POD PATRONATEM FORSAL.PL

- W gigantycznych centrach, np. w Wólce Kosowskiej pod Warszawą, odbywa się na masową skalę handel produktami nie spełniającymi żadnych europejskich norm oraz bezczelnymi podróbkami. W dodatku Europejczycy, zwłaszcza Polacy, namiętnie korzystają z chińskich aplikacji i kupują za ich pośrednictwem w chińskich sklepach śmiesznie tanie produkty – opisuje Marek Górecki, prezes Polskiej Izby Przemysłu Skórzanego, gospodarza tegorocznego Europejskiego Forum.

Pod Wawel po raz drugi w historii zjechali liderzy organizacji zrzeszających kilkadziesiąt tysięcy firm, w tym globalnych potentatów, z Włoch (skąd pochodzi jedna trzecia całej produkcji obuwia w Europie), Francji, Hiszpanii, Portugalii, Czech, Belgii oraz Polski. Podczas Forum, odbywającego się pod auspicjami CEC – Europejskiej Konfederacji Przemysłu Obuwniczego z siedzibą Brukseli - wiele czasu poświęcono nieuczciwej, subsydiowanej przez rządy, konkurencji ze strony producentów azjatyckich, głównie z Chin. Jest ona zabójcza zwłaszcza dla takich krajów, jak Polska, wyspecjalizowanych w produkcji obuwia ze średniej półki. A bez tak potężnych i rozpoznawalnych globalnych marek, jakie przez dekady stworzyli Włosi czy Francuzi.

Pandemia, wojna, drogi prąd, wzrost płac i inne plagi

Marek Górecki przyznaje, że ostatnie lata były dla całej branży obuwniczej bardzo trudne: najpierw boleśnie odczuła ona skutki kryzysu wywołanego przez pandemię Covid-19: ludzie siedzieli w domach i przestali kupować buty. W ostatnich dwóch latach w obuwników uderzyło spowolnienie gospodarcze spowodowane rosyjską napaścią na Ukrainę. Polscy przedsiębiorcy oberwali jednak znacznie mocniej niż inni. – W krajach zachodnich, zwłaszcza we Włoszech, zostały w minionych dekadach wytworzone bardzo silne marki, one poruszają się w innej grupie cenowej i radzą sobie relatywnie dobrze, eksportując większość produkcji do innych krajów UE oraz poza Unię, przede wszystkim do USA. Polscy producenci konkurują na średniej i niższej półce, a tutaj walka jest mordercza i nierówna. Mam tu na myśli olbrzymie centra handlowe, w których dokonywane są transakcje poza obiegiem fiskalnym i poza jakimkolwiek obiegiem jakościowym – tłumaczy prezes PIPS.

Mariusz Babral, wiceprezes PIPS, pokazuje liczby. Jeszcze siedem lat temu polskie firmy wyprodukowały ponad 41 mln par obuwia. W 2023 r. już tylko połowę tego i trend jest wciąż spadkowy. Naszych przedsiębiorców zabija w ostatnich latach nie tylko nieuczciwa konkurencja z Azji, głównie Chin, ale też szalony wzrost kosztów płac i energii. – Płaca minimalna wzrosła w dwa lata o ponad 30 procent – zwraca uwagę działacz PIPS. Zastrzega, że z punktu widzenia pracowników skokowe zwiększanie siły nabywczej jest dobre, ale wielu mniejszych przedsiębiorców nie jest w stanie unieść błyskawicznie rosnących kosztów wszystkiego i zamyka firmy. Problemy mają także przedsiębiorcy z długimi tradycjami. Jednym z powodów jest to, że większość Polaków nie wykorzystuje nadwyżek finansowych do zakupu rodzimego obuwia, tylko wybiera produkty importowane. Mimo że Polska przestała być już krajem biednym - płaca minimalna jest wyższa niż w Grecji i Portugalii oraz znacznie wyższa niż w Czechach, Słowacji, Rumunii i na Węgrzech -gros klientów wciąż kieruje się przede wszystkim ceną.

