ikona lupy />
Produkcja energii elektrycznej według źródła, grafika - Forum Energii / Media

Dziś 80 proc. energii elektrycznej produkujemy z węgla kamiennego i brunatnego. Jednak nasze wytwarzanie ma się zmienić. Minister energii Krzysztof Tchórzewski powiedział, że jeśli spełnione zostaną wszystkie założenia nowej strategii, w tym budowa elektrowni atomowej, to transformacja energetyki będzie kosztowała 400 mld zł. Mamy produkować mniej energii z węgla, mamy mieć więcej odnawialnych źródeł energii, w 2033 r. do systemu ma zostać włączona pierwsza elektrownia atomowa, moce gazowe mają pełnić rolę stabilizatora systemu. Mają też zostać rozbudowane sieci przesyłu i dystrybucji, a magazyny energii będą rozwijane. Z obecnych 42 GW mocy zainstalowanych mamy dojść w 2040 r. do 72,6 GW, a produkcja roczna energii ma się zwiększyć z obecnych 165 TWh do 232 TWh. Jednak do założeń PEP2040 nie należy się zbytnio przywiązywać. Po pierwsze dlatego, że dokument dopiero trafił do konsultacji, a po drugie dlatego, że minister Tchórzewski już zapowiedział, że będzie on rewidowany co ok. dwa lata.

Poniżej przedstawiamy prognozowany miks energetyczny Polski i komentarze ekspertów.

Reklama

Węgiel

Węgiel w 2030 r. ma mieć 60 proc. udziału w wytwarzaniu energii elektrycznej. Mimo to resort energii podtrzymuje plan budowy 1000 MW na węglu w elektrowni Ostrołęka (ma to być ostatni blok węglowy w Polsce). Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski powiedział, że polskie elektrownie mają bazować głównie na węglu krajowym, a surowiec z importu ma być tylko uzupełnieniem. To dość odważna zapowiedź zważywszy na to, że tegoroczne wydobycie węgla kamiennego w Polsce wyniesie ok. 62-63 mln ton, a spodziewany import to 18-19 mln ton (węgla brunatnego nie importujemy i w tym przypadku bazujemy faktycznie na krajowym paliwie). Tobiszowski podkreślił także rolę innowacji w górnictwie oraz to, że należy zaplanować przyszłość obszarów, na których zostanie zakończona eksploatacja.

Polecamy:Polski spot na COP24, czyli dwie minuty czarów. "Jest taki kraj, w którym klimat zmienia się na lepsze"

Gaz

Minister Piotr Naimski, pełnomocnik rządu do spraw Strategicznej Infrastruktury Energetycznej powiedział, że o gazie mówimy jako o paliwie przejściowym, bo to kopalina wyczerpywalna jak węgiel i emitująca CO2, mniej niż węgiel, ale z czasem będzie zastępowana przez zeroemisyjne źródła. Naimski podkreślił również, że w Polsce nie ma złóż pozwalających na zwiększanie konsumpcji gazu, a ten przede wszystkim pochodzi z importu, od którego nie chcemy uzależniać energetyki. Mówił też o roli dywersyfikacji dostaw podkreślając tu znaczenie planowanego gazociągu Baltic Pipe z Norwegii do Polski oraz terminalu LNG w Świnoujściu, dzięki czemu coraz bardziej mamy się uniezależniać od gazu z Rosji. Do energetyki ma trafiać ok. 5 mld m3 błękitnego paliwa (całe zużycie roczne w Polsce to ok. 17 mld m3 rocznie).

Projekt Polityki Energetycznej Państwa: w 2030 r. 60 proc. prądu z węgla, atom od 2033

Odnawialne źródła energii (OZE)

Resort energii zapowiedział budowę kilkunastu GW mocy fotowoltaiki – patrząc na prognozowaną strukturę mocy zainstalowanych w roku 2040 panele słoneczne mają mieć najwięcej zainstalowanych mocy, choć dziś ich udział w naszym miksie jest praktycznie marginalny. Rząd chce też stawiać na morskie farmy wiatrowe. Co ciekawe z prezentacji wynika, że dopiero od 2026 r. zauważymy przyrost mocy, tymczasem prywatna Polenergia zapowiada budowę pierwszej farmy na Bałtyku na rok 2021. Gorzej ma się sprawa z wiatrakami na lądzie. Z prezentacji resortu wynika bowiem, że w roku 2036 praktycznie się z nimi pożegnamy. Jak tłumaczył minister Tchórzewski, to realizacja przedwyborczych obietnic PiS.

Ostatnie aukcje na rynku OZE w porównaniu z aukcjami rynku mocy pokazały, że źródła wiatrowe potaniały i były w stanie zaoferować prąd za ok. 200 zł za 1 MWh, podczas gdy źródła konwencjonalne zaproponowały ok. 220-240 zł za 1 MW mocy. To pokazuje, że OZE są coraz bardziej konkurencyjne. Tchórzewski powiedział jednak, że aukcja dla wiatraków lądowych jest jeszcze przewidziana na 2019 r.

