Zawsze gdy z dwóch istniejących na rynku koncernów paliwowych ma powstać jeden, rodzą się obawy o ceny paliw. Ale po to są przepisy antymonopolowe, aby ten czarny sen kierowców się nie spełnił i one w przypadku przejęcia Lotosu przez Orlen zadziałały.
Margrethe Vestager, odpowiedzialna w Komisji Europejskiej za politykę konkurencji, oświadczyła, że dostęp do paliw po konkurencyjnych cenach jest równie ważny dla przedsiębiorstw, jak i konsumentów. – Możemy zatwierdzić dzisiaj proponowane przejęcie Lotosu przez PKN Orlen, gdyż wyczerpująca lista zobowiązań zaproponowana przez PKN Orlen zapewni, że odpowiednie polskie rynki pozostaną otwarte i konkurencyjne oraz że połączenie nie spowoduje wzrostu cen ani mniejszego wyboru paliw i produktów powiązanych dla przedsiębiorstw i konsumentów w Polsce i Czechach – powiedziała w lipcu po warunkowym zatwierdzeniu transakcji.
Warunki postawione przez KE sprawiają, że konkurencja nie zniknie. Mogą pojawić się za to pozytywne dla konsumentów efekty tej transakcji – większy podmiot może mieć lepszą pozycję negocjacyjną w rozmowach z dostawcami ropy. Byłby też bardziej odporny na wahania cen surowca. To może wręcz obniżyć ceny na stacjach paliw, a przynajmniej – w okresie gdy ropa drożeje – ograniczyć ich wzrost.
Eksperci zwracają uwagę, że fuzja nie powinna doprowadzić do wzrostu cen, bo konkurencja na lokalnych rynkach jest silna, ale to właśnie na stacjach Orlenu i Lotosu bardzo często ceny są najniższe. Zróżnicowanie cen w poszczególnych regionach czy nawet na tzw. mikrorynkach zostanie zapewne utrzymane. I to od nasycenia stacji w danej lokalizacji, a zatem od lokalnej konkurencji zależą ostateczne stawki. Stacje obu koncernów to przede wszystkim segment premium, co dzisiaj nie oznacza, że ceny paliw w całym kraju są jednakowe. Tak też będzie prawdopodobnie i po fuzji.
Reklama

Nie British Petrolleum, lecz Beyond Petroleum

Brytyjski koncern również rozpoczął swoją transformację już we wrześniu 1997 r., (jeszcze przed Protokołem z Kioto) ówczesny prezes BP lord John Browne, jako pierwszy w historii prezes spółki naftowej, zapowiedział działania na rzecz ochrony klimatu, a rok później BP zobowiązało się do 10-proc. redukcji emisji CO2 do końca 2010 r.
Kolejnym krokiem były – jak w przypadku wielu innych koncernów zmiany wizerunkowe – w 2010 r. przeprowadzono rebranding, wprowadzając nowe zielone logo i jednocześnie prowadząc kampanię reklamową, by BP kojarzyło się nie tyle z nazwą firmy British Petrolleum, co z hasłem Beyond Petroleum (poza ropą).
Koncern inwestował jednocześnie w odnawialne źródła energii. W 1999 r. wykupił za 45 mln dol. 50 proc. akcji w amerykańskiej spółce Solarex produkującej panele fotowoltaiczne, której już od 1973 r. miał połowę udziałów. W tym samym roku dokonał podobnej akwizycji w Europie, przejmując APEX, francuskiego producenta paneli.
Potem przyszła kolej na inwestycje w farmy wiatrowe. W 2002 r. BP razem z Chevron Texaco zamówiły od duńskiego producenta Nordex turbiny wiatrowe o łącznej mocy 22,5 MW, które w tym samym roku stanęły na terenie ich wspólnej rafinerii Nefraco, niedaleko Rotterdamu. Pierwsza farma wiatrowa należąca do BP zaczęła dostarczać energię elektryczną nie tylko na potrzeby własnej produkcji, ale została również podłączona do krajowej sieci elektroenergetycznej.
Potem jednak na dłuższy czas „zielone” ambicje koncernu zdecydowanie przygasły. BP wrócił na dobre na ścieżkę OZE dopiero w ostatnich latach. W 2017 r. brytyjskie przedsiębiorstwo kupiło za 200 mln dol. 43 proc. udziałów w spółce Lightsource, będącej jednym z największych w Europie podmiotów zajmujących się rozwojem i zarządzaniem projektami w tym sektorze.
Na początku 2018 r. BP zapowiedział inwestycje w OZE rzędu 500 mln dol. rocznie. Strategia grupy opiera na przejęciach firm z sektora OZE. BP przyjęło limit na łączne emisje własne na poziomie 3,5 mln ton CO2 do 2025 r. i dlatego – równolegle ze zwrotem w stronę OZE – inwestuje w znacznie mniej emisyjny gaz ziemny. Stąd np. sześć z siedmiu projektów uruchomionych przez BP w 2017 r. to inwestycje w gaz ziemny. BP chce stać się najbardziej skupionym na gazie ziemnym gigantem naftowym, a udział gazu ziemnego w całościowej produkcji spółki ma sięgnąć 60 proc.
(Na podstawie raportu 300Research: Jak zazieleniają się globalne spółki naftowe)