Polska specjalność: import-eksport

Polska należy do największych na świecie importerów i zarazem eksporterów obuwia, z tym, że eksportujemy przede wszystkim to uprzednio importowane z Azji, a także z Niemiec (czyli de facto też z Azji). Dekadę temu importowaliśmy rocznie 140 mln par, a eksportowaliśmy 90 mln par. W zeszłym roku liczby te wzrosły do – odpowiednio – 258 mln i 130 mln par. Pod względem wartości importu wspięliśmy się na 11. miejsce w świecie, a jeśli chodzi o wartość eksportu - wskoczyliśmy do pierwszej dziesiątki globu.

Zdecydowana większość eksportu obejmuje produkty z Chin i Wietnamu oraz Indonezji. Bezpośrednio z Chin importowaliśmy w 2023 r. aż 155,5 mln par, czyli 60 procent ogółu (pod względem wartości – 39 proc.). Ponadto 12,4 mln par (5 proc.) dotarło do nas z Niemiec – ale są to w przytłaczającej masie także wyroby azjatyckie, głównie chińskie. 21,1 mln par (8 proc.) zwieźliśmy z Wietnamu, 7,1 mln (3 proc.) z Indonezji, a 5,2 mln par (2 proc.) z Włoch. Dynamika zmian jest przy tym szokująca: w ciągu pięciu lat wartość importu z Chin zwiększyła się o 909 mln dolarów, czyli o 134-procent, z Wietnamu o 410 mln dol. (o 201 proc.), a z Indonezji o 165 mln dol. (276 proc.). Eksportujemy przede wszystkim do Niemiec (30 proc. udziału w całym eksporcie) oraz Rumunii, Włoch i Węgier.

Dużymi odbiorcami produkcji polskich fabryk były przez lata rynki postsowieckie, zwłaszcza Rosja i Ukraina, ale za sprawą wojny doszło tu do załamania.

W imporcie do Polski największą grupę stanowi obuwie gumowe i z tworzyw sztucznych (37 proc.), tekstylne (35 proc.) i skórzane (22 proc.), zaś w eksporcie – gumowe i z tworzyw sztucznych (34 proc.), tekstylne (31 proc.) i skórzane 9 25 proc.).

Jeszcze na początku tej dekady produkcją obuwia zajmowało się prawie 3100 firm, ale od tego czasu znikło ponad pół tysiąca. Dziś kluczowymi graczami w branży są:

  • CCC – z rocznym przychodem 607 mln USD i 4,6 tys. pracowników
  • Marketing Investment Group – z przychodem 293 mln USD I 1,7 tys. pracowników
  • Deichmann Obuwie – z obrotem blisko 250 mln USD i 1,2 tys. pracowników
  • Arcobaleno z 90 mln USD obrotów
  • Wittchen z 88,5 mln przychodów.

Największe zagrożenia: Wólka i Temu

Jako największe zagrożenia dla branży obuwniczej i skórzanej w Polsce PIPS wskazał podczas Europejskiego Forum nieuczciwą konkurencję, czyli idący z dziesiątki milionów par hurtowy handel produktami poza systemem podatkowym i normami jakości (w tym także ogromny rynek podróbek). Te wyroby kolportowane są m.in. poprzez sklepy internetowe, ale też tradycyjnymi kanałami, jak bazary. Równocześnie Polki i Polacy jak mało kto kochają robić zakupy w chińskich sklepach, na czele z AliExpress, a ostatnio – wyjątkowo agresywnym cenowo TEMU. Pod koniec 2023 r. konto w mocno reklamującym się chińskim marketplace miało już 12 milionów naszych rodaków, czyli co drugi w grupie wiekowej 18-65. Obuwie na Temu oferowane jest po 30-40 złotych, a zdarzają się okazje za kilka złotych. To zdecydowanie poniżej kosztów wytworzenia w Polsce: za takie kwoty nie da się kupić materiałów, o drożejącej robociźnie nie wspominając.

