Sytuacja na wyspie, wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO, może się pogorszyć wraz z nową falą upałów.

Minęło ponad sześć tygodni od wybuchu pożarów na największej piaszczystej wyspie na świecie, o długości 122 km, ale oddzielonej od kontynentalnej Australii cieśniną o szerokości zaledwie 1 km.

Oczekuje się, że w poniedziałek słupek rtęci wzrośnie do 34 stopni Celsjusza, co budzi obawy, że pożary się nasilą - odnotowuje agencja AFP. "Roślinność na wyspie jest wyjątkowo sucha i dlatego jest bardzo łatwopalna" - powiedział AFP miejscowy urzędnik James Haig.

Dla strażaków pogoda nie jest jedynym wyzwaniem. Ich pracę komplikuje trudność dostępu do niektórych pożarów na północy wyspy.

Reklama

Służby parków w stanie Queensland przekazały, że pożary pochłonęły już 74 tys. hektarów, czyli 42 proc. powierzchni wyspy. Żaden dom nie jest zagrożony.

Haig powiedział, że 12 samolotów gaśniczych wysłano w teren; część z nich miała za zadanie ochronę miejsc Aborygenów. "Naprawdę potrzebujemy deszczu, ale w najbliższym czasie możemy go nie zobaczyć" - zauważył.