Statoil/Equinor – bez oleju w nazwie

Dla Statoilu startem do przekształceń stało się podpisanie Protokołu z Kioto w 1997 r. Podobnie jak większość konkurentów, postanowił podjąć wyzwanie ograniczenia emisji CO2, stawiając sobie za cel zmniejszenie do 2010 r. emisji ze swojej produkcji o 1,5 mln ton rocznie. Postawił jednak na stosowaną już wcześniej w ograniczonym zakresie technologię CCS (wychwytywanie i składowania dwutlenku węgla), montując instalacje na swoich platformach wiertniczych. Od uruchomienia w 1996 r. takiej instalacji na platformie Sleipner West na Morzu Północnym emisje CO2 z tej platformy ograniczone zostały średnio o 1 mln ton rocznie. W kolejnych latach Statoil kontynuował takie inwestycje, uruchamiając m.in. takie instalacje w algierskim Salah w Snoehvit (przy terminalu LNG).
Drugim rodzajem zielonej energii, w który Statoil był bardziej zdecydowanie zaangażowany już od lat 90., była bioenergia. Na rynek biomasy spółka weszła już w 1997 r., zaś po roku utworzyła joint venture z Norske Skog, największym norweskim podmiotem przemysłu drzewnego, stając się największym dostawcą pelletu drzewnego w całej Skandynawii.
Przełomowym dla dalszego zaangażowania w sektor OZE był jednak rok 2009. To wtedy Statoil uruchomił pilotażowy projekt Hywind, testujący działanie pierwszej na świecie dryfującej turbiny wiatrowej. Zakładał on ulokowanie turbiny o mocy 2,3 MW na Morzu Północnym, 10 km od wybrzeża Norwegii, gdzie głębokość sięgała 220 m. Pilotaż zakończono w 2017 r., ogłaszając sukces. Rozwiązanie skomercjalizowano, budując u wybrzeży Szkocji pierwszą taką farmę na świecie o łącznej mocy 30 MW i imponującym współczynniku wykorzystania mocy na poziomie 65 proc.
Jednocześnie spółka buduje tradycyjne morskie farmy wiatrowe. W sumie dotychczasowe projekty to już ponad 700 MW. Obecnie przygotowywane i realizowane przedsięwzięcia w USA, Wielkiej Brytanii i w Polsce (w partnerstwie z Polenergą) doprowadzą w następnych latach do zainstalowania nowych mocy o łącznej wysokości ok. 10 GW.
W listopadzie 2017 r. Statoil dokonał pierwszego kroku w stronę rynku energetyki słonecznej, nabywając 40 proc. udziałów w farmie fotowoltaicznej Apodi w Brazylii o mocy 162 MW. Kolejnym była inwestycja w spółkę Oxford PV, rozwijającą innowacyjną technologię konstrukcji paneli słonecznych w oparciu o ogniwa perowskitowe.
Koncern inwestuje też w spółki pracujące nad magazynowaniem energii, stacjami ładowania aut elektrycznych i zwiększeniem efektywności OZE.
W 2018 r. spółka zmieniła nazwę ze Statoil na Equinor (wyrzucając z nazwy „oil”), która ma łączyć w sobie pierwsze sylaby –„equi” oraz „nor” – reprezentujące z jednej strony takie słowa, jak „equality” (równość) i „equilibrium” (równowaga) oraz z drugiej strony kraj pochodzenia spółki – Norwegia.

Royal Dutch Shell – weteran dywersyfikacji

Royal Dutch Shell stosunkowo wcześnie zaczął dywersyfikować swoją działalność. Już w 1997 r. powołał spółkę zależną Shell International Renewables, która w kolejnych pięciu latach miała zainwestować 500 mln dol. w sektor OZE (fotowoltaika, produkcja energii z biomas i samej biomasy).
Wkrótce jednak zainteresował się również gazem ziemnym jako paliwem mniej emisyjnym. To zainteresowanie trwa do dziś – gaz ziemny pozostał głównym biznesem spółki. Jego rola wzrosła, gdy nowy CEO Ben van Beurden podjął w 2015 r. decyzję o przejęciu za 70 mld dol. BG Group – brytyjskiego giganta produkującego gaz ziemny, będącego jednym z największych na świecie dostawców skroplonego gazu ziemnego (LNG).
Jako jeden z pierwszych koncernów zainteresował się również potencjałem tkwiącym w wodorze. W 1998 r. Shell współtworzył w Niemczech jedną z pierwszych w UE stacji wodorowych, uczestniczył w wodorowym programie testowym w Islandii oraz rozpoczął współpracę z Daimler Benz przy opracowywaniu paliwa wodorowego dla sektora motoryzacyjnego.
Koncern mocno zaangażował się również w fotowoltaikę i energetykę wiatrową. W 2001 r. Shell Solar współtworzył spółkę joint venture z Siemens Solar, stając się czwartym największym producentem paneli PV na świecie. Nabywając dwie farmy wiatrowe w USA osiągnął 130 MW zainstalowanych w lądowej energetyce wiatrowej. OD 2014 r. spółka zaczęła poważniejsze inwestycje w technologie CCS – sekwestracji CO2. Kolejnym impulsem do zmian było porozumienie paryskie. W 2016 r. Shell wyodrębnił spółkę Shell New Energies, której zadaniem były inwestycje w OZE i prace nad paliwami alternatywnymi.
Jedną z najpoważniejszych inwestycji Shell New Energies w alternatywną energię było przejęcie w 2017 r. duńskiej spółki NewMotion – jednego z największych operatorów punktów ładowania aut elektrycznych i amerykańskiej firmy Greenelots, która dostarcza software i inne usługi dla podmiotów zarządzających infrastrukturą ładującą w 13 państwach na całym świecie.
Shell inwestował również mocno w fotowoltaikę – m.in. nabył udziały w Silicon Ranch Corporation, spółce zarządzającej produkcją z paneli fotowoltaicznych o łącznej mocy 900 MW i realizującej inwestycje mające doprowadzić do zainstalowania dodatkowych 1000 MW w PV.
Shell deklaruje, że chce stać się największym na świecie producentem energii elektrycznej.