Równocześnie niechińskie i nieazjatyckie (polskie, europejskie, amerykańskie) platformy e-commerce stosują politykę „odroczonych płatności i elastycznych zwrotów”, której skutki (ciężary) przerzucają na dostawców i producentów. Te wymogi są dla mniejszych polskich producentów wyjątkowo trudne do spełnienia – ale coraz częściej postawieni są oni w sytuacji bez wyjścia: z polskiego i europejskiego krajobrazu znikają bowiem małe sklepy, które były przez długie lata najlojalniejszym odbiorcą i dystrybutorem produkcji rodzimych przedsiębiorców. Wielkie sieci handlowe i e-commerce narzucają zupełnie inne, twarde warunki współpracy. Podkreślają, że muszą, bo w przeciwnym razie przegrają agresywną cenowo chińską konkurencją i zaczną padać, jak mali handlowcy. A w przypadku tytch ostatnich można już mówić o armageddonie spowodowanym gwałtownym wzrostem kosztów i obciążeń podatkowych przy kurczącej się liczbie klientów.

Wszystkie te zjawiska są ogromnym wyzwaniem dla tych producentów, którzy oparli dystrybucję swych wyrobów na małych sklepach, oraz na własnych i franczyzowych salonach działających pod konkretnymi markami. Większość salonów musiała się ulokować w galeriach handlowych, które w ostatnim czasie również windują stawki, tłumacząc to wzrostem kosztów – przede wszystkim płac i energii.

- Jesteśmy już na granicy opłacalności – ostrzega Mariusz Babral.

- Produkujemy mniej butów, ale rośnie wartość tej produkcji, bo jakość obuwia jest coraz wyższa. Konkurujemy w coraz wyższym segmencie rynku, bo inaczej nie wytrzymamy naporu ze strony taniego obuwia azjatyckiego – dodaje Marek Górecki.

Podkreśla, że krytyczne znaczenie ma w tym momencie legislacja unijna – zielona transformacja odbywała się dotąd poza wpływem branży obuwniczej, wywracając do góry nogami zasady gry. W opinii producentów, podejście musi się zmienić – uwzględniając interesy tego ważnego dla wielu krajów UE sektora, a jednocześnie – możliwości MŚP. W przeciwnym razie firmy będą nadal upadać, a Europa jeszcze silniej uzależni się od importu z Azji. Kluczowe znaczenie ma też dyrektywa dotycząca okresu opóźnionych płatności – w obecnej formie również doprowadzi do wyeliminowania z rynku setek mniejszych firm, bo nie będą w stanie spełnić warunków oferowanych przez wielkie sieci i e-commerce. A ten drugi rozwija się w Polsce dynamiczniej niż gdziekolwiek.

Jak radzą sobie obuwnicy w innych krajach

Michelle Guilloux-Bonnet (FFC - Francuskie Stowarzyszenie Branży Obuwniczej zrzeszające 100 firm produkujących rocznie 50 mln par butów o wartości 650 mln euro): - Francuskie firmy mają silne marki własne i nie zajmują się produkcją dla innych marek. Nasze obuwie kupują przede wszystkim Francuzki i Francuzi. Na eksport, m.in. do Belgii, trafia 30 proc. produkcji, choć w niektórych firmach udział ten sięga 80 proc. Nasz rynek przeżywa ostatnio spowolnienie spowodowane wysoką inflacją, która zmniejszyła siłę nabywczą konsumentów, a co za tym idzie – konsumpcję. Konsumenci zwiększyli zakupy towarów używanych, komisowych. Głównym wyzwaniem dla francuskich firm jest sprostanie nowym, coraz bardziej wyśrubowanym, wymogom regulacji unijnych związanych przede wszystkim z ochroną środowiska i zrównoważonym rozwojem. Widzimy potrzebę ochrony europejskiego rynku przed nieuczciwą konkurencją, która nie spełnia norm i wymogów, które my musimy spełniać. Trzeba wymusić na tych, którzy chcą sprzedawać swe wyroby na naszym rynku, żeby w pełni stosowali się do europejskich wymagań.

