Kraje przyfrontowe to Polska, Węgry, Bułgaria, Rumunia i Słowacja, których dotyczą zaburzenia na wewnętrznych rynkach związane z nadmiernym importem zboża i produktów żywnościowych z Ukrainy.

"Próbujemy znaleźć odpowiedzi na takie problemy, z którymi wcześniej nie musieliśmy walczyć. Wtedy, kiedy w wyniku tej okropnej wojny tradycyjne szlaki morskie zostały zablokowane i produkty ukraińskiego rolnictwa nie dostają się na tradycyjne rynki, np. na Półwysep Arabski czy do Afryki, jest oczywiste, że UE podejmuje decyzję, że te produkty - w ramach solidarności - należy wpuścić na teren Unii" - mówił minister rolnictwa Węgier Istvan Nagy.

W jego ocenie tzw. korytarze solidarnościowe nie wypełniają jednak swojej roli, bo ukraińska żywność "została w krajach sąsiednich". "Kiedyś mieliśmy 40-50 tys. ton zboża z Ukrainy, teraz mamy 2,5 mln ton (...). To tworzy bardzo ciężką sytuację, musimy teraz nad tym pracować, jak możemy - w ramach działań humanitarnych, solidarności - wyrazić tę chęć pomocy ukraińskim rolnikom, chroniąc jednocześnie naszych" - przekazał minister Nagy.

Dodał, że poszczególne kraje sygnalizowały, że są trudności, ale "gdy robiliśmy to w pojedynkę, nas nie chcieli słuchać". "A gdy byliśmy zmuszeni do tego, żeby podjąć działania na szczeblu narodowym i pięć krajów frontowych zaczęło występować razem, to osiągnęliśmy sukces. To jest bardzo ważne, by tych pięć państw współpracowało" - ocenił węgierski minister. Chwalił polskiego odpowiednika, że "odgrywa rolę lidera" tej współpracy.

Reklama

W jego ocenie ta współpraca "zmusiła UE do zrobienia kroku wstecz". "Ale to wciąż sytuacja tymczasowa. Widzimy, że ten proces trwa tylko do 15 września i (...) rozmawialiśmy o tym, że to termin za krótki" - dodał Nagy. Mówił, że rozmowy dotyczyły również tego, by Węgry prowadziły rozmowy z Turcją o możliwościach rozszerzenia szlaku morskiego. Jak podał, obecnie tą drogą jedynie 12 proc. eksportowanych przez Ukrainę produktów rolnych opuszcza ten kraj.

Mówił też, że presja na cały rynek unijny będzie coraz większa. "Jesteśmy zaangażowani w realizację celu, jakim jest znalezienie wspólnego, europejskiego rozwiązania na zarządzanie tą sytuacją. Ma to znaczenie zarówno pod względem humanitarnym, jak i solidarnościowym" - powiedział minister Nagy.

Szef polskiego resortu rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus zaznaczył, że konieczna jest dalsza współpraca w tym zakresie pięciu krajów przyfrontowych. Wskazał, że gdyby nie ta nieformalna koalicja państw i ich współpraca w zakresie wywozu zbóż i produktów żywnościowych z Ukrainy, Komisja Europejska "nie widziałaby w ogóle problemu".

"Najważniejsze jest to, żebyśmy tę +piątkę+ utrzymali. Oczywiście ta koalicja ma się dobrze, rozmawiamy ze wszystkim kolegami (...) z tej +piątki+, bo razem możemy zawalczyć o sprawy ważne nie tylko dla naszych krajów, ale zawalczyć o przyszłość Europy" - mówił Telus. Zwracał też uwagę, że konieczne jest rozszerzenie tej współpracy na kolejne kraje.

"Nawet jeżeli wojna na Ukrainie zakończy się jutro, co daj Boże (...), to mamy rozpoczętą akcesję. To sprawy produktów ukraińskich będą z nami na dłużej. I jeżeli dzisiaj nie otworzymy oczu, albo nie zmusimy Komisji Europejskiej do zbudowania prawdziwych narzędzi, to my ten problem będziemy mieć ciągle" - podkreślił.

Zwrócił też uwagę na budowanie "solidarności europejskiej". "Bo tak naprawdę my nie robimy tego tylko i wyłącznie dla naszych narodów (...), ale robimy to dla przyszłości Europy" - dodał Telus. Zapewniał, że nie jest to działanie "przeciwko komukolwiek". "Nie przeciwko Europie, nie przeciwko innym krajom Europy i nie przeciwko Ukrainie, bo niektórzy próbują wbić klin pomiędzy nas i Ukrainę" - powiedział polski minister.

W minioną niedzielę Robert Telus informował, że zostało skupione blisko 60 proc. nadwyżki zboża, które rolnicy mają w silosach. W środę szef MRiRW w Programie Pierwszym Polskiego Radia podał, że od marca do maja z Polski wywieziono ponad 3 mln ton zboża, a do końca czerwca będzie to już ponad 4,5 mln ton. Z kolei w Radiu Plus mówił, że wartość tzw. wojennej pomocy dla rolników, czyli wprowadzonej w związku z wybuchem wojny na Ukrainie, sięgnie 15 mld zł.(PAP)

Autor: Robert Fiłończuk