Ponad 4 miesiące zabrało dopełnienie formalności i opublikowanie międzyrządowej umowy z USA o „współpracy w celu rozwoju programu energetyki jądrowej (…)”. Trudno powiedzieć, dlaczego tak długo zwlekano, ale widać przy planowaniu energetyki atomowej tak już po prostu jest. A co możemy znaleźć w samej umowie?

Po pierwsze Polska deklaruje starania, by dostać zgodę Komisji Europejskiej na dokonanie wyboru atomowego partnera z ominięciem procedur przetargowych prawa o zamówieniach publicznych. To racjonalne posunięcie, wybór partnera zgodnie z pzp to byłby straszliwy łamaniec prawny i organizacyjny.

Komisja się raczej zgodzi, chociażby dlatego, że zgodziła się już na wybór z wolnej ręki Rosatomu dla rozbudowy Paks II na Węgrzech. Mało tego, Komisja już raz dała zgodę na dość dużą swobodę w atomowym postępowaniu.

Co mogą Amerykanie?

Reklama

Jednak najważniejszym elementem umowy z USA jest tzw. CER - raport koncepcyjno-wykonawczy, który ma m.in zawierać potencjalne źródła i zasady finansowania całej imprezy. Właśnie ten raport określany jest przez przedstawicieli polskiego rządu mianem „oferty”.

Termin przygotowania dokumentu to 18 miesięcy licząc od wejścia umowy w życie, czyli od początku marca. Łatwo policzyć, że wypada to na jesieni 2022. W zaktualizowanym w październiku Programie Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ) czytamy, że wybór technologii ma nastąpić jeszcze w tym roku. Więc prawdopodobnie wybór technologii jednak nie nastąpi w tym roku, trudno sobie bowiem wyobrazić, że rząd nie poczeka na amerykańską analizę. Dodajmy, że techniczną część CER, za 10 mln dol. od amerykańskiego agencji TDA sporządzi Westinghouse.

Dalej czytamy, że wnioski z raportu „zostaną udostępnione spółce celowej i innym uczestnikom w celu rozważenia i podjęcia działań, które uznają za stosowne”.

O co chodzi z tą Spółką Celową? Kto miałby pożyczyć pieniądze na elektrownie atomową? Co w sytuacji kiedy Westinghouse jest na sprzedaż? Kto oprócz Amerykanów może zbudować elektrownie jądrową w Polsce? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl.

Autor: Leszek Kadej, WysokieNapiecie.pl