Marián Cano (FICE - Hiszpańska Izba Branży Obuwniczej skupiająca 8 tys. firm produkujących 83 mln par butów o wartości 3 mld euro). – Hiszpańskie firmy średnio połowę swej produkcji kierują na eksport, głównie pod markami własnymi, ale część przedsiębiorców wytwarza obuwie dla innych marek. Głównym wyzwaniem dla naszych firm jest sprostanie stale zaostrzanym wymogom unijnym oraz wprowadzenie zmian technologicznych takich jak cyfryzacja i automatyzacja. To jest bardzo trudne zwłaszcza dla przedsiębiorców mikro i małych, a także średnich. Oni mierzą się jednocześnie ze wzrostem kosztów i mają coraz większe problemy z pozyskaniem nowych pracowników, bo młode pokolenia nie garną się do pracy w produkcji. W I kwartale 2024 r. odnotowaliśmy hamowanie biznesu i z niepokojem patrzymy w przyszłość licząc na poprawę koniunktury w Europie.

Matteo Scarparo (Assocalzaturifici – Włoska Izba Producentów Obuwia wytwarzających łącznie 160 mln par obuwia rocznie, czyli jedną trzecią europejskiej produkcji, o wartości 40 mld euro). – Wysyłamy w świat 83 procent swojej produkcji, przy czym większość fabryk wytwarza obuwie dla innych marek. 70 procent eksportu trafia do innych krajów Unii, głównie Francji, która odgrywa kluczową role w segmencie oferty luksusowej, oraz Niemiec. Poza UE naszymi największymi odbiorcami są: USA, Chiny, Hongkong, Japonia. Polska zajmuje w tym gronie 9 miejsce. Wyzwania mamy takie same, jak producenci we Francji i Hiszpanii: musimy sprostać nowym regulacjom UE związanym ze zrównoważonym rozwojem. Część producentów uważa, że Unia przeregulowuje rynek, przez co tracimy konkurencyjność i wielu producentów zaczyna mieć problemy. Europejski Zielony Ład jest dla mniejszych firm równie zasadniczym problemem jak dla europejskich rolników, bo silnie wpływa na nasz sektor. Twórcy tych regulacji muszą dostrzec, że obecnie sytuacja branży jest bardzo trudna: z powodu kryzysu, jaki wybuchł w związku z wojną w Ukrainie i wzrostem cen energii, rynek znajduje się w stagnacji, przez co cierpi cały łańcuch dostaw. Dotyczy to także rynku obuwia luksusowego, w którym specjalizuje się wiele włoskich firm. W pierwszym kwartale wartość eksportu obniżyła się o 15 proc. i z niepokojem patrzymy w przyszłość.

João Maia (Apiccaps - Portugalska Izba Branży Obuwniczej zrzesza firmy produkujące 70 mln par obuwia rocznie):Zatrudniamy w sumie 40 tys. osób i 35 proc. naszej produkcji idzie na eksport (w tym 80 proc. do UE). Wśród eksporterów własnych wyrobów zajmujemy drugie miejsce poWłoszech. W zeszłym roku jak wszyscy przeżywaliśmy spowolnienie i zanotowaliśmy 7-procentowy spadek obrotów, ale w tym roku odrabiamy straty i widzimy jasną perspektywę.

Jana Čechmánková (COKA – Czeskie Stowarzyszenie Producentów Obuwia): - Zrzeszamy 50 firm zajmujących się głównie wytwarzaniem obuwia dziecięcego i ortopedycznego. Pierwszy rynek, dla dzieci, z przyczyn demograficznych kurczy się, drugi ma potencjał rozwoju.

Prawo unijne: zabije czy wzmocni?