Atom

Pierwszy prąd z elektrowni jądrowej ma popłynąć w 2033 r. Pierwszy reaktor ma mieć moc 1-1,5 GW. Minister Tchórzewski ocenił koszt budowy 1 GW takiej mocy na 20-25 mld zł. Nie ma jednak cały czas ostatecznej decyzji rządu w tej sprawie, nie ma też finansowania, choć strona polska rozmawiała na temat potencjalnej współpracy z Amerykanami. Zdaniem Tchórzewskiego elektrownia atomowa pozwoliłaby nam spełniać założenia polityki klimatycznej UE, bo jest zeroemisyjna i przyspieszyłaby dojście do poziomu emisji w energetyce poniżej 550g CO2/kWh – to limit jaki się ma pojawić w rozporządzeniu o rynku wewnętrznym energii elektrycznej UE. Sęk w tym, że on ma dotyczyć poszczególnych jednostek wytwarzania, a nie średniej emisyjności dla kraju.

Docelowo mamy mieć w Polsce 6-9 GW mocy atomowych, które miałyby stanowić o 10 proc. naszego nowego miksu energetycznego.

Ciepłownictwo

Wiceminister energii Tomasz Dąbrowski podkreślił, że kluczowy jest rozwój ciepłownictwa sieciowego, a więc przyłączanie do sieci ciepłowniczej. Dodał także, że dla Polski ważna będzie kogeneracja – to produkcja w skojarzeniu, w jednym momencie w tej samej jednostce wytwórczej z tego samego paliwa zarówno energii elektrycznej, jak i energii cieplnej. W przygotowaniu jest ustawa o wsparciu kogeneracji. Udział w miksie elektrociepłowni na węgiel i gaz będzie malał stopniowo.

Efektywność energetyczna

Wiceminister energii Tadeusz Skobel zapowiedział walkę z ubóstwem energetycznym i programy wsparcia dla poprawy efektywności energetycznej, w tym intensywną termomodernizację mieszkalnictwa (obecny program rządowy wsparcia termomodernizacji opiewa na ok. 100 mld zł).

KOMENTARZE EKSPERTÓW

Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes Forum Energii

Dobrze, że Ministerstwo Energii przedstawiło do konsultacji założenia Polityki energetycznej Polski do 2040 roku. Traktujemy to jako bazę do dyskusji, w której powinni wziąć udział eksperci energetyczni, środowiskowi, biznesowi i całe społeczeństwo. Energetyka wpływa na życie wszystkich. Szczególnie w czasie wysokich cen energii, trzeba się zastanowić, co dalej.

Ministerstwo Energii planuje zastąpienie węgla brunatnego atomem po 2030 r. Atom jest źródłem zeroemisyjnym. Jeżeli węgiel brunatny się już skończy, a elektrownia nie zostanie wybudowana pojawi się duże ryzyko dla bezpieczeństwa energetycznego państwa. Plan budowy energetyki jądrowej istnieje od 10 lat. Nadal brakuje modelu finansowania, planu działania oraz lokalizacji.

Emisje CO2 i węgiel. Ministerstwo Energii urealniło ostatnie deklaracje. Bez uwzględniania kogeneracji, 50 proc. udziału węgla w miksie osiągniemy już w 2030 r., a nie jak zapowiadało Ministerstwo Energii 20 lat później. Według naszych analiz 2050 r. udział węgla będzie kształtował się na poziomie około 20-25 proc. Potencjał ograniczenia emisji w 2030 r. jest większy niż 30 proc. zwłaszcza biorąc pod uwagę efektywność energetyczną i rozwój OZE. Dobrze jednak, że ministerstwo odnosi się do roku 1990 r., wspólnego dla całej Unii Europejskiej, a nie 1988 r. po którym doszło do znacznych redukcji emisji, ale wskutek kryzysu gospodarczego. Zgodnie z deklaracjami Ministerstwo Energii dostrzegło wiatrowe farmy morskie, to dobrze. W dłuższej perspektywie potencjał jest naszym zdaniem większy, ale trzeba od czegoś zacząć. Dobrze, że ME uwzględniło rozwój energetyki solarnej. Biorąc pod uwagę spadek kosztów i potrzeby systemu (letnie szczyty zapotrzebowania na energię elektryczną), rozwój energetyki solarnej może być niedoszacowany. Przede wszystkim elektrownie wiatrowe powinny się pojawić szybciej w polskim systemie energetycznym.

Ministerstwo Energii przewiduje koniec energetyki wiatrowej na lądzie. Lądowa energetyka wiatrowa jest najtańszą opcją, a ostatnie wyniki aukcji na poziomie 200 zł/MWh pokazują, że potencjał rozwoju jest większy. Nie jest to spójne z planami reformy rynku energii, które Polska planuje wprowadzić, żeby uelastycznić system energetyczny.

