To właśnie w sektorze wiatru, a konkretnie morskiej energetyki wiatrowej Polska może dziś upatrywać swych szans, tak w zakresie bezpieczeństwa energetycznego, jak i rozwoju gospodarki.

Polska wkracza na morze

Wielka Brytania, Holandia, Belgia, czy Dania to obecnie najważniejsi gracze na rynku offshore. Jednak perspektywy dla Polski są równie optymistyczne. Jesteśmy jednym z prognozowanych rynkowych liderów rozwoju nowych farm wiatrowych. Bardzo duży wpływ mają na to dogodne warunki naturalne – w tym mocny stabilny wiatr i relatywnie niewielka głębokość na znacznym obszarze wyłącznej strefy ekonomicznej. Szacuje się, że już w 2034 roku na polskim morzu może być generowana moc o wartości 9,6 gigawata.

Reklama

Elektrownie wiatrowe na Morzu Bałtyckim, zastępując wyeksploatowane elektrownie węglowe, zwiększą bezpieczeństwo energetyczne Polski. Charakteryzują się one wyższym niż instalacje na lądzie wskaźnikiem średniego wykorzystania mocy, tzw. capacity factor (40-50 proc. wobec 20-30 proc.). Wskaźnik ten określa, jaki poziom mocy zainstalowanej jest użytecznie wykorzystany do wytworzenia energii elektrycznej. Dlatego zlokalizowanie instalacji przetwarzających energię wiatru na morzu sprawia, iż potencjał wytwórczy jest lepiej wykorzystywany w ciągu roku, co wpływa korzystnie na aspekt ekonomiczny.

Miejsca pracy i local content

Rozwój morskiej energetyki wiatrowej to również szansa na utrzymanie dynamiki polskiej gospodarki, która uległa spowolnieniu na skutek pandemii wywołanej wirusem SARS-CoV-2. Szacowany na ponad 130 mld zł program budowy farm morskich o mocy 8-11 GW w perspektywie 2040 roku ma być impulsem rozwojowym dla przemysłu stoczniowego i całej gospodarki. Offshore to również nowe miejsca pracy. Według szacunków dzięki temu sektorowi do 2030 roku nad Wisłą może powstać od 70 tys. do 130 tys. nowych miejsc pracy. W naturalny sposób miałoby to także przełożenie na wzrost polskiego PKB, które przy sukcesywnym budowaniu w naszym kraju elektrowni wiatrowych mogłoby wzrosnąć nawet o 4 albo 5 mld euro rocznie.

Nie zapominajmy, że offshore to również wsparcie dla polskiego local content, w tym nie tylko branży stoczniowej, ale także budownictwa czy transportu. W jak największym stopniu przy budowie farm wiatrowych chcemy stawiać na lokalnych dostawców komponentów. Zaangażowanie local content to potencjalne generowanie nowych miejsc pracy, wzrost zysków rodzimych firm, a także potencjalny rozwój możliwości eksportowych.

Jak wspiąć się w łańcuchu?

Gdyby poziom local content łańcucha dostaw przy realizacji budowy farm wyniósł 50 proc., mogłoby to przynieść polskiemu przemysłowi współpracującemu z offshore 50 mld zł przychodów w ciągu dekady. To oczywiście wartość trudna do osiągnięcia, początkowo byłoby to według szacunków od 10 do proc. udziału polskich przedsiębiorstw w łańcuchach dostaw.

Jednak warto rozwijać nasz potencjał, do czego przyczyniają się takie działania jak te podejmowane przez Agencję Rozwoju Przemysłu S.A., która poprzez konsolidację spółek Stocznia Gdańsk, GSG Towers, Baltic Operator oraz Energomontaż Północ Gdynia doprowadziła do powstania Grupy Przemysłowej Baltic – spółki, która połączy rozmaite kompetencje wymienionych firm i w zamierzeniu zwiększy konkurencyjność polskiego przemysłu na rynku offshore.

Współpraca deweloperów budujących farmy wiatrowe na Bałtyku z lokalnymi dostawcami pozwoli na osiągnięcie dużych korzyści ekonomicznych przez rodzime podmioty, zaś dla deweloperów to minimalizacja ryzyka uzależnienia od przemysłu pozalokalnego. Grupa Przemysłowa Baltic może w tym aspekcie wykorzystać doświadczenie w produkcji wież i komponentów, prezentując atrakcyjną ofertę dla potencjalnych partnerów.

Za offshore w Polsce przemawia wiele czynników od ekonomii po geografię. Szansa jest na wyciągnięcie ręki. Dzięki przemyślanym projektom możemy z niej korzystać i budować siłę Polski, dzięki potencjałowi kryjącemu się w morzu.