- Wszyscy zastanawiamy się, co nam przyniesie potencjalna zmiana składu Komisji Europejskiej i układu sił w Europarlamencie. Zgadzamy się z naszymi partnerami zagranicznymi, że potrzebna jest zmiana trendu. Więcej uwagi musimy potwierdzić wzmacnianiu europejskiego przemysłu, a to wymagausuwania barier, a nie tworzenia nowych. Równocześnie musimy umieć chronić wspólny europejski rynek przed nieuczciwą konkurencją, dotowanym importem, dumpingiem cenowym, podróbkami. Tymczasowe cła, które zdecydowała się wprowadzić KE w sektorze samochodów elektrycznych, warto rozważyć także w naszym segmencie rynku. Musimy przy tym stworzyć skuteczne mechanizmy, które wymuszą na wszystkich importerach spoza UE spełnianie unijnych wymogów – wylicza Marek Górecki.

Branża popiera unijną inicjatywę dotyczącą cyfrowego znakowania produktów – byłoby wtedy wiadomo, skąd pochodzi towar, jak został wytworzony i z czego, jaki jest jego ślad węglowy itd.

Carmen Arias, sekretarz generalna CEC, zapewniła, że europejska federacja przygląda się wnikliwie wszystkim pracom legislacyjnym w Brukseli, starając się nie tylko trzymać rękę na pulsie, ale i odpowiednio szybko reagować, zgłaszając uwagi i postulaty branży. - Wspieramy przedsiębiorców w cyfryzacji oraz w przechodzeniu do przemysłu zrównoważonego. Zmiany technologiczne są dziś tak szybkie, że musimy umieć wspólnie przewidywać pewne zdarzenia i reagować. Równocześnie mamy bardzo w różnych obszarach dużo regulacji unijnych silnie wpływających na nasz sektor. W obszarze środowiska mamy Zielony Ład, zasady zrównoważonej produkcji, gospodarkę obiegu zamkniętego, cyfrowy paszport produktu, przepisy dotyczące tzw. szybkiej mody (która na poziomie UE przestała być modna). W obszarze ochrony konsumentów UE prowadzi walkę z tanim obuwiem jednorazowym, materiałami niebezpiecznymi dla zdrowia, szeroko pojętym greenwashingiem. Mamy regulacje dotyczące opakowań i odpadów. Mamy cały zestaw regulacji Ecodesign. W zakresie handlu międzynarodowego dotyczą nas regulacje dotyczące ochrony rynków krajów rozwijających się – mocno korzysta na tym Wietnam – wylicza Carmen Arias.

Podkreśla, że dla branży kluczowa jest teraz ochrona i wzmocnienie rynku wewnętrznego: - 80 proc. obuwia krążącego po Europie pochodzi spoza niej i bardzo często nie spełnia norm unijnych, a my musimy spełnić coraz więcej wyśrubowanych wymogów – przyznaje sekretarz generalna CEC.

Dodaje, że wszystkie kraje unijne otrzymają środki na wprowadzanie w życie nowych norm, w tym wsparcie dla przedsiębiorców, którzy muszą spełnić wyśrubowane wymogi. Władze unijne muszą natomiast uruchomić mechanizmy skutecznie chroniące wspólny europejski rynek i rodzimych producentów.

Michał Górecki z Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu zwraca uwagę, że szansą dla polskich producentów jest szukanie rynków zbytu poza Europą, jak to robią unijni potentaci – Włosi, Portugalczycy i Hiszpanie. – PAIH coraz skuteczniej pomaga polskim przedsiębiorcom w zagranicznej ekspansji m.in. poprzez misje handlowe i udział reprezentacji naszych firm w najważniejszych wydarzeniach targowych i kongresowych na świecie. Zapraszamy wszystkich zainteresowanych eksportem – mówi przedstawiciel Agencji.

- Przetrwaliśmy komunę, przetrwaliśmy ciężkie kryzysy XXI wieku, więc i teraz damy radę. Politycy muszą się jednak ogarnąć zarówno na poziomie krajowym, jak i Unii – kwituje Marek Górecki.