Naftohaz i GTSOU (Operator Systemu Transportu Gazu Ukrainy) wystąpiły z wnioskiem do BNetzA o włączenie w proces certyfikacji spółki Nord Stream 2 AG w charakterze operatora w modelu ITO leżącego na niemieckich wodach odcinka Nord Stream 2 w październiku br. Model ITO umożliwia operatorowi działanie pomimo braku pełnego rozdzielenia własnościowego od spółki-właściciela zajmującego się produkcją i dostawami gazu ziemnego, w tym przypadku – Gazpromu.

Obie ukraińskie firmy argumentowały wnioski swoim interesem prawnym. Szef GTSOU Serhij Makohon podkreślał, że certyfikacja Nord Stream 2 AG naruszy prawa i komercyjne interesy ukraińskiego operatora. Szef Naftohazu Jurij Witrenko podkreślał z kolei, że firma stoi na stanowisku, iż Nord Stream 2 nie może otrzymać certyfikatu, ponieważ nie zagwarantowano jego pełnej zgodności z europejskim prawem.

We wrześniu do postępowania BNetzA w sprawie operatora Nord Stream 2 zostały dopuszczone polskie PGNiG i jego spółka-córka PST. W ocenie PGNiG certyfikacja Nord Stream 2 AG, jako ITO byłaby niezgodna z prawem UE, które dopuszcza taki model jedynie dla systemów przesyłowych istniejących przed 23 maja 2019 r. W tym momencie nie można było mówić o istnieniu systemu przesyłowego, ponieważ gazociąg nie był nawet wybudowany - podnosiła polska spółka. Dlatego PGNiG i PST wnosiły, że Nord Stream 2 AG nie spełnia formalnych i merytorycznych przesłanek do certyfikacji w modelu ITO.

Reklama

Obie spółki argumentowały, że pozytywna decyzja BNetzA stanowiłaby zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Unii i poszczególnych państw członkowskich. Takie stanowisko sformułowały m.in. w opinii dla niemieckiego ministerstwa gospodarki. Podobne stanowisko zajął prezes URE, podnosząc, że obok zagrożenia bezpieczeństwa dostaw gazu do UE, ewentualna certyfikacja Nord Stream 2 AG w charakterze ITO naruszyłaby unijny dorobek prawny. Do swojego stanowiska prezes URE dołączył równie krytyczne pismo regulatora ukraińskiego. Jednak niemieckie ministerstwo 26 października skierowało do BNetzA analizę, w której dochodzi do wniosku, że wydanie certyfikatu operatora Nord Stream 2 nie zagraża bezpieczeństwu dostaw gazu do Republiki Federalnej Niemiec i Unii Europejskiej.

Proceduralny haczyk

We wtorek Bundesnetzagentur wstrzymał proces certyfikacji, wskazując, iż po szczegółowej analizie dokumentów urząd doszedł do wniosku, że certyfikacja spółki Nord Stream 2 AG w roli operatora gazociągu jest możliwa tylko wtedy, jeżeli operator jest podmiotem prawa niemieckiego. Tymczasem spółka jest zarejestrowana w Szwajcarii.

W związku z tym proces certyfikacji został wstrzymany do przeniesienia do nowego podmiotu najważniejszych aktywów i zasobów ludzkich i do czasu, kiedy BNetzA będzie w stanie przeanalizować dokumenty złożone przez nowy podmiot pod kątem kompletności. Niemiecki regulator podkreślił, że jeżeli te warunki zostaną spełnione, BNetzA będzie mógł kontynuować proces certyfikacji, tak by dotrzymać przewidzianego prawem 4-miesięcznego terminu wydania projektu decyzji i przedstawienia jej Komisji Europejskie. Termin ten biegnie od 8 września.