Czuje się pan grabarzem polskiego górnictwa?
Dominik Kolorz, przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność”: Liczę się z tym, że niektórzy wszystkich nas, sygnatariuszy porozumienia, będą tak nazywać. Na pewno trudno przyjmować naszą umowę z rządem z wesołością. Niewątpliwie przyłożyliśmy rękę do likwidacji branży, która przez lata była kręgosłupem Śląska i nie tylko.
Reklama
Inni twierdzą, że porozumienie z rządem to nie tyle eutanazja, co raczej kroplówka, mająca utrzymać przez długie lata kopalnie, które w dzisiejszych realiach rynkowych byłyby skazane na bankructwo.
To oczywiście prawda. Ale nie było innego wyjścia. Prowadziliśmy szerokie konsultacje z ekspertami i alternatywnego, racjonalnego rozwiązania dla branży – niż rozłożony w czasie program wygaszania powiązany z subsydiowaniem – nie było. Polityka klimatyczna powoduje, że węgiel nie ma dziś na rynku szans. Pamiętajmy tylko, że są to czynniki bardzo odległe od zasad rynkowych. Wszystko, co jest związane z energią, opiera się na subsydiach, a na największe może dziś liczyć energetyka odnawialna. Węgiel nie tylko nie może liczyć na porównywalne wsparcie, ale jest w szczególny sposób obciążony podatkowo – bo przecież opłaty za emisje CO2 są formą podatku – i wizerunkowo. Mamy do czynienia z absurdalną sytuacją, w której wyprodukowanie megawatogodziny prądu kosztuje nieco ponad 100 zł, a podatek, którym jest ono obciążone, wynosi ponad 200 zł. To Unia dobiła górnictwo.