Aleksander Śniegocki, szef projektu „Energia i Klimat” w WiseEuropa

Rząd zakłada zupełne odejście od lądowej energetyki wiatrowej – i to w momencie, gdy po ostatniej aukcji OZE dostaliśmy potwierdzenie, że jest to najtańsza technologia produkcji energii elektrycznej w Polsce, którą na dodatek mogą w zdecydowanej większości dostarczyć inwestorzy prywatni. Paradoksalnie, rząd pośrednio przyznaje w ten sposób, że możemy zupełnie wycofać się z energetyki węglowej już w perspektywie kolejnych 20-25 lat.Prognozowany miks energetyczny wskazuje, że pod koniec lat 30-tych udział energii produkowanej z węgla spada do 1/3 (do 23% jeżeli wyłączymy z obliczeń elektrociepłownie).

Do całkowitego odejścia od czarnego paliwa wystarczy, by rząd nie blokował inwestycji w energetykę wiatrową na lądzie oraz wywiązał się ze swoich deklaracji dotyczących rozwoju innych zeroemisyjnych źródeł energii. Będzie temu zresztą sprzyjać perspektywa dalszego wzrostu cen uprawnień do emisji CO2, na co rząd nie ma wpływu. Przy tym szybsza rozbudowa energetyki wiatrowej na lądzie pozwoliłaby dodatkowo podnieść udział OZE już w 2030 r. – obecny projekt zakłada, że będzie on rósł znacznie wolniej niż w całej Unii Europejskiej.

Michał Kaczerowski, ekspert energetyczny, szef firmy doradztwa środowiskowego Ambiens

Ceny uzyskane w ostatniej aukcji OZE pokazały, że energetyka wiatrowa na lądzie jest najtańszym źródłem energii elektrycznej w Polsce. To dobitny dowód na to jak szkodliwa jest "Ustawa odległościowa" zakazująca rozwoju nowych projektów w odległości mniejszej niż 10cio krotność wysokości wiatraka od najbliższych zabudowań. Przypominam, że tak rygorystyczny bufor nie funkcjonuje w żadnym innym państwie i według analizy Ambiens wyklucza 99,2% terytorium Polski. Kryzys na rynku energii, widmo podwyżek dla przemysłu oraz odbiorców indywidualnych lub rozważane rekompensaty, de facto pokrywane i tak z kieszeni podatnika dodatkowo przemawiają za koniecznością rozwoju najefektywniejszych kosztowo technologii. Farmy wiatrowe leżą w naszym interesie nie tylko ze środowiskowego i klimatycznego ale jak potwierdziła przeprowadzona aukcja, również z ekonomicznego punktu widzenia. Jestem przekonany, że rosnąca świadomość w tym zakresie może leżeć u podstawy poszukiwania optymalnych uwarunkowań lokalizacyjnych umożliwiających dalszy rozwój branży przy jednoczesnej akceptacji lokalnych społeczności.

Paweł Szypulski, Greenpeace Polska

Projekt „Polityki energetycznej Polski do 2040 r.” przedłożony dziś do konsultacji przez Ministerstwo Energii kompromituje polski rząd jako gospodarza Szczytu Klimatycznego (COP24) w Katowicach i dowodzi, że minister Krzysztof Tchórzewski kompletnie nie rozumie zmian, jakie w szybkim tempie zachodzą obecnie w światowej energetyce. Projekt ignoruje zagrożenia i wyzwania wynikających z kryzysu klimatycznego. Zakłada m.in., że w 2030 r. 60% energii elektrycznej produkowane będzie w Polsce z węgla, a w połowie lat trzydziestych niemal zupełnie zniknie z Polski energia wiatrowa produkowana na lądzie. Absurdalność takich założeń uwypukla fakt, że już teraz koszt produkcji energii w nowych elektrowniach wiatrowych w Polsce jest o ponad połowę niższy od kosztów energii wytwarzanej przez elektrownie węglowe.

Szybkie odejście od węgla i zastąpienie go przez odnawialne źródła energii ma nie tylko uzasadnienie ekonomiczne. Jest konieczne przede wszystkim dla powstrzymania grożącej nam katastrofy klimatycznej. Nauka mówi wyraźnie, że aby jej zapobiec musimy powstrzymać wzrost średniej globalnej temperatury maksymalnie na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza. Opublikowany na początku października Raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu (IPCC) nie pozostawia tu żadnych wątpliwości. Polska zobowiązała się dążyć do tego celu w ramach porozumienia paryskiego. Aby go osiągnąć w naszym kraju i innych państwach OECD musimy odejść od spalania węgla w energetyce do 2030 r. Takie zmiany są nie tylko technicznie możliwe, ale jak pokazują badania opinii publicznej, zgodne z oczekiwaniami Polek i Polaków. Jednak politycy zamiast słuchać woli swoich wyborców i chronić nas przed zagrożeniami wynikającymi z kryzysu klimatycznego wolą w dalszym ciągu bronić interesów lobby węglowego.

>>> Czytaj też: Litr diesla o 24 gr droższy od benzyny 95. "Nigdy w historii nie było w Polsce takiej sytuacji"