

Reklama

Eksperci podkreślali też, że całkowity zakaz w jednym kraju na wspólnym rynku europejskim rynku mógłby nie mieć racji bytu. Co innego, gdyby cała Unia zdecydowała się na taki krok. Część ekspertów obawiała się, że oznaczałoby to powstanie szarej strefy. Natomiast rozwiązaniem może być uszczelnienie obowiązujących przepisów, na przykład dotyczących handlu w internecie.

- Do tematu należy podejść systemowo. Nie można zakazać sprzedaży jednorazowych e-papierosów w Polsce. Przepis będzie nieskuteczny, dopóki w krajach ościennych będą one sprzedawane. (…) Należy administracyjnie reglamentować sprzedaż produktów poprzez wprowadzenie akcyzy, zakaz ich sprzedaży osobom do 18 roku życia, wprowadzenie jednolitych kolorystycznie opakowań zawierających informacje o szkodliwości tego typu produktów. Kwota akcyzy czy opłaty środowiskowej też wpłynie na zmniejszenie zainteresowania produktem przez osoby, na których nam najbardziej zależy – powiedział prof. Marek Chmaj.

Jednak resort zdrowia jest za zakazem. Wojciech Konieczny, wiceminister zdrowia, poinformował, że trwają prace nad odpowiednią legislacją. Projekt może trafić do konsultacji społecznych w najbliższych tygodniach. Zaznaczał, że w rozwiązaniach mogą pojawić się też propozycje zakazu sprzedaży produktów jednorazowych bez nikotyny.

- W Ministerstwie Zdrowia pracujemy nad zmianami dotyczącymi prawodawstwa w zakresie wyrobów tytoniowych, które zawierają tytoń i które tytoniu nie zawierają. Pierwsza rzecz to implementacja zaległej dyrektywy unijnej dotyczącej aromatyzowanych papierosów elektronicznych. Są daleko posunięte prace, by tę dyrektywę do Polski wprowadzić. Jesteśmy bodaj ostatnim krajem, który tego nie dokonał. Powinno to nastąpić w lipcu zeszłego roku, najpóźniej w listopadzie. Ale w tej chwili jesteśmy już gotowi. Akt prawny jest w opracowywaniu – mówił wiceminister.

Zwracał uwagę, że dyskusja dotyczy papierosów jednorazowych zawierających nikotynę i tych, które jej nie zawierają. Ta druga kategoria urządzeń nie podlega obecnie pod ustawę tytoniową. - W tej chwili nie mamy w ich przypadku możliwości większego nadzoru od strony Ministerstwa Zdrowia. Ich użytkowanie jest oparte na ustawie o ogólnym bezpieczeństwie produktów. To zupełnie inna ustawa, której wykonanie może nadzorować UOKiK – mówił.

Zapewnił, że resort pracuje nad zakazem sprzedaży papierosów jednorazowych, bo takie przepisy chce mimo wszystko wprowadzić. - Jest opracowywany akt prawny. Zasadniczym pytaniem jest to, co do niego dołączymy. Nie jest on prosty, trzeba powołać się na definicję, zawrzeć odpowiednie przepisy i upoważnienie dla Biura (Substancji Chemicznych – red.), by mogło te substancje badać. Przy okazji możemy tu zająć się innymi sprawami, wprowadzając do ustawy również urządzenia, w których podgrzewa się substancje niezawierające nikotyny – informował.

Jednorazowe e-papierosy to poważny i złożony problem. - Od 2018 r., kiedy to jednorazowe papierosy i wyroby nikotynowe pojawiły się na rynku, prowadzono badania dotyczące zdrowia i wpływu tych używek na zdrowie i życie. Z mocą chcę podkreślić istotne zjawisko – po e-papierosy i jednorazówki sięgają coraz młodsze osoby, (…) doprowadzając do uzależnienia swoich młodych organizmów – mówiła Beata Małecka-Libera, przewodnicząca senackiej Komisji Zdrowia.

Podkreślała, że nowa używka jest powszechnie dostępna. Poza wyrobami zawierającymi nikotynę są też takie, które zawierają tylko substancje słodzące o różnych smakach na bazie sukralozy. - Sukraloza po podgrzaniu i dostaniu się do płuc działa rakotwórczo. To słodzik, który również uzależnia. Ilość aromatów jest olbrzymia i przyciąga młode osoby. Lekarze potwierdzają, że dzieci są wciągane w nałóg. (…) WHO bije na alarm, że mamy nową epidemię e-papierosów palonych przez coraz młodsze osoby, które stają się uzależnione – informowała Małecka-Libera.

Jest co prawda zakaz sprzedaży jednorazowych papierosów elektronicznych osobom niepełnoletnim, zakaz sprzedaży jednorazowych papierosów elektronicznych w automatach, w systemie samoobsługowym, na odległość - przez internet. Są ograniczenia dotyczące pojemności zbiorniczków na płyn w takich papierosach - nie może ona przekraczać 2 ml. Ale prawo sobie, a życie sobie. Jak zauważają senatorowie, powszechnie dostępne są jednorazowe papierosy zawierające większy zapas płynu niż 2 ml, w dodatku można je kupować przez internet, produkty trafiają do nieletnich. Przepisy prawne nie są egzekwowane. To musi się zmienić.

Wprowadzanie do obrotu papierosów elektronicznych i pojemników zapasowych wiąże się z koniecznością dokonania przez producenta lub importera zgłoszenia i wyznaczenia osoby prawnej lub fizycznej do kontaktu na terytorium UE. Zgłoszenie takie musi nastąpić na pół roku przed planowanym udostępnieniem produktu. Trzeba podać wykaz wszystkich składników i substancji wydzielanych w wyniku korzystania z wyrobu wraz z ich ilościami, przedstawić dane toksykologiczne dotyczące składników i substancji wydzielanych w wyrobie, w tym po podgrzaniu, ze uwzględnieniem ich wpływu na zdrowie konsumentów. Konieczne jest podanie dawki nikotyny, opisu komponentów wyrobu, opisu procesu produkcji ze wskazaniem, czy to produkcja seryjna i oświadczenia o ponoszeniu pełnej odpowiedzialności za jakość i bezpieczeństwo produktu. Obowiązkowe jest również wniesienie opłaty.

Stanisław Gawłowski, szef senackiej Komisji Klimatu i Środowiska, zwracał też uwagę na wyjątkowo niską opłatę rejestracyjną (do 7 tys. zł). Należy zająć się też jednorazowym e-papierosami w kontekście zanieczyszczenia środowiska. - Od opakowań wprowadzanych na rynek powinno się pobierać albo opłaty produktowe, albo wprowadzić system kaucyjny. Nie powinniśmy dłużej tolerować zwolnienia tej branży z pobierania opłat, bo na koniec to całe społeczeństwo musi się składać na utylizację opakowań. Takie wielomateriałowe opakowanie nie nadaje się nawet do spalenia. Powinno być obciążone ogromną opłatą – mówił.

Przedstawiciele departamentu gospodarki odpadami w Ministerstwie Klimatu i Środowiska podkreślali, że ślad środowiskowy takich urządzeń jest ogromny. Największym problemem jest bateria, która jest objęta jest ROP (Rozszerzoną Odpowiedzialnością Producentów). Jako zużyty sprzęt elektroniczny powinna być kierowana do odpowiednich zbiorników, nie do odpadów komunalnych. Tak jednak się nie dzieje. Opakowania po zużytych e-papierosach trafiają do koszy, a czasem - jak niedopałki - bezpośrednio na ziemię. Konieczne jest podjęcie jak najszybszych kroków, by ten problem rozwiązać.