Dane o imporcie węgla za połowę roku opublikowane przez Agencję Rozwoju Przemysłu skłaniają do raczej niewesołych refleksji. Wyłania się z nich obraz kompletnego krachu na rynku, który nastąpił po nieprzemyślanym, natychmiastowym wprowadzeniu embarga na rosyjski surowiec w kwietniu – reszta UE pozostawiła sobie okres przejściowy do 10 sierpnia.

Jeszcze w marcu sprowadziliśmy 582 tys. ton węgla. W maju, kiedy import z Rosji spadł do zera, już tylko 277 tys. ton. Sytuacja zaczęła się poprawiać dopiero w czerwcu – przypłynęło do Polski 776 tys. ton węgla. To znacznie mniej niż wynikało z zebranych przez nas danych w portach w Gdańsku, Szczecinie i Gdyni, o których pisaliśmy wcześniej.

ikona lupy />
Import węgla kamiennego do Polski / Wysokie Napięcie

Informowaliśmy, że porty przeładowały ok. 1,5 mln to węgla, ale niestety porty nie rozdzielają importu i eksportu – przeładunek to przeładunek, kierunek się nie liczy.

Reklama

Nie rozróżniają także węgla koksującego i energetycznego. A przecież Polska wciąż eksportuje węgiel, głównie koksujący – w czerwcu było 363 tys. ton, choć oczywiście nie wszystko poszło przez porty.

Jeśli dane ARP są prawdziwe – a nie ma powodów przypuszczać, że jest inaczej – to szykuje się piękna katastrofa. Porty osiągają granice swoich możliwości, w lipcu Gdańsk – czyli największy port w Polsce – przeładował o ok. 100 tys. ton więcej niż w czerwcu.

Załóżmy optymistycznie, że import węgla energetycznego uda się jeszcze zwiększyć do 900 tys. ton miesięcznie, co oznacza, że od lipca do grudnia sprowadzimy może 5,5 mln ton. Do czerwca udało się przywieźć 3,5 mln ton. Wychodzi zatem 9 mln ton. To wprawdzie mniej więcej tyle, ile w zeszłym roku. Problem polega na tym, że w ubiegłym roku elektrownie, poza bieżącymi dostawami z kopalń i importu, przepalały ogromne ilości zapasów, których w tym roku już nie ma. Żeby pokryć zapotrzebowanie, to import samych tylko miałów energetycznych potrzebnych elektrowniom powinien wynieść 10 mln ton. Będzie co najmniej milion ton mniej, przy założeniu, że cały import trafi do elektrowni.

Statystyki bezlitosne dla drobnych odbiorców

Ale to oznaczałoby jeszcze gorszą sytuację na rynku węgla dla odbiorców, którzy w języku ekonomistów zajmujących się węglem noszą dumne miano „sektora komunalno-bytowego”. To gospodarstwa domowe oraz kotłownie w budynkach. Spalają węgiel gruby i średni, oraz oczywiście ekogroszki, które trzeba wysiać z importowanego surowca.

Ile gospodarstw domowych w Polsce ogrzewa się węglem? Gdzie trafi sprowadzany węgiel? Czy wystarczy węgla by przetrwać zimę? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl

Rafał Zasuń, WysokieNapiecie.pl