Pomysłodawcą jest prezydent USA Joe Biden, a grupa rozważa możliwe opcje wprowadzenia planu.

Eksperci rynku energetycznego kwestionują jednak plan, podkreślając, że może się zawalić, jeżeli nie przystąpią do jego realizacji wszyscy kluczowi klienci Kremla. Poza tym jego wprowadzenie może się okazać czasochłonne. Zdaniem rosyjskiego wicepremiera Aleksandra Nowaka takie rozwiązanie może doprowadzić wręcz do dalszych wzrostów cen surowca.

Już w maju amerykańska sekretarz skarbu Janet Yellen przekonywała, że nałożenie taryf albo ograniczeń na rosyjską ropę może pomóc europejskim krajom w okresie przejściowym przed nałożeniem całkowitego embarga na jej import. UE ustaliła pod koniec maja, że do końca 2022 roku będzie stopniowo wycofywała się z pozyskiwania rosyjskiego surowca.

Reklama

Limit cenowy na ropę z Rosji - dlaczego może się nie udać?

Zdaniem analityka Neila Atkinsona problem polega na tym, że wśród głównych importerów rosyjskiej ropy są Chiny i Indie, które niezwykle skorzystały na zakupach z tego kierunku mocno przecenionego surowca (nawet o 30 dol. i więcej w porównaniu do międzynarodowego benchmarku, czyli wyceny kontraktów terminowych na odmianę Brent na poziomie ok. 110 dol. za baryłkę). Oba kraje utrzymują z Rosją pozytywne stosunki pomimo trwającej na Ukrainie wojny.

Atkinson uważa, że Rosja ma narzędzia, które umożliwią jej szybką odpowiedź. To na przykład manipulowanie podażą ropy naftowej i gazu. Kreml może odmówić też po prostu sprzedaży po zaniżonej cenie, szczególnie poniżej rentowności.

Wiceminister Nowak ostrzega, że polityczne ingerencje w rynek zaburzą jego równowagę i mogą wywołać odwrotne od zamierzonych skutki.